Film obejrzałam w Gdyni tylko dla Śląska i Mariana Dziędziela. I wcale nie żałuję! "Piąta pora
roku" pokazuje, że w Polsce można zrobić udaną komedię romantyczną - naprawdę
zabawną i szczerze wzruszającą. Dawno nie śmiałam się w kinie na polskim filmie, dawno
nie słyszałam też, żeby publiczność tak żywo reagowała. Może tajemnica tkwi w tym, że do
filmu zaangażowano naprawdę dobrych aktorów, scenariusz wciąga, a dowcipy nie są
wymuszone. To niby takie proste, a mało komu się udaje.