Z politowaniem czytam te "miażdżące" opinie. To takie typowo sztubackie - tamten film był super, czyli remake na pewno będzie do chrzanu. A nie jest. Mimo niemal dosłownego podobieństwa między filmem Hoopera a Kenana (który z resztą nie kryje, że film jest na podstawie tamtej opowieści) - są to dwa różne filmy, oba bardzo dobre. A dzieli je ponad trzydzieści lat...
Dla mnie to remake jest lepszy (choć obu filmom wystawiłem ocenę identyczną). To wszystko.
Chyba wiem (?) dlaczego - remake jest odważniejszy, o czym być może zdecydowały zupełnie inne możliwości techniczne. W głębokiej tajemnicy powiem, że według mnie też jest lepszy i też dałem identyczne oceny ;)
Ja zrobiłem to dlatego, że oryginał był momentami strasznie naiwny i/lub śmieszny (drzewo, pajacyk itd., co prawda tu też to było, ale mniej odczuwalne). Aktorstwo też lepsze, a ponadto więcej Carol Anne. Zakończenie satysfakcjonuje - rodzina ucieka przed drzewem, w oryginale - wystawienie telewizora (który przecież nie wciągnął dziewczynki, a jedynie przekazywał jej głos; ten motyw niestety pociągnięto też w pierwszym sequelu). Po siostrę idzie brat powodowany wyrzutami sumienia - o wiele lepsza motywacja niż ta przerysowana miłość matki do córki w oryginale, nadekspresyjnie zagrana przez JoBeth Williams).
Ale mimo wszystko oryginał to klasyk, choć się zestarzał.