W latach osiemdziesiątych, gdy Tom Hanks dopiero zaczynał, powstały takie filmy z jego udziałem, jak "Człowiek w czerwonym bucie", "Joe walczy z wulkanem", "Duży", czy "Plusk", jednak to właśnie "Na przedmieściach" jest najlepszym z jego udziałem. Stworzył go Joe Dante, znany głównie ze "Skowytu" i z "Gremlinów". Wystąpiły w nim osoby o znanych nazwiskach - prócz Hanksa już po wspomnianym "Plusku" Bruce Dern, Carrie Fischer, Corey Feldman, Courtney Gains czy Henry Gibson. Znakomicie dopasowani do swoich ról stanowią przekrój skupiska myślącej (czy do końca?) stereotypowo ciemnej masy. Znakomitej, niemal pretekstowej fabule towarzyszy świetna muzyka niezyjącego juz Jerry'ego Goldsmitha, która raz relaksuje, raz straszy. Całości nie brak (zamierzonych) wad, które, choć rzucają się oczy, wcale nie przeszkadzają widzowi. Jako komedio-thriller nieraz zaskakuje i sprawdza się świetnie.
Chciałbym w taki sposób spędzic urlop. W sumie mieszkam na przedmieściach ale takich wyczesanych sąsiadów nie mam :)
jeśli to jest jego najlepszy film to dzięki Bogu nie miałem szczęścia widzieć innych... postaram się go unikać
Chodziło mi o to, że jest to najlepszy film z Hanksem z tamtego okresu, a nie, że najlepszy w ogóle. Najlepszym jest (i tu chyba nie będę oryginalny) "Forest Gump".