PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1017}

Niebezpieczne związki

Dangerous Liaisons
7,8 50 588
ocen
7,8 10 1 50588
8,1 18
ocen krytyków
Niebezpieczne związki
powrót do forum filmu Niebezpieczne związki

Co wolicie? jak dla mnie to obie wersje poniekąd się uzupełniają. Ale zdecydowanie wolę A. Bening niż G. Close

tarantula86msn_com

Zupełnie różne i równie świetne. W tej wersji jest więcej dramatyzmu, w wersji Formana więcej zgodności z duchem epoki - w tamtych czasach Valmont nie byłby aż tak demoniczny: posiadanie kochanka przez kobiety z wyższych sfer było normą a nie skandalem. No i rozdziewiczanie to była czysta zabawa - porównajcie tę samą scenę pomiędzy Valmontem i Cecylią. W wykonaniu Firtha to jest przypadkowa przygoda miłosna (panna majtała nóżkami i nie mógł się biedak oprzeć) - piękna scena.

Ja też w zasadzie wolę Bening, ale przyznam, że ostatnie sceny Close są mocne.

ocenił(a) film na 10
Jorjan

A mi się wydaje że Bening była, nie wiem jak to ująć... bardziej w typie "współczesnych" wiesz szczuplutka i śliczniutka.
Co do Close... wiesz, chciała bym krótko ale się nie da, więc bez komentarza.

użytkownik usunięty
tarantula86msn_com

Traktuję je jako 2 różne sposoby opowiedzenia tej samej historii. Oba filmy są, moim zdaniem, świetne. Związki bardziej dramatyczne, żeby nie rzec - demoniczne. Valmont ma więcej humoru, jest "rokokowy". Najlepiej obejrzeć oba.

tarantula86msn_com

"Niebezpieczne Związki". "Valmont" uważam za niedopracowany... ogólnie - najgorszy film Formana jaki widziałam.

ocenił(a) film na 10
Kaileena_Farah

Mi się oba filmy podobały, ale nie dorastają do pięt książce. Czyta sie ją jednym tchem,a zakończenie ... cóż... zaskakujące.

ocenił(a) film na 10
tarantula86msn_com

Jeśli chodzi o Close i Bening, pogodzę was - najlepsza w tej roli była Jeanne Moreau z "Liaisons dangereuses" 1960. Oczywiście że Anette Bening jest młodsza i ładniejsza, ale czy lepiej pasuje?
Natomiast co do filmu: "Związki" Frearsa uchodzą za bardziej mroczne i prawdziwe, "Valmont" Formana za film lżejszy i barokowy (powinno być rokokowo-oświeceniowy:), chociaż też inteligentny. Oba są na swój sposób wielkie, a największa jest sama książka - jedyna powieść epistolarna z XVIII wieku, którą tak świetnie czyta się do dziś. Większość innych czytadeł z tamtych czasów przyprawia dzisiaj o ból zębów, nawet genialny pod względem treści "Rękopis znaleziony w Saragossie" Potockiego (polecam ciągle polski film z Cybulskim - do dziś jeden z najlepszych filmów wszechczasów). Reasumując "Związkom" daję pełne 10/10 m.in. za klimat i demonicznego Malkovicha. "Valmontowi" chciałem 8/10, ale jak przypomnę sobie twarz Meg Tilly w scenie po wspólnej nocy - daję 9/10. Ze wszystkich porównań gigantów jedno jest pewne - Tilly o niebo przewyższa Pfeiffer.

ocenił(a) film na 8
Martinn

"Rokokowo-oświeceniowy"...? ;)
Oświecenie odrzuciło rokoko i jego normy stylistyczne, moralne, obyczajowe.

