PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=804561}

Pewnego razu... w Hollywood

Once Upon a Time ... in Hollywood
7,3 202 079
ocen
7,3 10 1 202079
7,7 61
ocen krytyków
Pewnego razu... w Hollywood
powrót do forum filmu Pewnego razu... w Hollywood

Rozczarowanie.

ocenił(a) film na 6

Każdy film Tarantino widziałem wielokrotne, Django i Nienawitną cytuję z pamięci. Po wczorajszym seansie siedziałem i byłem w szoku, bo to co zobaczyłem było bardzo mizerne. Kilka ciekawych scen, które nie ratują całości. 6/10 ( z szacunku do Aktorów )

Moviefun123

Lepiej bym tego nie ujął.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
janko_byzkant

A dla mnie w punkt. 6/10 to uczciwa ocena. Słaby scenariusz i kilka dobrych scen nie ratują tego filmu.

Awu76

Dokładnie. Tak samo u mnie. Mam mieszane uczucia co do tego filmu. Tak jakbym poszedł na siłę i za karę musiałem to obejrzeć. Całości nie ratuje nawet końcówka, która była typowa dla Tarantino. Teraz widzę, że powoli jego filmu przechodzą na styl melodramatów dla starszych pań i panów.

ocenił(a) film na 6
Wlodis

Świetnie ujęte.Trafione w punkt.
Gdyby nie rola Brat'a Pit'a ,to nawet ze względu na aktorów nie dałbym 6.
Filmy Tarantino trzeba obejrzeć od deski do deski.
I co? Masakraaaaaa .Rozreklamowana szmira.
Tak jak autor wątku pisze.Ocena zawyżona ze względu na aktorów i reżysera
Teraz sobie pomyślałem,że film nawet nie miałby 1 gwiazdki gdyby był polski z jakimiś naszymi przeciętniakami :) .Choć wtedy nie wyjąłby mi tyle czasu z życiorysu

ocenił(a) film na 5
Awu76

popieram, film max na 5-6 i najgorszy Tarantino. Gowniane dialogi o niczym, zero fabuly. Jedynie dwie sceny sa ciekawe i cos sie dzieje - na koncu oraz z Azjata.

azertyazerty

Ale przecież np w Pulp Fiction na dobrą sprawę też są dialogi o niczym a w ogóle jego filmy przeważnie hołdem dla kina jako całości czy konkretnego gatunku niż chęcią opowiedzenia czegoś ważnego czy ambitnego.

Moim zdaniem dobrych scen jest dużo więcej, może nawet wszystkie. Możliwe jednak że film jako całość jest trochę rozwlekły i nie ma tu jakiś ambicji czy treści, ale ogólnie jest ok. Ja miałem sporą satysfakcję z oglądania tego filmu.

Nawet jeśli w dorobku reżysera jest to lekki spadek formy, to ogólnie i tak jest to sto razy lepsza i wyróżniająca się robota reżyserska i aktorska od niektórych nawet oscarowych czy lepiej ocenianych filmów.

ocenił(a) film na 9
wojtek40i4

Dobrze napisane i w pełni się zgadzam, wczoraj obejrzałem "Parasite", niesamowity film koreański który rozwojem i poziomem akcji, budowania napięcia, nieprzewidywalności dorównuje Tarantino, obejrzyj koniecznie. Film ten jest kandydatem na oskara, i wydaje mi się że ma ogromne szanse, bo dawno nie widziałem takiej petardy.

pjacek26

Dzięki. "Parasite" jeszcze nie widziałem ale na pewno to zrobię jak tylko nadarzy się okazja.

ocenił(a) film na 6
janko_byzkant

A co w tej papce jest sensowengo? Fabuła pocięta na jakieś wątki, które proszą się o szubienicę dla autora. Tarantino, który umiał łączyć absurd, napięci i akcję, zrobił film o wizycie Brada Pitta w burdelu hipisów.

ocenił(a) film na 1
Moviefun123

Już w Dijango było widać spadek formy, natomiast na to "dzieło" szkoda słów.

ocenił(a) film na 5
jolakwach

Jeszcze po Django QT się podniósł ze swoją Nienawistną Ósemką, a Once Upon a Time... Jest gorsze nawet od Death Proof. Szkoda, bo wybrał sobie ciekawy temat na film.

ocenił(a) film na 8
pale_flesh

Czekaliście na końcówkę żeby popatrzeć jak szlachtowana jest ciężarna Sharon Tate ?To stąd te rozczarowanie?

keirametz

Im bliżej końca filmu tym bardziej miałem nadzieję, że QT oszczędzi nam tego widoku. Tu akurat mnie nie zawiódł.

ocenił(a) film na 6
keirametz

za to miales cos nawet lepszego - 3 trupy, pozartego przez psa, spalonego w basenie, i rozwalona glowe. Co by nie mowic, Tarantino wymienil szlachtowanie ciezarnej z 3 innymi widowiskowymi ofiarami

ocenił(a) film na 9
dabram17

SPOILER!!!!!!!! SPOILER!!!!!!!! SPOILER!!!!!!!!!!!

