PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=804561}

Pewnego razu... w Hollywood

Once Upon a Time ... in Hollywood
7,3 202 746
ocen
7,3 10 1 202746
7,7 62
oceny krytyków
Pewnego razu... w Hollywood
powrót do forum filmu Pewnego razu... w Hollywood

"Pewnego razu w Hollywood" to jeden z najlepszych filmów jakie w swoim życiu widziałem w kinie i z tych które najmniej chciałem zobaczyć (poruszał temat na wspomnienie którego w żołądku mi się przewracało)
Pojedynek między Brucem Lee a postacią graną przez Brada Pitta (Clive Butt czy jakoś tak) to jedna z ciekawszych scen w tym filmie. Jednocześnie jedna z takich w historii kina o których nie wiedziałem co myśleć.
To ściema, czy Bruce Lee naprawdę był tępym bucem? Jak mogę nie wiedzieć co o tym myyśleć? Okazało się, że nie byłem w tej kwestii osamotniony, nagle się okazało, że cały świat żył wierząc, że Bruce był wojownikiem który został aktorem, ale co jeśli był po prostu aktorem grającym wojownika. Oczywiście mającym doświadczenie w sztukach walki, ale widzimy ostatnio jak niewiele to bywa warte. Wiele osób dowodziło, że scena z filmu jest autentyczna bo Bruce naprawdę był palantem. Nie mieli zbytnio argumentów na poparcie tej tezy. Większość była przekonana, że ta scena to ściema a Lee był prawdziwym fighterem. Ale tu też argumentów brakło. Po prostu ludzie bardzo chcieli wierzyć w wielkość Lee. Tak jak wielu ludzi bardzo chce wierzyć, że Kung-fu to najlepsza sztuka walki na świecie mimo iż internet pełen jest pojedynków w których mistrzowie kung-fu są obijani przez mniej znanych zawodowych (a często totalnie amatorskich) zawodników mma i innych sportów walki. Co mnie zaskoczyło wielu ekspertów od sztuk i sportów walki których opinii też nie wiedziało co myśleć.

Po roku niepewności chyba w końcu mogę odpowiedzieć na to pytanie choć niejednoznacznie bo odpowiedź jest złożona a ja jestem gadułą:

1) Scena jest oparta (prawdopodobnie) na prawdziwej sytuacji

2) Bruce nie był bucem, ani aktorem udającym wojownika. Był wizjonerem - rozumiał, że nie istnieje coś takiego jak "najlepsza sztuka walki" bo wszystkie są niedoskonałe i tylko połączenie najlepszych elementów spośród wielu z nich da prawdziwe efekty (mniej więcej to na czym teraz bazuje mma - stójka, parter, uderzenia, kopnięcia, duszenia). To na tym opierało się stworzone przez niego Jet Kune Do (którego nie dokończył bo zmarł). No i pomijając wszystko inne - wielu znanych fighterów zainteresowało się sportami/sztukami walki dzięki jego filmom. Więc to jak wpłynął na świat w swoim krótkim życiu też jest ważne.

3) Jeśli do pojedynku jak ten z filmu doszło to jego przeciwnikiem był Gene Lebelle. Osoba u nas mało raczej znana, ale prawdziwa legenda Hollywood. Był mistrzem Judo, zresztą zbudowanym jak niedźwiedź więc obsadzanie w jego roli Brada Pitta nie oddaje sprawiedliwości jego posturze i doświadczeniu w sportach walki. Uczył dźwigni między innymi Chucka Norrisa i Bruce'a Lee właśnie. Był w nich cholernie dobry o czym więcej niżej. Żyje do dziś, obecnie ma 87 lat. Był dużo większy, cięższy i silniejszy od Bruce'a, więc tak - gdyby doszło do walki pewnie by z nim wygrał bo miał ogromną przewagę. Ale co też ważne czy walka się odbyła czy nie Gene bardzo Bruce'a szanował i nigdy nie powiedział o nim złego słowa ani nie wykorzystał tego tematu do napinki (zasadniczo to bardzo skromny facet jest)

4) O Gene Lebellu usłyszałem ciekawą anegdotkę parę lat temu i choć potem wyleciał mi trochę z głowy to jak dowiedziałem się, że to on pokonał Bruce'a wiele się wyjaśniło. Podobno dawno temu (ale przypominam, że mówimy o 87 latku więc nawet jeśli akcja tych wydarzeń działa się 20-30 lat temu to u szczytu formy nie był) siedział przy piwerku z paroma znajomymi, m.in. Stevem Seagelem (też kawał chłopa przecież). Steven troszkę arogancki bywał i przechwalał się, że nie da się go załatwić duszeniem bo potrafi wyjść z każdego chwytu taki jest zarypisty. Gene przyjął wyzwanie założył chwyt, Seagal próbował się wydostać waląc go w klejnoty, ale to nie pomogło a zaczęło brakować tchu... no i odpłynął. A, że z utratą przytomności w parze idzie kontrola nad czynnościami fizjologicznymi to przy okazji zrobił kupkę w spodnie.

Tak jeszcze żeby udowodnić, że Lebelle to nie byle kaskader więc nawet jeśli pokonał Bruce'a Lee to żaden wstyd dla tego ostatniego: W necie jest walka w której Gene zmierzył się z zawodowym bokserem (Milo Savage) w starciu które ktoś zorganizował żeby udowodnić, że Judo to ściema. Bokser był wysmarowany wazeliną żeby nie dało się go złapać i miał kastety w rękawicach. W czwartej rundzie Gene go poddusił i facet odpłynął...

ocenił(a) film na 8

Tarantino po prostu naśmiewa się z legendy, w której Bruce Lee uchodzi za perfekcjonistę i może cię zabić jednym uderzeniem. Rzeczywistość wygląda tak, że ci wszyscy karatecy nie mają żadnych szans w MMA, co zresztą widać np w UFC. Nie tam żadnego Bruce'a Lee.

użytkownik usunięty
stringer_bell

"w UFC nie ma tam żadnego Bruce'a Lee". Powtarzam Lee zauważył niedoskonałości tradycyjnych chińskich sztuk walki a jego jet kune do uchodzi za prekursora mma - włączał tam elementy innych sztuk/sportów walki m.in. chwyty i dźwignie z parteru będące elementami judo, judo które było podstawową brazylijskiego ju jitsu które z kolei potem stało się podstawą mma. Nabijając się z Lee. że był "karateką" pokazujesz tylko swoją ignorancję. Ale pewnie chrzanienie o rzeczach o których nie masz pojęcia to dla ciebie codzienność więc spróbuję to zignorować. Ale na przyszłość zalecałbym poszukanie jakiegoś tematu, choć jednego, o którym wiesz choć troszkę i się go trzymać w dyskusjach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones