Gnomy (innego słowa nie sposób znaleźć), wywołujące zdecydowanie bardziej śmiech niż strach, powtarzały, że zabierają jedno życie, a miały parcie na zabieranie dwóch.
Kim cała została wciągnięta do pieca, potem sama wyszła (mimo, iż powinna spaść na dno), by potem znowu się schować.
Gnomy niby bały się jasności, a jednak w niektórych scenach światło nie robiło na nich żadnego wrażenia. Brak konsekwencji ze strony scenarzysty?
Do tego fabuła klasyczna, dość sztampowa i staroświecka. Film nie straszy w ogóle.
Nie miały parcia na zbieranie dwóch, przecież od początku filmu polowały tylko na tą dziewczynkę.
Heh....przecież wiadomo, że nie był to horror z prawdziwego zdarzenia, tylko raczej podchodził pod horror familijny, takie zresztą było założenie - fabuła, te całe stworki(gnomy) i nawet muzyka zawarta w filmie na to wskazywała.
Hm...kiedy gnomom nie przeszkadzało światło?
Najpierw porwały syna właściciela willi, a potem jego samego. Do tego trzeba było zabić służącą, żeby zabrać jej zęby. Polowały na dziewczynkę, a porwały Kim. Gdyby nie pojawił się ojciec, ją też by zabrały (takie miały zakusy).
Światło było dla nich neutralne w scenach w sypialni dziewczynki (lampa świeciła a one się zakradały), w scenie finałowej i chyba przez chwilę w scenie w łazience.
Horror familijny widocznie nie jest moim gatunkiem;)