"Mroczna połowa" do najlepszych powieści Kinga (moim zdaniem) nie należy, ale miała swoisty klimat. Jednak w adaptacji tego klimatu nie ma wcale.
Postaci przedstawione inaczej niż w powieści. Szeryf Alan Pangborn ma do roboty znacznie mniej (grający go Michael Rooker najbardziej nie pasuje do obsady, tę postać wyobrażałem sobie zupełnie inaczej). Gra aktorska jest ogólnie strasznie sztywna.
Charakteryzacja George'a Starka o pomstę do Nieba woła i za często jest pokazywana jego twarz, gdy robi swój przekładaniec. Ważne zdarzenia zostały pokazane nie tak, jak trzeba, zostały skrócone i/lub przeinaczone. Gdyby początkowe sceny pokazać krótko we wspomnieniach, możnaby wydłużywszy film o kilka minut sfilmować powieść dość wiernie.
Nic do zarzucenia nie mam chyba tylko tym niemowlakom. Niczego nie ratuje nawet muzyka Christophera Younga. Chwilami miałem wrażenie, że oglądam jakąś marną podróbkę "Fargo".