ocenił(a) film na 10
hauser

Słusznie. Ale wygląd ludzi, zamiłowanie do przepychu i ozdób - jeszcze trochę rokokowe (tylko potocznie mówimy barokowe), styl, umysłowość arystokracji - oczywiście już oświecenie.
Napisałem z rozpędu "rokokowo" bo wyżej ktoś napisał: "Barokowy", co juz całkiem nie miało sensu :)

ocenił(a) film na 8
Martinn

Martinie, przepraszam, ze znowu replikuje, ale nie mogę się zgodzić. Książka de Laclosa (napisana zresztą w końcu XVIII wieku, chyba?) odnosi się właśnie do rokokowych czasów.
"Styl i umysłowość" (czyli pogoń za przyjemnościami, hedonizm, upodobanie do wygody i przepychu, elegancja, wyposażenie wnętrz) są rokokowe, nie barokowe, ani też oświeceniowe (klasycystyczne.

ocenił(a) film na 10
hauser

Przykro mi, ale nie. Książka de Laclosa to dokładnie sam rozkwit Oświecenia. I czasowo (parę lat przed rewolucją - tylko nie offtopujmy z datami z Wikipedii, dobrze :) ?) i pod względem ideologicznym (arystokracja nie wierzy już w boga i stare dobre obyczaje).

Rokoko to schyłek baroku i jego podniesienie do potęgi w sferze wizualnej, ale w sferze umysłowej - jeszcze przed przełomem. Oświecenie to epoka rozumu.

Natomiast mnie bardziej chodziło o znaczenie potoczne - film "Valmont" uchodzi za pełen "barokowego" przepychu, "NZ" za bardziej ascetyczny, ale to nie całkiem prawda. W NZ też są wspaniałe sceny (np. początek), dekoracje, stroje, a tylko sposób opowiedzenia historii wydaje się poważniejszy.

ocenił(a) film na 8
Martinn

No, tak: obaj się mylimy, poniekąd. Poniewaz ja niesłusznie utożsamiłem oswiecenie tylko z klasycyzmem, a Ty równiez uważasz, że sa sprzeczne.
Otóż nie są. Oświecenie panuje w XVIII wieku, ale rokoko w ramach tegoż Oświecenia, również ma się dobrze (Tomkiewicz, w swojej książce "Rokoko" określił granice tego stylu na lata 1720-1790...)
Czy rokoko to schyłek baroku...? Współcześnie raczej dominuje opinia, ze styl osobny, na tyle odmienny od baroku, ze jednak odrębny. "W sferze wizualnej" rokoko stanowi wiec nie jego "podniesienie", ale wręcz przekreślenie, bo barokowej gigantomanii, przepychowi i pompatyczności przeciwstawia kameralność, wygodę i intymność ...
Kiedy dzieje się akcja książki? Czy w końcu XVIII wieku? Skąd o tym wiadomo? Ja czytałem, ze w połowie wieku, u szczytu rozwoju rokoka...
Niestety, film widziałem dość dawno, i nie mogę dokładnie przypomnieć sobie elementów wyposażenia wnętrz i strojów, a one dają z pewnością wyraźne wskazówki co do stylu. Na pewno jednak nie jest klasycyzujący, z tego, co pamiętam...
Ideologia - "niewiara w Boga", która miałaby charakteryzować Oświecenie, nie jest sprzeczna z rokokiem (przypominam: stylem w ramach całej epoki) w którym panował hedonizm i kult zmysłowości, zaś poważne klimaty Ludwika XIV zostały zapomniane...
PS. Ale spor łatwy do wyjaśnienia: wystarczy obejrzeć dokładnie meble i stroje... Epoka Oświecenia, OK, ale czy - w jej ramach - aby nie rokoko, jednak...?

ocenił(a) film na 10
hauser

Akcja książki dzieje się w/g samego autora w latach "17**" (wydał ją w 1782r.) i brak w niej dat lub odniesień politycznych, na pewno w II połowie XVIII w. Kiedy się dzieją filmy - jeden bóg filmowców wie, fachowcy twierdzą że pomieszano elementy różnych epok.