Myślę, że film od momentu gdy samochód z ludźmi Mansona podjeżdża po bramę Polańskiego i zamiana motywacji działania sprawców po spotkaniu z Daltonem, na "zabijmy tych, którzy nauczyli nas zabijać" plus końcowa masakra to dwie pieczenie na jednym ogniu.

Z jednej strony Tarantino podjął temat który rzuca się cieniem na całą jego karierę - egzaltowanie przemocy w przesadny sposób, i kręcenie filmów w których fabuła jest pretekstem do pokazania właśnie takiej przemocy i ciągnąca się za tym argumentacja, że gdyby nie przemoc w filmach/grach, to byłoby mniej zabójstw i przemocy itd.

Z drugiej strony tą sceną zarazem uzasadnia przemoc na ekranie - ktokolwiek wie cokolwiek o tym co stało się w domu Polańskiego i jak się to odbyło, w poczuciu ludzkiej krzywdy i niesprawiedliwości nie zobaczy tam przemocy. Nawet najbardziej zatwardziały obrońca praw człowieka, poczuje satysfakcję, mimo, że w iluzji i przez chwilę - że tych ludzi powinien spotkać właśnie taki los. Tarantino gra trochę na wrażliwości widza, bo po chwili uświadamiamy sobie, że to tylko film - i tu po raz kolejny QT pokazuje, po co w ogóle kręci się i trzeba kręcić filmy.

ocenił(a) film na 8
darek_sith

Świetnie napisane. Czapki z głów

ocenił(a) film na 8
darek_sith

Lepiej bym tego nie ujął.

ocenił(a) film na 8
darek_sith

dobrze napisane

ocenił(a) film na 5
darek_sith

Zgadzam się, co jednak nie zmienia faktu, że poprzedzające tę scenę 2,5 godziny filmu było zwyczajnie nudne. Gdyby to był film debiutującego reżysera, zostałby zjechany do gołej skóry za coś takiego.

Zaryzykowałbym tezę, że pozbawienie filmów Tarantino scen fruwających flaków oraz efektownie napisanych dialogów obnaża jego niedostatki jako reżysera.

ocenił(a) film na 9
adamcpdst

Ja mam trochę inne odczucia, bo uważam, że to najdojrzalszy i najbardziej osobisty film QT.
Efektowne dialogi sypią się tutaj z rękawa, tyle że nie są aż tak bardzo ubarwione wulgaryzmami.
I mam wrażenie, że dla znacznej części widowni właśnie te fruwające flaki i okraszone "fuc*'ami" dialogi są wyznacznikiem kunsztu tego reżysera. W tej sytuacji to reżyser zrobił krok do przodu przed swoją widownią, ale nie każdy widz jest na to gotów przywołując np. słynne masakry z Kil Billa.

Mój jedyny zarzut, to zbyt wiele scen z filmów i seriali dawnych lat. To trochę obniża tempo i faktycznie niewiele wnosi. Dlatego dałem tylko 8/10.

ocenił(a) film na 5
darek_sith

Ale które były to te efektowne dialogi? Ok, rozmowa DiCaprio z dziewczynką spoko, ale coś poza tym?

Źle mnie zrozumiałeś: Nie oczekiwałem więcej flaków, ale po prostu ciekawego filmu. Sceny, w których Brad Pitt jedzie przez 5 minut samochodem przez Los Angeles ciężko mi uznać za krok do przodu.

Ok, taka scena może wyglądać mega np. w Drive, ale on tu po prostu jedzie i nie dzieje się NIC. I takich scen jest wiele.

ocenił(a) film na 9
adamcpdst

Początkowa rozmowa z Alem Pacino,
-rozmowa Cliffa z Pussycat,
- rozmowa bandy Mansona w samochodzie,
-rozmowa Cliffa i Texa w wiadomo jakiej scenie,
-rozmowa Cliffa i Squeaky na ranczu,
-monolog Stevena MacQueena na imprezie Playboya
-monolog DiCaprio w przyczepie,
- rozmowa Cliffa i Bruce'a Lee i zaraz potem włączenie się tej babki i Kurta Russela.

