Skromna, niskobudżetowa produkcja, którą jednak przyjemnie się ogląda. Aktorsko wybija się Richardson, dużo słabiej młody MacNicol.
Smok wybija się ewidentnie wśród efektów specjalnych. nie jest specjalnie duży i często jest ukrywany w półcieniach, ale gdy się pojawia to widać kawał porządnej roboty. W filmie są też 2 lub 3 smoczki które też wyglądają świetnie.
Aż taki bardzo skromny może nie jest, bo sam smok to kawał kapitalnej roboty, zresztą chyba najfajniejszy (pod względem wyglądu) smok, jakiego widziałem w fantasy, bardzo zresztą inteligentnie, stopniowo ukazywany. Problemem tego filmu jest co innego. Reżyser chyba nie wiedział do końca, czy chce zrobić familijną baśń (to w końcu produkcja Disney'a zdaje się) czy mroczne fantasy dla dorosłych i wyszło takie nie wiadomo co. Na dodatek pewne wątki nie są w sposób satysfakcjonujący rozbudowane, jak wątek dziewczyny, króla, chrześcijaństwa, czarnoksiężnika... wszystko jakby po łepkach... I jeszcze zupełnie chybiona muzyka Alexa Northa. A szkoda, bo miał ten film potencjał na prawdziwego klasyka gatunku.
Zgadzam się ze wszystkim, może poza muzyką - ona jest dobra. Smok zas jest nie tylko zrobiony pięknie, ale i ciekawie - mianowicie jest to jedyny film, w którym na dużą skalę zastosowano technikę animacji zwaną "Go-motion". Jest to swoiste połączenie tradycyjnej animacji poklatkowej ("Stop-motion") z mechanicznie poruszanymi kukłami. Daje to dużo większą płynność niż animowanie poklatkowe. Technika ta miałaby przed soba wielką przyszłość, ale niestety za rogiem czaił sie już komputer...
ja bym nawet w tych czasach takie coś zrobił w filmie :) to o wiele lepsze od pozbawionego klimatu władcy pierścieni
Akurat trylogia Władca pierścieni ma klimat. Najbardziej pierwsza część.
Dużo gorzej pod tym względem prezentuje się Hobbit z bardzo sztucznymi efektami.
Muzyka może i dobra sama w sobie, jeśli ktoś lubi mało tonalne orkiestrowe granie, natomiast w kontekście filmu moim zdaniem (i jak wiem, nie tylko moim) chybiona zupełnie. Przydałoby się tu bardziej standardowe dla lat 80. granie z filmów fantasy. Coś pokroju muzyki Trevora Jonesa z "Ciemnego Kryształu".
Ten wątek chrzescijaństwa mnie dobił... Gościu zabija smoka, a oni "Dzięki ci Panie za ocalenie nas przed tą piekielną szkaradą! bla bla bla" Nie no... przegięcie.
Mi chodziło o fakt, że widać co się stało, a ludzie twierdzą, że to zasługa siły wyższej. I nie przyjmują do wiadomości, że może Bóg zesłał ratunek w postaci tego kolesia.