Jestem ciekaw czy teraz mógłby powstać taki film jakoś nie mogę znaleźć 12 aktorów nadających sie na "parszywców".
Nawet jeśli ktoś kiedyś wpadłby na "genialny" pomysł żeby zrobić remake, to chyba tylko Eastwood nadawałby się do roli Reismana. Co do reszty jakoś trudno mi też wytypować kogoś kto by się nadał.
Tyle tylko, że lee marvin miał wtedy czterdzieści kilka lat a eastwood ma ponad 80 :)
rzeczywiście, teraz zastanawiam się i mimo, że jest tylu znakomitych aktorów, nie mogę znaleźć nawet dwójki, którzy mogliby odtworzyć te role...
Do roli, którą grał Cassavetes widzę Goslinga. Poważnie. Szczególnie po ostatnich rolach.
Reismana nie widzę wcale, aczkolwiek Aldo Raine był jakąś wariacją tej postaci i wyszło dobrze.
Może Jamie Foxx i Jason Statham. Tak 10 lat wcześniej to jeszcze Washington. Tom Hardy bez dwóch zdań. Christian Bale też. Drugi obok Hardy'ego aktor z "Wojownika". A to mi przypomniało Nicka Nolte, który byłby idealnym Reismanem tak z 20 lat temu. Więc są aktorzy, jeśli się dobrze szuka.
Gdyby rzeczywiście był remake, zatrudniliby Stathama. I jako że poprawność polityczna nie zna granic, wśród dwunastoosobowej grupy znalazłby się nie tylko Afroamerykanin (pewnie Jamie Foxx), ale też Azjata (Jet Li), Hindus (Shah Rukh Khan) i Eskimos (nie znam żadnego, pewnie zrobiliby casting na Grenlandii).
No tak, ale wymyśliłem to w kilka minut. Myślę, że casting w rzeczywistości jest bardziej czasochłonny i skomplikowany albo ja jestem w tym geniuszem.
Poza tym w "Parszywej dwunastce" nie grały same gwiazdy wielkiego formatu. No bo ilu byś wymienił tak z miejsca. Marvin, Cassavetes, Brown, Bronson, Sutherland (który swoją drogą twardzielem nigdy nie był). I jeszcze Savalas oczywiście. To sześciu. Reszty nie kojarzę. Taki Trini Lopez nawet nie jest aktorem. Dla niektórych to był jedyny wielki film.
Jeremy Renner. Zapomniałem o nim, a też by zagrał.
Ja to wszystko wiem ale chcialem pokazac problem. Na pewno sa perelki zobaczcie np 15.10 do yumy gdzie zagral gosc z serialu dla nastolatkow.
Przecież to śmieszna bajeczka, którą po latach ogląda się z politowaniem. Przypomina mi Tytusa, Romka i A'tomka i odcinek kiedy byli w wojsku i też robili co chcieli. Ten film oddaje pojęcie amerykanów o okropnościach wojny. Oni zazwyczaj przywłaszczają okoliczności na potrzeby fabuły (tutaj II wojna), ale to z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Stąd moja konkluzja - to śmieszna bajeczka. Cassavetes jest sztuczny, Savalas - zupełnie nie ten, nijaki. Ja też przeżywałem ten film 30 lat temu, ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie przetrwał próby czasu i obecnie jest karykaturą "tamtego" filmu sprzed lat.