Wierz mi, to nie jest wina dubbingu, widziałam film w wersji z napisami, a efekt był ten sam. Celem dubbingu jest to, żeby jak najbardziej upodobnić sposób mówienia do oryginału, więc jeśli Pazura mówił, jakby był napity, to Depp w filmie mówił w bardzo podobny sposób. Pazura jest akurat jednym z naszych najlepszych aktorów dubbingowych, więc nie sądzę, aby to on spaprał aż tak robotę.

Nie podzielam tej uwagi.Jest at samo sprytny i błyskotliwy aj wcześniej ale fakt zdarzało się że był pijany.

Po prostu Jack grał załamanego pechowca któremu nic nie wychodzi, a to dlatego że ta wiedźma od Barbossy odebrała mu jego szczęście. Wystarczy oglądać film z czystym umysłem a nie sugerować się poprzednimi częściami. Jak miał zagrać postać której nic ostatnio nie wychodzi i stracił dosłownie wszystko? Dla mnie ok film, ale czuć było różnicę poziomów w porównaniu do poprzednich części.

Mnie się wydaje, że te disneyowskie wytyczne co do postaci Sparrowa wpływają na to jak ta postać wygląda od czwartej części. Póki przy tym Verbinski siedział to Sparrow miał moc. A teraz niestety nadeszła era robienia filmów dla zysków z zabawek i gadżetów dla dzieci, niżeli dla zysków z po prostu dobrego kina. To samo dopadło gwiezdne wojny.

Czy to wina Deppa że tak zagrał Sparrowa? Chyba nie. Wydaje mi się że tak została napisana ta postać w tej części. Musiał być fajtłapowaty, wypalony jako pirat, bo tak wymagał scenariusz. W końcu trzeba pamiętać, że w tej części, Sparrow jest już dość starym piratem :P . Dlatego ma to jakiś sens ;) .
Znowu pod sam koniec filmu Sparrow już taką fajtłapą nie jest. No w sumie jest, ale nie aż taką jak na początku...

Czy sama postać Jacka nie miała być właśnie taka? Od początku widzimy, że nawet załoga go opuszcza, bo jak twierdzą "szczęście go opuściło". Może i to wypalenie Deppa, a może i wypalenie Wróbla po 5 latach nie udanej próby odczarowania Czarnej Perły z butelki

A myślałem, że tylko ja odniosłem wrażenie, iż Johny'emu Deep'owi w ogóle nie chce się grać w y filmie. Już od pierwszych scen wyglądało to tak, jakby robił to na siłę, byle tylko. Miałem złudzenie, że może to wina scenariusza, ale nie, jednak nie.
Po scenie w więzieniu (czyli po jakichś trzydziestu minutach filmu) miałem pewność, że tym razem to już nie jest Kapitan Jack Sparrow, a jakaś marna podróbka.
Aha, oglądałem wersję z napisami, więc nie mowa tu o polskim dubbingu, gdyż ten to już w ogóle jakaś patologia.
W tym Jacku już nie ma Jacka. Nie ma w tym pasji i zaangażowania. Ani trochę go tutaj nie uświadczyłem.