Wchodzę na stronę filmu i nie mogę się nadziwić, jak ludzi mogą chwalić film, któy propaguje mord ludzi, z powodu tego, że ci ludzie są generałami, dowódcami, którzy przecież często w czasie wojen wykonują tylko rozkazy. Tu nie jest celem uwolnienie zakładników, czy też jakiś wyższy cel, tu chodzi o to, żeby banda zwyrodnialców i zabójców miała dobrą zabawę, celem jest jak najefektowniejszy mord. Nieważne czy są to Niemcy, Polacy czy Żydzi, wszyscy są ludźmi.
Poza tym film sam w sobie jest nudny i łatwy do przewidzenia- twardy dowódca, który ma za zadanie dokonać rzeczy niemożliwych, nie dość, że ma wyszkolić przestępców na żołnierzy, to jeszcze zabić jak najwięcej generałów. Oczywiście napotyka na bunt jednego z więźniów, ale przecież z nie takimi problemami hollywoodzkie kino sobie radziło. Oczywiście na początku ciężko idzie szkolenie przyszłych adeptów sztuki wojennej, ale i tak wiadomo, że będą najlepsi, nawet od zawodowych żołnierzy i z problemami, ale wykonają misję
Film nudny, propagandowy, pokazujący jaka to Ameryka wspaniała i godna pochwały, i jeszcze ta wesołą muzyczka, podczas operacji na zamku we Francji, ręce opadają.
Często filmom radzieckim zarzuca się, zę są propagandowe. Wolę dużo bardziej propagandę radziecką, niż patetyczną, przekonaną o swojej nieomylności propagande sukcesu Amerykanów
1/10
Mnie też zaszokowało to propagowanie nieuzasadnionego okrucieństwa. Określenie, że Amerykanie sami zachowują się tutaj jak naziści jest pewnie trochę nadużyciem, ale nic nie usprawiedliwia takiego podejścia do wroga, nawet w ramach zemsty (zresztą w 1944 r. o wszystkim, co wyprawiali Niemcy, jeszcze powszechnie nie wiedziano)
Pragnę zauważyć, że "parszywa dwunastka" również wykonywała tylko rozkazy. Skoro w przypadku Niemców traktujesz to jako usprawiedliwienie, to w tym przypadku też weź to pod uwagę.
A możesz wydusić z siebie coś więcej, prawaczątko?
Nawet nie wiadomo, o co w tym bełkotliwym, prostackim, lakonicznym "wywodzie" chodzi.
Czy prawactwo na określenie wszystkiego, czego nie rozumie, stosuje ten epitet, którego pewnie nawet pierwotnego znaczenia nie zna? Z tego, co widać, jesteś do tego stopnia prawacki, że w ramach bojkotu lewicy nie używasz już nawet lewej półkuli mózgu, tylko ciśniesz uniwersalne, puste slogany, których zresztą sam nie rozumiesz (ale wychodzisz z założenia, że nie ma sobie czego żałować tego typu pianotoku, bo fajnie brzmi na określenie wszystkiego, czego nie rozumiesz i co przeczy twoim poglądom).
Przeanalizowałem jeszcze raz twój lakoniczny bełkot, a następnie skontrastowałem go z wypowiedzią, do której się odnosił.
Wywnioskować z tego wszystkiego można, że prawacy, używając epitetu "lewactwo", mają na myśli człowieczeństwo.
Jeśli chodzi o "mordowanie" niemieckich oficerów to nic w tym filmie mnie nie oburza. Akcja była przeprowadzona po to, żeby zakończyć wojnę jak najszybciej. Oczywiście najładniej by było złapać tych Panów za rękę i zaprowadzić pod sad wojenny albo ten w Norymberdze jak to się działo po wojnie, lecz nie zawsze można powiedzieć, że oni wykonywali rozkazy, to nie byli szeregowcy, czy niskiego stopnia oficerowie tylko generałowie i oficerowie wyższych szczebli, którzy WYDAWALI rozkazy. Jeśli chodzi o to, ze film jest mało zaskakujący i propagandowy to zwróć uwagę, że to film wojenny z 1967 roku (czyli 22 lata po wojnie, Europa się jeszcze dobrze nie odbudowała po tym co Niemcy sobie ubzdurali i zrobili). W dzisiejszych czasach żaden z niego thriller o zaskakujących przebiegach akcji albo zakończeniu. Jak oglądasz "Pianistę" to tez tłumaczysz Niemieckich żołnierzy którzy mieli za zadanie wybić ze szczególnym okrucieństwem ludność w warszawie? Ale jeśli iść twoim myśleniem to lepiej chyba zabić paru generałów niż cale plutony niemieckich szeregowców i oficerów niskiej rangi, dlatego ze te całe masy ludzi nic nie zrobią bez tych dowódców, bo nie będą wiedzieli co maja robić.
