Wiecie co? Przez ogromny sentyment do Piratów za to jacy byli i pomimo czasu próbują być jestem w stanie ich polecić fanom serii.

Jednak nic nie odda tej epickości Trylogii, z wielowymiarowymi postaciami, z baśniową przygodą pełną humoru, umiejętne łączenie wątków i gatunków stworzyły naprawdę wspaniałe kino. Kapitan Latającego Holendra- Davy Jones i jego niespełniona miłość, ikona serii- Jack Sparrow- pełen sprytu pirat z urzekającym wdziękiem, miłosny wątek Willa i Elizabeth, Cutler Beckett pragnący podporządkować morze pod władanie Kompanii Wschodnioindyjskiej, fantastyczne sceny walk, pojedynków, bitew morskich, Kapitan Barbossa, naprawdę niezłe dialogi, cudowna muzyka i zdjęcia. To wszystko złożyło się na filmy które pokochaliśmy, wczuliśmy się w tą podróż na Karaibskie morze i kibicowaliśmy nieugiętemu Jackowi i reszcie bohaterów. Dlatego też pojedyncza część serii nie ma szans na pokonanie jakiejkolwiek wcześniejszej odsłony cyklu, gdyż Trylogia jest tak naprawdę całością.

Sentymentalny powrót na morze jest przyjemny, jednak co muszę z przykrością stwierdzić...Drogi Kapitanie należy przybić do portu...jesteś już zmęczony...czas odpocząć.

Wierzę, że mnie zrozumiecie. Z chęcią możemy podyskutować.