To z tego co pamiętam na szybko.

Tak ta scena miała na celu pokazanie nocnego Hollywood i zaprezentowanie piosenek z tamtego okresu. Ot tak, dlatego że ten film się tam dzieje i taka scena z odpowiednią muzyką robi super klimat. Zauważ, że w tym filmie jest od groma scen i ujęć które mają za zadanie dokonać interakcji widza z bohaterami. W otwierającej scenie siedzimy z Cliffem i Rickiem w ich aucie z tyłu. Podobnie jedziemy z Tate i Polańskim na imprezę Playboya. Oglądamy stare seriale z Cliffem i Rickiem. To nie są przypadkowe ujęcia z czapy, mają one swój sens i cel jaki chce przekazać reżyser.

ocenił(a) film na 5
darek_sith

Wymieniłeś prawie wszystkie dialogi w filmie. xD Z Pacino spoko, ale większość to normalne dialogi - nie opisałbym ich jako efektowne.

Porównaj sobie z Pulp Fiction albo Wściekłymi psami - tamte dialogi pamięta się po 20 latach. Ile z tych, które wymieniłeś będziesz pamiętał za pół roku?

Domyśliłem się co miały te sceny znaczyć, ale po prostu nie było w tym żadnej energii, czegokolwiek. Ja poprzeczkę Quentinowi stawiam jednak wyżej niż hollywoodzkim wyrobnikom.

Kolejny mój zarzut: Tych kawałków było za dużo. W efekcie zapamiętałem jedynie cover "California Dreamin" - reszta muzyki do przesłuchania raz i zapomnienia, jak cały ten film.

adamcpdst

Wyjąłeś mi te słowa z ust.

adamcpdst

Dokładnie!

ocenił(a) film na 8
darek_sith

Tez dokładnie taka myśl mnie naszla w trakcie seansu, że to najdojrzalszy film w jego tworczosci

ocenił(a) film na 5
darek_sith

Nie prawda. Nie wiem czy zauważyłeś ile scen było marnujących czas ekranowy? Np. po koleji - lektor gadający w szczegółowy sposób co się stało przez 6 miesięcy (jakby to kogoś niesamowicie interesowało) - przechodzi do długiej sceny lądującego samolotu, przechodzi do spowolnionej sceny jak Dalton z żoną idą przez lotnisko z "fajerwerkami" w postaci ciągniętego za nimi bagażu... Przechodzi do kolejnej sceny jak idą po lotnisku, ale już w normalnym tępie... Kuśwa - jakby Tarantino wstawił gdzieś pomiędzy scenę rosnącej trawy to nadal ludzie by go uznawali za boga. Film jest do dupy - a widzę ostatnio trend mówiący o "dojrzałości" tego filmu. Czyli według was dojrzałość jest równoznaczna z byciem nudnym? Wobec tego idźcie być "dojrzali" gdzie indziej.
I nie chodzi tylko o "brak krwi" - ale o brak CZEGOKOLWIEK.

ocenił(a) film na 9
AndcRew

Scena z lotniskiem ma ciąg dalszy we wprowadzeniu do tego co się będzie działo feralnego sierpniowego dnia okraszona genialną piosenką Rolling Stone's "Out of time".
No i jest tam pewien przekaz, który jest tłem dla całego filmu - kończy się przyjaźń Cliffa i Ricka - kończy się pewna epoka dla nich oraz rok 1969 - kończy się pewna epoka dla kina.
Oglądanie tego filmu bez znajomości kontekstu wiele odbiera widzowi, dlatego rozumiem Twoją ocenę.

ocenił(a) film na 5
darek_sith

Właśnie zobaczyłem literówkę w mojej ocenie... zmęczony byłem. Faktycznie - epoka tego filmu, jej kinematografia, jak i historia morderstwa jest mi kompletnie obca - ale ubarwianie filmu przez dodanie klimatycznych piosenek i świetnych, bajecznie odwzorowanych lokacji, okraszonych pięknymi widokami i świetną pracą kamery... dla mnie po prostu nie działa - film to nie jest teledysk, ale historia którą chce nam przekazać. Historia jest według mnie jałowa, i da się ją przedstawić kilkoma niewielokrotnie złożonymi zdaniami. Wydawało mi się w trakcie filmu że Tarantino chciał żeby ten film przypominał trochę Biga Lebowskiego - ale w Bigu opowieść działała, dialogi i sytuacje były czasami tak absurdalne że wywoływały naturalny śmiech. Tu nie ma ani tego, ani tego - nawet końcowe sceny wydawały się wymuszone, tak jakby Tarantino chciał pokazać że jeszcze się nie wypalił. Szkoda że tyle pieniędzy zostało wpompowane w tak mierny scenariusz, bo potencjał był.