Tą wypowiedz kieruje do użytkownika harest
Dzięki.
Mam identyczne zdanie. Wojna rządzi się swoimi prawami. Był tam moment zawahania jak Jefferson i Wladislaw na siebie porozumiewawczo patrzą gdy Reisman nakazuje im to zrobić. To jest wojna, w analogicznej sytuacji Niemcy zrobiliby to samo.
Skąd wiesz, że ten film propaguje zabijanie? Może wręcz przeciwnie? "Tu chodzi o to, żeby banda zwyrodnialców i zabójców miała dobrą zabawę, celem jest jak najefektowniejszy mord..." Nie masz człowieku zielonego pojęcia o wojnie. Takie akcje miały miejsce i dlaczego nie miałoby by ich być w filmie?
Masz rację, film rozczarował. Bardzo dobry komentarz, taki konkretny i uzasadniony. Mnie też zdziwiła fabuła, w schronie zabito nie tylko generałów, przecież tam były też kobiety.
Oj, młodzi! Po pierwsze, to tylko sensacyjny, wojenny film, gdzie trupy są "na niby"; po drugie, te kobiety były pracownicami/żołnierzami Wehrmachtu; po trzecie - daleko ważniejsze - na prawdziwych wojnach kobiety i dzieci to też cel ataków, czy to było Powstanie Warszawskie, czy Wietnam, czy jest współczesna Syria.
Stary, wiadomo że trupy są "na niby", ale cały ten film dla mnie jest nie na serio. Na pewno chciałbym obejrzeć poważniejszy film wojenny, bo mnie nie przekonała ta misja 12 samobójców.
Oczywiście, że to film typowo rozrywkowy a nie np. "Na Zachodzie bez zmian" czy "Łowca jeleni".
We Francji Niemcy byli agresorami i okupantami, tak samo jak w Polsce, Grecji, Jugosławii, ZSRR i wielu innych krajach, więc zabijanie niemieckich mundurowych w tych krajach nie było czymś złym, bo to samoobrona. Zabijanie okupantów nie jest niczym złym. A jak jakiś Niemiec nie chciał okupować Francji, mógł zdezerterować z Wehrmachtu. Niektórzy tak robili.
Jasne, mógł zdezerterować i zostać wkrótce rozstrzelany. Obowiązek żołnierski to nie taka prosta sprawa. Niemniej w regulaminach wielu armii (także Wehrmachtu!) był/jest zapis o możliwości odmowy wykonania zbrodniczego rozkazu. Niemcy czasem z niego korzystali i niekoniecznie byli za to karani. Jednak generalnie Wehrmacht uczestniczył w zbrodniach i dlatego wielu generałów (m.in. Keitel i Jodl) zawisło w Norymberdze.
Mógł uciec z Niemiec. W przeciwieństwie do ZSRR, III Rzesza nie miała zamkniętych granic i nie była odizolowana od świata, nieznana dla cudzoziemców i tajemnicza. Nawet w czasie nocy kryształowej w Niemczech było wielu zagranicznych dziennikarzy, którzy nagłośnili tę sprawę.
Czy zdarzało się, że powołany do Wehrmachtu uciekał do Francji lub Polski i wstępował do armii polskiej lub niemieckiej, np. pod zmienionym nazwiskiem? Bo tak powinien zrobić ktoś kto nie chce służył złemu państwu.
Wybacz, trochę naiwnie rozumujesz. Dopóki Niemcy nie zaatakowali Polski, nie było wiadomo, że to "złe państwo"; armia nie była wciągana do eksterminacji Żydów czy niepełnosprawnych. Nie doceniasz zdolności państwa do ścigania ludzi, np. dezerterów.
Wielu żołnierzy polskich na Zachodzie to byli dezerterzy czy jeńcy, oczywiście pochodzenia polskiego, Natomiast takie postępowanie rodowitych Niemców czy Austriaków było sporadyczne - i raczej nie trafiali bezpośrednio na front.