To skandal, że twórcy w założeniu patriotycznego filmu dopuszczają się błędu w pierwszym wersie narodowego hymnu dosłownie w każdej scenie, w której jest śpiewany.
Zapamiętajcie sobie zakute łby, że w Mazurku Dąbrowskiego (ani w Pieśni Legionów z 1797 r.) NIGDY nie było słowa "póki", który swoją drogą jest rusycyzmem. Żenada.
Gdyby nie to - 7/10.
Nie ma to najmniejszego znaczenia. W wyrażaniu swoich opinii jestem pryncypialny i nie są one uzależnione od ich siy przebicia. Kiedy szef FBI popełnia gafę odnośnie tzw. "polskich obozów koncentracyjnych", to piszę do niego długi list. Fakt, że kilka tygodni później pokajał się w mediach, ale to na pewno nie mój wpływ. Niemniej dla mnie o kwestia odwagi cywilnej. Dlatego daję świadectwo, choćby 50% Polaków nie znało słów własnego hymnu, albo nie dbało takie rzeczy.
Oceny dałem dwie: jedna teoretyczna (potencjalna), a druga praktyczna (ostateczna), nie dlatego, ze chciałem, tylko z konieczności. Słowa hymnu w filmie patriotycznym to niezwykle ważki element, więc jeśli już się pojawią, a w "Popiełuszce" ma to miejsce 3 razy, to powinny być prawdziwe. Błąd, jakiego dopuścili się twórcy jest nie tylko skandaliczny, ale przede wszystkim szkodliwy dla samego obrazu. Słysząc sowiecką wersję "Mazurka" z rusycyzmem "póki", widz nie ma wrażenia, że ogląda film o Polsce, tylko o Polsce z krzywego zwierciadła, nieautentycznej, niewiarygodnej, nieatrakacyjnej (tutaj: kulturowo) i nie własnej, tylko tej z przemówień sowieckich troglodytów oraz ich robotnicznych wychowanków, którzy wiele zdążyli się nauczyć, ale siły zabrakło do słów polskiego hymnu. Media nie powinny promować takiego wzorca kulturowego.
I to właśnie jest żałosne- sprowadzać ponad dwugodzinny film do jednego słowa. Co z tego, że to ważne dla nas słowo, w odniesieniu do całego filmu nie ma znaczenia. Typowa przesadna polskość. Tak samo w przypadku "Wałęsa. Człowiek z nadziei" - daję 1, bo Wałęsa współpracował ze służbami. I co z tego? Co to ma do filmu? Co?
P.S. Masz krostę na kostce, ale jesteś brzydki.
Moja ocena odnosi się do treści filmu, a nie życiorysów osób, które zostały w nim przedstawione, zaproponowana analogia wydaje się być nietrafna.
Myślę, że owo słowo jest tutaj kluczowe, znamienne i symboliczne - w żadnym razie nie może być porównane do "krosty" w niewidocznym miejscu: "Przykro mi, nie jesteś piękny".