Panna Smyth stojąca uparcie na klapie szafotu podczas próby ratunku przypomniała mi uciekającego Rickona tuż przed jego śmiercią. Wystarczyło zrobić krok w bok, sznur był wystarczająco długi. Nie mówiąc o tym, że przy takiej długości sznura zabiłoby ją ewentualnie uderzenie o ziemię, nie zaś zerwanie kręgów czy uduszenie. Było też kilka innych błędów, ale akurat nie pamiętam:(
Oraz zarzucam Elizabeth bycie wyrodną matką - olanie 10/11 latka, ktory wypływa sam w morze w nocy...
Ale to szalona komedia, tu się wybacza takie oczywiste niedociągnięcia:)
Film w porządku, bardzo podobny schemat jak przy Bournie, trzy pierwsze części spójne, kolejna niczym spin-off, trochę o dupie Maryni, piąty film powraca do korzeni - i super:)