ocenił(a) film na 6
AndcRew

Popieram,dokladnie jak piszesz.

ocenił(a) film na 8
AndcRew

Przepraszam, że wtrącam się w ten wątek ale naprawdę nie dowierzam w to co czytam. Tarantino chciał zrobić coś a la Big Lebowski? Big Lebowski braci Coen to komedia kryminalna z wyraźnym wątkiem fabularnym. I film od początku do końca zainteresowany jest rozwiązaniem zagadki. Gdyby usunąć wątki komediowe i zmienić całe tło wydarzeń to sama historia sprawdziła by się w kryminale z lat 40 czy 50. Dziewiąty film Tarantino to zaś sentymentalna i nostalgiczna podróż do końca lat 60. Jest to "zlepek scen" budujący wspomnienie epoki i klimat tych lat. Tarantino chciał zrobić coś w stylu Amerykańskiego graffiti, Uczniowskiej balangi, Stań przy mnie, Ostatniego Seansu Filmowego czy nawet Grease gdzie reżyser-twórca odbywa filmową podróż do lat dzieciństwa czy młodości. W tych filmach też nie ma wyraźnych fabuł, historia nie musi zmierzać w jakimś konkretnym celu. Często nie ma tam też wyraźnej pointy. Mamy za to wyraźnych bohaterów i klimat. Są to rodzajowe sceny budujące klimat czy nastrój minionej epoki. I film Tarantino przez 2 pierwsze godziny czymś takim właśnie jest. Nie ma tam zbyt wiele akcji ale też nie musi być. I fakt albo się to kupuje albo nie ale porównanie filmu Tarantino do Big Lebowskiego jest co najmniej nietrafione.

ocenił(a) film na 6
QTJacques

No właśnie zlepek scen i to chyba najgorsze w tym filmie,pomijając połowę scen,które nużą(np.ta w kinie,z Pacino w restauracji i można tak wymieniać).

ocenił(a) film na 8
aronn

W moim temacie, tym wyżej na forum wyjaśniam czemu służy scena z Pacino w restauracji. Gdyby jeszcze jakaś kwestia dotycząca filmu Cię nurtowała możesz napisać mi prywatną wiadomość :)

ocenił(a) film na 6
QTJacques

Każda scena ma jakiś cel a przynajmniej dla rezysera ale te sceny nudziły i to mówi fan QT!

ocenił(a) film na 5
QTJacques

Może nie chciał zrobić czegoś ala, ale musisz przyznać że postać grana przez Pitta bardzo go przypomina, z tym że nie miała żadnej komediowej podstawy, ani walorów przez które można tę postać polubić.
Wiedziałem że dla tych którym się ten film podoba słowo "klimat" będzie kluczem. Ale to już zależy od własnego punktu widzenia - dla mnie klimat został zniszczony ciągłym przedłużaniem i brakiem fabuły, przez co nazywam ten film niewykorzystanym potencjałem.
To tak jakby reżyser zrobił film wojenny i 90% czasu ekranowego kręcił sceny w obozie, gdzie pokazywałby żołnierzy chodzących po wybiegu w zwolnionym tempie - wiem że głupie porównanie, ale taki film zaraz znalazłby grono odbiorców mówiących że jest to kino "dojrzałe" i że ta dzisiejsza młodzież chce tylko mordobicia i krwi.

ocenił(a) film na 10
adamcpdst

Widać dzisiejsza młodzież lubi krew i tylko krew. Django było tragiczne od połowy mogło się podobać wyłącznie psychopatom. A ten film prawdziwa rewelacja. Totalna rewelacja. Gra aktorska fenomenalna po prostu dla innego widza.

ocenił(a) film na 5
Tomkos_fw

Gra DiCaprio ok, Pitt na automacie jak w większości filmów, Margot Robbie - ładna buzia, ale co ona tu zagrała właściwie? Pacino tak samo, on takie role gra obudzony w środku nocy.

