Recenzja spoko, ale sorry... ten film jest płaski, powtórzony, w żadnem sposób nie zaskakuje, ani nie widać w nim teatralnego kunsztu, który był widoczny w pierwszych trzech częściach (zmiana reżysera nie wyszła na dobrze, zwłaszcza, że ten pierwszy zakończył historię w trylogii). Praca kamery standardowa, dialogi nie umywają się do tych z pierwszych części. Nawet nie dali rady wymyślić innego atrybutu dla Salaazara niż jabłko? Wojska są tu jedynie przesuwane z jednego kąta w drugi, nie widać ich potęgi ani ilości. Brak charakterystycznych postaci. Zauważcie, że Gibbs, Marty (karzeł) pojawią się an ekranie, ale prawie na nim nie grają. Nie kreują przestrzeni, dialogów czy nie nadają pewnego tonu swoją osobą co było widoczne w poprzednich częściach.Nie stanowią ważnego elementu, są scenografią. Jack Sparrow? Stracił na swojej inteligencji, polocie, kreatywności i fantazji. Jest mierny jak reszta jego kompanii, tak został tu przedstawiony. Powrót do bohaterów z pierwszej serii? Niby okej, ale ich pojawienie, sam na to pomysł i wykonanie prędzej mi mówi: "wrzućmy ich, najlepiej wszyskich na koniec, byleby byli. Stary widz będzie cieszył się, dobrze zaopiniuje film co się przełoży na recenzje = większa publika = więcej kasy." Nie znajduję w ich pojawieniu się na ekranie niczego co mógłbym nazwać zabiegiem artystycznym. Wybuchające statki, ten sam schemat historii i sam pomysł na nią, mdława gra aktorów... Ktoś kto lubi zwykłą siekanę i odgrzewane, lekko zmieniane historię to przejdzie, ktoś kto wymaga od kina czegoś więcej. No niestety.