Byłam na prapremierowym pokazie (i gdyby nie darmowy bilet oraz prośba koleżanki, ominęłabym ten tytuł szerokim łukiem) i próbowałam znaleźć jakieś zalety "Porad na zdrady". Znalazłam jedną - gra Czeczota. Stąd 2, a nie 1. Wad nie będę wymieniać - czego złego można się spodziewać po komedii romantycznej, zostało w tymże filmiku zawarte.
Jeśli ktoś koniecznie potrzebuje filmu na typowe odmóżdżenie (czasami niektórzy się w ten sposób relaksują - nie potępiam, ich sprawa), to można zmarnować te 2 godziny życia i obejrzeć.
Szkoda, że takie filmy powstają i do tego nazywane są filmami.