I tak dalej, i tak dalej.

ocenił(a) film na 8
adamcpdst

Pitt wypada lepiej od DiCaprio i jest najjaśniejszym punktem tego filmu.

ocenił(a) film na 5
ikcibaZlewaP

Najjaśniejszym może i tak, bo chodzi w jaskrawej koszuli, ale moim zdaniem DiCaprio zagrał lepiej - ok, miał bardziej zniuansowaną rolę, ale wciąż.

ocenił(a) film na 8
Tomkos_fw

Django tragiczne, tylko dla psychopatów? Dziwniejszej opinii nigdy nie słyszałem. Nie jestem psychopatą, a film mi się bardzo podobał ;)

Tomkos_fw

Straszy Cię chłopcze, Django było znacznie lepsze od tego gniotełka.

adamcpdst

Zgadzam się!

ocenił(a) film na 9
adamcpdst

Ja przez te 2,5 godziny ani razu nie odczuwalem nudy. Powiem wiecej nie moglem doczekac sie zakonczenia, w tym sensie, ze film mnie niesamowicie wciagnal. W ogole zakonczenie rozlozylo mnie na lopatki, wywolalujac skrajne emocje - smiech i smutek. Smiech z rozroby w domu Daltona, a smutek ze wzgledu na prawdziwe, tragiczne zakonczenie tej historii. W ogole ja w tej koncowej scenie widze pochwale powszechnego dostepu do broni
Plusy nowego filmu Tarantino:
-genialna rola Brada Pitta
-swietny soundtrack
-dialogi
-walka Cliffa z Brucem Lee

kuba_sarek

W ogole zakonczenie rozlozylo mnie na lopatki, wywolalujac skrajne emocje - smiech i smutek. Smiech z rozroby w domu Daltona

T to jest właśnie ta publika Tarantino.
Ludzie na ekranie się szlachtują i palą żywcem i to jest śmieszne.
To samo było na sali kinowej.

Taka luźna uwaga.

Pozdrowionka.

ocenił(a) film na 6
adamcpdst

SPOJLERY!!!

Dokładnie. Brakowało typowych dla Tarantino dialogów i scena jatki jakaś mało krwista jak u niego, za zwyczaj koniec jest wręcz absurdalnie przesądzony, tutaj mamy scenę, którą spokojnie można włożyć do jakiegokolwiek horroru o psychopacie. Na plus, świetnie zagrali DiCaprio i Pitt, sekwencja z podwożeniem dziewczyny na farmę aż do wyjazdu stamtąd, DiCaprio dający dupy na planie a potem dający z siebie wszystko i ta mała dziewczynka, która mu pomogła, no i przyjacielski sparing:-)

ocenił(a) film na 5
Luukasz

No tak, dokładnie taki film na 5-6/10. Gdyby nie zrobiłby go Tarantino i gdyby nie zagrali tam Pitt i DiCaprio to pies z kulawą nogą by się nie zainteresował.

adamcpdst

There is no dick! Zauważyłeś ile tam jest odniesień do amerykańskiego kina? Z naszej polskiej perspektywy nawet większości nie widać - szczegóły, postacie, niuanse. QT nieźle się napracował, jednocześnie bawiąc i widz aby należycie docenić proces twórczy, powinien wysilić się na tzw. research po seansie.

ocenił(a) film na 5
OLD_VHS

Ojej, przepraszam, że jestem tylko Polakiem, który ziewał na tym filmie, bo nie umiał zobaczyć odniesień, których nie było widać. xD

Na szczęście czytając takie wypowiedzi jak Twoja ziewam zdecydowanie rzadziej niż podczas seansu!

ocenił(a) film na 9
darek_sith

Świetnie napisane i podsumowane. Każdy, kto pójdzie na Pewnego Razu w… Hollywood w celach wyłącznie rozrywkowych, mocno się zawiedzie. Quentin Tarantino przygotował dla nas małą lekcję kina w bardzo przystępnej i barwnej formie. To nie jest film dla… fanów Tarantino, zachwyconych Pulp Fiction, Bękartami Wojny czy Django, którzy oczekują od Niego podążania tą samą ścieżką z typowymi dla niego rozwiązaniami akcji i nieprzewidywalnością (choć tej oczywiście nie zabraknie). To nie jest również film dla osób, które nie obejrzały w życiu żadnego westernu, nie wiedzą kto to jest Steve McQueen, nie słyszeli o Sergio Corbuccim czy nie znają okoliczności śmierci Sharon Tate… chociaż nie… zaraz, zaraz… dla nich też jest ten film! :) W ten sposób po seansie nadrobią być może zaległości i dowiedzą się m.in., że Corbucci nakręcił Django i był źródłem inspiracji dla wielu filmów.

Więcej w recenzji "na gorąco" po seanse. http://ekgkina.blogspot.com/2019/08/pewnego-razu.html

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones