Gdybym chciał obejrzeć film porno, to bym nie szedł do kina. Zawsze wydawało mi się, że kino z zasady powinno być wolne od seksu bez cenzury, tymczasem musiałem się męczyć oglądając męskie penisy w pełnej krasie. Żeby chociaż dla równowagi były w takim samym stopniu eksponowane kobiece wargi sromowe, ale gdzie tam. Przez tę wulgarność film zupełnie stracił blask, a mogłoby to być całkiem udane dzieło, gdyby tylko zrezygnowano z tej seksualnej bezpośredniości, naprawdę wystarczyła odrobina "cenzury", po co odpychać widza takimi scenami? Raziło mnie to okrutnie, bo jednak idąc do kina spodziewam się, że pewna granica nie zostanie przekroczona, a tu momentami czułem się jakbym oglądał rasowego pornusa. Nie polecam.
Czasem żeby pokazać problem, trzeba go wyeksponować w całej okazałości. Gdyby zaburzenia pokazywało się w cukierkowej otoczce nikt by na nie nie zwrócił uwagi.
Nie no, Krzysiem Kolumbem być nie trzeba, żeby wiedzieć, że seks bez miłości jest inny, niby "niepełny". Ja doszukuję się w tym filmie głębszego sensu i weszłam tu na forum, aby może ktoś mi podpowiedział, ale nic nie znalazłam. Chociaż "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" - niektórzy widzowie mogą uznać iż film spowodował u nich odkrycie nowych perspektyw, gdyż wcześniej takowym nie doświadczyli - i nie krytykuję tego. Po prostu chyba mnie to nie rusza. Wszystko co pokazane w filmie już wiem.
Raczej chodzi mu o to, że film miał wywołać pewne emocje - to na pewno. Tylko, że Ch_k pewnie sam nie wie jakie - zresztą jak i ja. Nie wiem czy mam się nakręcać niczym oglądając pornusa (bo tu są takie sceny) czy płakać nad rozbitą rodziną i stratą ojca, nieszczęśliwym dzieciństwie itp. Myślę, że głupio by było, gdyby było mi mokro i na górze i na dole. No nie oszukujmy się.
A może film miał pokazać nimfomanie, jako zaburzenie, ktorej przyczyny można się doszukiwać u podłoża choroby alkoholowej ojca głównej bohaterki. Z jakże delikatnego w naszym kraju tematu tabu , reżyser zrobił ciekawy portret dziewwczyny z problemami.
Chodzi wyłącznie o świeże, bardziej libertyńskie podejście do sztuki. Mylisz się - to nie jest wulgarność. A przynajmniej etymologiczne znaczenie tego słowa jest dziś anachroniczne. Dziś - zdecydowanie bardziej pospolite, przeznaczone dla szarego tłumu - są skromność i tradycjonalizm. W ten sposób, otchłań ukrywanej seksualności - staje się wysublimowany.