Na poziomie scenariusza to raczej snój.Aktorzy nie mieli co zagrac,tylko osoba od castingu zrobiła niezłą robotę.Ukłony.2/10

''Nie da się tym nawet zabić na chwilę głodu filmowej rozrywki. ''

Bo to je kurwa Hodges a nie Ritchie...Do tego Hogdes który próbuje uciekac od komercji,przerysowania na rzecz głębi i wcale nie zgodze się żeby ten film był źle napisany,jak na tego rezysera to jest bardzo dobrze napisany. Film był znakomity tylko jest za krótki.Wątek zemsty uszczuplony na rzecz szukania winnego i dociekania śmierci brata.W momencie gdy film się kończy powinnismy dostac własnie kino zemsty ala Get carter...Tylko po co robic kolejne Get Carter? Ten film to właśnie Get Carter od drugiej strony i bardzo dobrze dopełnia starszego brata...Zresztą film cofa się do świetnosci europejskiego kina gangsterskiego,nie tylko brytyjskiego ale tez duzo Francji widzę-halucynacje bohatera przypominają niektóre chwyty Melvilla,ptak w pokoju brata wskazuje w 'samurai'(zresztą samobójstwo zhańbionego brata tez coś mówi).Może to nie jest wirtuozeria filmowa, ale forma tego filmu to dobry krok w czasach kiedy teledyskowy montaż przyprawia o epilepsje a gangsterzy przypominają bardziej postacie latające z ''przyczajony tygrys ukryty smok'' .

Aha i radze patrzec czasem na film od strony reżysera a nie kurwa obsady bo to co mówisz zdradza tylko to że nie wiesz z czym i kim obcowałeś nawet.Jest tu masa stylu Hodges'a - samotnosc postaci ,pustka ,ucieczka etc.To że nie ma fajerwerków to tez częśc jego stylu.Takie jst jego kino. Podejrzewam tez że ten film ,może nie umyślnie ale w ostateczności, jest jednak jest skierowany do konkretnego odbiorcy... i akurat ja nim jestem.Dałem 8 i szczerze powiedziawszy jestem filmem oczarowany.Takiego kina gangsterskiego od europy oczekuję...

pozdrawiam

ps. dla mnie to film którego nie trzeba bronic przez pryzmat gatunku jak innych filmów tego reżysera...ale widze że dla większosci okazało sie to nudą.

Intrygujący angielski kryminał, który, sądząc po ocenach na portalach internetowych, spodoba się wybranym.

W sumie, nie dziwię się temu, bo Mike Hodges poszedł pod prąd szczególnie wobec fali dynamicznie skręconych kryminałów w stylu Guya Ritchie. Nie ma tu ani szybkiego tempa, ani humoru, jest tylko pogrążony w smutku były przestępca, który snuje się po ulicach w celu rozwikłania śmierci swego brata.
Zamiast wymierzać sprawiedliwość pistoletami wykazuje wręcz apatyczne działanie, bo wciąż miota się z dylematami co zrobić ze swoim życiem. Czy znowu wejść na ścieżkę zbrodni, czy odpuścić i znowu odsunąć się w cień?

I taka senna natura to obrazu utrzyma się już do końca. Ale wbrew pozorom ma ona swój urok…

Moja ocena - 5/10

nikt już pewnikiem nie sięgnie po ten film bo ocena średnia jest żenuła.Szkoda filmu...

Nieliczni, podobnie jak i ja, sięgną ze względu na Owena.
By the way, poprzedni film Hodgesa (choć to inna bajka) - "Krupier" jednak lepszy...

Już mu się przyglądałem ale mi się nie wygooglowało,więc dopiero jak mi pod ręke podejdzie to zobaczę...