Na początek - nie ma to jak pół godziny pisać swoją recenzję, po czym finalnie dostać komunikat "Nie znaleziono strony o podanym adresie. Prosimy odświeżyć, lub zalogować się ponownie na stronę główną" czy jakoś tak. Ale do sedna: Film był dobry. Bez większych rewelacji, ale typowy film o Piratach z Karaibów się udał. Co mi się podobało:
- piękne widoki, muzyka, typowy dla serii humor(prosty, ale miejscami śmieszny)
- Kapitan Jack nadal jest pierdołą :D
- Turner Jr. także jest pierdołą :D
- Pomysł na okręt przeklętej załogi(trochę zbyt fantastyczny jak dla mnie, ale oryginalny)
- W końcu jakieś bitwy morskie. W poprzedniej części tego brakowało.
- Śmierć Hectora. W końcu trochę dramatyzmu, ale i tak pewnie jakoś przeżyje xD
Co mi nie podeszło:
- zbyt długa sekwencja z kradnięciem banku. Mogli to trochę skrócić.
- Nie żebym był jakimś znawcą, ale konie "na bank" miałyby tyle siły, by pociągnąć cały budynek, który nie był przecież tylko z drewna?
- mimo że muzyka na plus, to jednak trochę zbyt mała różnorodność soundtracków. Jakby te same 2-3 nuty były powielane non stop.
- Nowy outfit Barbossy. Lepiej mu było w tym starym.
- śmierć antagonisty - w porównaniu do otoczki śmierci swoich poprzedników(wiry wodne, tonące okręty, klątwy itpd) tutaj było dość zwyczajnie - śmierć od szabli i upadku.
- końcówka filmu - na szybkiego posklejane sceny radości i odnalezienia swoich "szczęść" przez bohaterów. Właściwie moim zdaniem scena z Willem i Elką wciśnięta tak na siłę. Mogli to nieco inaczej rozegrać.