ale zgadzam się, że w cieniu "My Fair Lady". Zwłaszcza Audrey Hepburn nie do pobicia jako Eliza. Widziałam fragmenty sztuki i słyszałam piosenki w wykonaniu Julie Andrews, może byłaby wspaniała w filmowej roli Elizy, ale tego się nie dowiemy. Wendy Hiller natomiast zagrała dobrze, nawet dostała nominację do Oscara, ale niestety jej kreacja nie zapada tak w pamięć. Do tego brakowało mi tych wspaniałych piosenek z musicalu. Ciekawostką dla mnie była zmiana w zakończeniu w stosunku do oryginalnej sztuki, sugerująca związek Elizy i Higginsa. Tym bardziej ciekawa, że współautorem scenariusza był sam Shaw.