Film przede wszystkim ujmuje klimatem- półmrok, chłód, niepokój. Niepozorne
blokowisko, zwyczajne życie zwyczajnych ludzi gdzieś w latach '70-'80 w Szwecji, nudne,
szaro-bure aż do bólu- tutaj też może zagnieździć się wampir, jak się okazuje nie mają
one patentu na chylące się ku ruinie zamczyska czy secesyjne/ wiktoriańskie domy ;)
Historia nie przejaskrawiona, nie udziwniona, konsekwentnie dość szorstka i nieco
perwersyjna w odbiorze, bez dorabiania zbytecznej filozofii. Podoba mi się także
metafora wieku dojrzewania we wrogim środowisku- demony, z jakimi musi zmierzyć się
12-letni Oskar w szkole czy na podwórku ("koledzy") są o wiele straszniejsze niż
wampirzyca za ścianą , są upiorni w swej skłonności do poniżania, zadawania bólu,
łamania słabszych. Eli nie ma wyboru, morduje, by przeżyć, jest potworem, jest
zaprogramowana na niszczenie ludzi, ale mnie najbardziej przerażały właśnie te
dzieciaki, o zarumienionych buziach, jasnych oczach, w których nikt nie dopatrzyłby się
takiej bezwzględności, takich pokładów agresji i pogardy. Wymiar społeczny i
psychologiczny tego filmu jest naprawdę świetnie rozwinięty. Bawi mnie natomiast
kategoryzowanie go jako horroru, bo nim nie jest, pewnie amerykańska wersja (której
nie oglądałam i chyba nie obejrzę) jest wykreowana na dreszczowiec, szwedzka to dobre
studium psychologiczne, dramat społeczny. I przykład na to, że prawdziwe zło wkrada
się cichaczem w nasze monotonne uporządkowane życiu, niszczy po cichu naszych
bliskich, tylko my tego nie zauważamy - jak matka Oskara nie zauważała, że jest bity
przez rówieśników, osamotniony, skryty aż doszło do tragedii. I nie potrzeba wcale
demonów, by przeżywać horror. Fascynujemy i interesujemy się złem z gazet, powieści,
Internetu, plotek, a nie widzimy tego, które dzieje się obok.
Dla mnie 8/10 :)