Rokoko było lżejsze, ale ciągle BOGATE, kameralność i wygoda - prywatnie, na zewnątrz - przepych (wielkie peruki, krynoliny, ornamenty, słynne przedstawienia sielanek na wolnym powietrzu itp.). Uważano je za rozwinięcie i jednocześnie schyłek baroku. Przynajmniej tak mnie jeszcze uczyli w szkole :) Nie jestem znawcą i nie będę się spierał.

Problemem jest pewna niespójność tradycji umysłowo - literackich i wizualno - artystycznych. Rokoko łatwiej zdefiniować w tych drugich. Co do tych pierwszych jestem zwolennikiem poglądu mojej śp. polonistki, która dzieliła z grubsza dzieje na epoki rozumu i epoki serca. To jest uproszczenie, wiadomo, ale w ogólnych zarysach się sprawdza:
renesans ? barok/rokoko ? oświecenie ? romantyzm ? pozytywizm ? fin de siecle ? współczesność ? new age/postmodernizm. Jeśli wejdziemy w szczegóły, znajdziemy odstępstwa, ale generalnie to działa. Mnie bliższa jest klasyfikacja pod względem prądów umysłowych, na sztuce znam się średnio, a na modzie wręcz słabo.

Książka jest na pewno oświeceniowa w wymowie, obrazoburcza, inteligentna, w formie i treści wręcz nowoczesna. Pisałem wyżej, że to jedyna tak stara powieść, którą czyta się dziś z lekkością i przyjemnością? No może jeszcze Swift, ale już np. Robinson się zestarzał, a Związki ? prawie nie.

P.S. Cholerrka, jeśli się tak dobrze przyjrzeć ? mam otwartą powieść i przedmowę Boya, to nigdzie wyraźnie nie wskazano, kiedy dokładnie toczy się akcja.
Ale gdyby nawet przyjąć, że nie około lat 1770-80, lecz jakieś 20 lat wcześniej, to moje dziwne określenie "rokokowo ? oświeceniowy" trafia przypadkiem w samo sedno.

ocenił(a) film na 8
Martinn

Twoje "rokokowo-oświeceniowy" (jakolwiek na pierwszy rzut mojego ucha brzmi nieco dziwnie) to jednak właściwe określenie. Mój sprzeciw wynikał (niestety) z pomyłki: utożsamiłem oświecenie z klasycyzmem, a to neoklasycyzm właśnie ze wzgardą odrzucił rokoko.
A jeśli chodzi o te opozycje, faktycznie ułatwiają, ale czasem też niepotrzebnie upraszczają. Np. w ramach neoklasycyzmu funkcjonował płochy i czułostkowy sentymentalizm, który nijak do "epoki rozumu" nie pasował...
Pewne wątpliwść pozostały, bo odnosimy się do naszej wiedzy i przeczuć, a raczej powinniśmy zagłębic się w samą ksiażkę i sam film. Ale, tak czy owak, dzieki za interesującą wymianę zdań.

ocenił(a) film na 8
hauser

Jednak muszę jeszcze coś dodać, ze wspomnianego już Tomkiewicza:
"Mam na myśli te drukowane utwory literackie, które mieszczą się całkowicievw aurze rokokowej, a mają formę epistolograficzną. Czołową rolę w tej dziedzinie piśmiennictwa odegrały 'Niebezpieczne związki', których autorem był Ch. de Laclos (...) Utwór ten z wielką drobiazgowością opisuje obyczajowość, mentalność, a przede wszystkim postawę moralną bohatewrów, odbitą w nieco skrzywinym, ale dośćwiernym zwierciadle, odtwarzając bardzo żywo świat ludzi rokoka."

użytkownik usunięty
tarantula86msn_com

Zdecydowanie Valmont, ponieważ po pierwsze lepiej odzwierciedla ducha epoki, tak jak już ktoś wspomniał i jest zgodniejsze z zamysłem autora- czytałam wielokrotnie i tak mi sie wydaje. Valmont wg mnie był flirciarzem, pełnym pogody ducha, lekkości, inteligencji. Malkovich, z całym szacunkiem, nadmiernie oziębił go i zdemonizował , ale jeśli tak zrozumiał tą postać to chwała mu za to, bo jest artystą i aktorem najwyższej klasy.Ale mi bardziej odpowiadała postać stworzona przez lekkoducha Colina, który miękkim, figlarnym spojrzeniem, wdziękiem, uśmiechem rozłożył mnie na łopatki z równą zręcznością co mistrz Malkovich. Bening wspaniała, zresztą zawsze bardzo szanowałam tą aktorke i chociaż ustępuję Glenn Close pod względem talentu to jej gra była zręczna, swobodna i tak właśnie wyobrażałam sobie panią Merteuil.
Tak więc Valmont- Niebezpieczne związki 1-0

użytkownik usunięty
tarantula86msn_com

zapomniałam dodać- Meg Tilly była przecudowna. Pfeiffer mogłaby się uczyć.

Moim zdaniem obydwa filmy były rewelacyjne :) tak w ogólnym skrócie, bo nie chcę się rozpisywać :)

tygrysulka

Oczywiście, że "Niebezpieczne związki" Frearsa! Wersja Formana była koszmarna... Już Malkovich lepiej uwodzi od Firtha (choć oczywiście żaden z nich Rickmanowi do pięt nie dorasta w roli Valmonta).

ocenił(a) film na 10
Caryca

Jednak wersja Fearsa. Choćby z jednego powodu, niby w "Valmont" wszystko pięknie, ładnie, ale gdzei tu peruki, gdzie pacykowanie się smarowidłami i pachnidłami wszelkiego rodzaju? Rzecz dzieje sie w epoce Ludwika XVI - prawdopodobnie, choć brak odniesień do dat <bezradny> Ludzie raczej unikają wody niż się w niej moczą, jak to miało miejsce w "Valmont". Uważa się powszechnie, że kąpiel pogarsza zdrowie niż wpływa kojąco na organizm, a więc jak najmniej kąpieli, jak najwięcej pachnideł by zabić nieprzyjemny zapach swojej niedomytej skóry. To się świetnie sprawdza w wersji z 1988. W nowsezj jakoś nie bardzo. Wręcz ucieka się od ukazania do końca charakteru epoki, co prawda zdania są podzielone, ale społeczeństwo w "Valmont" jest troszkę niejasno przedstawione.

ocenił(a) film na 8
akira894

Co do kąpieli, masz racje. W kwestii epoki: przyjrzawszy się mebelkom, podczas ostatniej, niedawnej emisji tv, zdecydowanie optuje za stylem rokokowym (Ludwik XV). Jest to zresztą zgodne z literackim pierwowzorem.

ocenił(a) film na 9
tarantula86msn_com

Nie widziałam Valmonta, ale myślę, że mało który film kostiumowy pobiłby wielkie dzieło Fearsta.

ocenił(a) film na 10
tarantula86msn_com

co prawda wątek założony był dość dawno,ale i tak odpowiem
Jak dla mnie porównywanie tych dwóch filmów jest w ogóle nie na miejscu.Po pierwsze już sam fakt,że u Formana wicehrabia Valmont jest tu główną postacią,zniekształca obraz literacki Laclosa.W dodatku przedstawiony jest jako młody,beztroski,nieodpowiedzialny facet.Tymczasem w książce,jak i w filmie "Niebezpieczne związki"ukazany jest jako zimny,wyrachowany drań.W filmie Formana mała Cecile,z której Valmont zrobił przecież małą dziwkę,jest sympatycznym,głupim cielaczkiem,zaś markiza de Merteuil jest taką sobie plotkarą z mechanicznym uśmieszkiem.

ocenił(a) film na 10
tarantula86msn_com

"Niebezpieczne związki".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones