Może wstyd się przyznać, ale film "Przeminęło z wiatrem" obejrzałam po raz pierwszy dopiero teraz. Dużo o nim słyszałam i w końcu stwierdziłam, że ja też muszę go zobaczyć i wyrobić sobie opinię. Fantastyczna historia, poruszyła moje serce. Pewnie jak większość Pań byłam zachwycona piękną historią miłosną Scarlett O'Hary i Rhetta Butlera, a Clark Gable w roli Rhetta był boski. ;) Z jednej strony trochę żałuję, że ta historia nie skończyła się happy endem, jednak z drugiej myślę, że właśnie dzięki takiemu zakończeniu ten film ma swój niepowtarzalny urok i nie jest banalny.
Ja też. Kupiłam nawet w niedzielę specjalnie odtwarzacz DVD żeby było gdzie odtwarzać. :)
On zawsze będzie ją kochał, a ona też gp kochała zawsze, ale że była młodziutka jak go poznała nie rozumiała miłości i wierzyła w ideały, tak jak wszyscy z Południa, Rett potrafił się unieść ponad to i gdzieś w głębi wiedział że ona go kocha choć sama tego nie wie, coś się w nim wypaliło, ale na pewno nie miłość do Scarlett
jak oni się mijają gdy on podpity bierze ją do sypialni- słynna scena ona w czerwonej podomce- Rett niesie ją po schodach do sypialni i rano widać po humorze Scarlett, że było namiętnie i takiego silnego mężczyżny jej potrzeba a nie Ashley`a , którego zawsze musiałaby ciągnąć za sobą,
albo wtedy, gdy spadła ze schodów i straciła dziecko, przecież chciała mu powiedzieć radosną nowinę, on urażony nie zauważył tego, czekała pod drzwiami żaląc się Melanie, a przecież Scarlett woła Retta a Mammy tego nie słyszy
Pamiętacie jak śni się jej, że biegnie przez mgłę i czegoś szuka, ale nie wie czego i końcowa scena już realna po śmierci Melanie jak rozumie wreszcie, że kocha Rett`a i biegnie ulicami Atlanty przez mgłę do Retta- jeżeli tego nie zauważyliście to książka to uwidacznia , dla mnie piękna miłość<3
Też myślę, że Rett tak po prostu nie mógłby przestać kochać Scarlett. Szczególnie, że czekał na nią tyle lat. Czytałam książkę i również zauważyłam, że ta końcowa scena z filmu to ten wiecznie nękający sen Scarlett. W końcu się dowiedziała co kryje ta mgła i w końcu zrozumiała, że to Rett jest tym, którego kocha i to on jest jej bezpieczną przystanią w życiu.
Przyznam się, że książka też mi się bardzo podobała i wiele wyjaśniała. Film nie był aż tak szczegółowy, nie ukazywał wszystkich uczuć bohaterów oraz moim zdaniem nie ukazywał aż takiej niechęci do Scarlett jaką żywili wszyscy gdy była żoną Franka Kennedy'iego. Choć uwielbiam czytać to jednak i tak wole film. ;)
Powiem szczerze, że ciężko mi było zabrać się do tego filmu - 1939 roku, prawie 4 godziny oglądania, niemniej fakt, że to klasyk zmusił mnie to zobaczenia go i co?
I jestem oszołomiony. Tak piękna historia wyśmienicie opowiedziana, świetnie ukazana, do tego dbałość o każdy szczegół, genialna gra aktorska (może z wyjątkiem tej młodej murzynki ze skrzeczącym głosem co odbierała poród), i przede wszystkim świetnie dobrani aktorzy pod względem dopasowania wyglądu do charakteru - jednym słowem wszystko było idealne.
Film oglądałem z otwartą japą dosłownie. No i chyba jedna z najpiękniej ukazanych miłości mężczyzny do kobiety w historii kina. Ta chemia między Kapitanem a Scarlett - no fenomenalnie.
Wszystko w tym filmie się zgadzało, no i właściwie wszystkie możliwe oblicza miłości.
Mnie chłopaka ten film wrył w ziemię po prostu, a najlepsze w tym filmie jest to, że w ogóle się nie zestarzał - oglądając go nie zwraca się uwagi, że ma kilkadziesiąt lat.
Szaleńcza miłość Kapitana, i Scarlett jako typowa kobieta - baby nigdy nie wiedzą czego chcą. Jak można tak męczyć faceta który tak ją kochał? Wredna małpa... ale co by nie mówić wzbudza sympatię u oglądającego bo z taką dziewczyną nie można by się nudzić.
10/10 z czystym sercem ;)
znowu go ogladnelam, ten film jest swietny!!! ale ksiazka jeszcze lepsza i wiele waznych watkow pomineli. Ale i tak film jest tak dobry, ze nie trzeba krecic nowej wersji.
tak zgadzam się i to jak była u niego we więzieniu po pieniądze na Tarę, gdzieś w sercu liczyła, ze będzie Jego i posmakuje go, ale on się powściągnął i czekał, aby wreszcie zauważyła, że go kocha-
podobny motyw jest w Plotkarze, choć to nie porównywalnie nie to samo, ale ta miłość Chucka- złego chłopca, podobne spojrzenie jak Rett i Blair kapryśna jak Scarlett, a kochają się szalenie:)
film cudowny , historia piękna , Clark Gable przystojny , (można dalej wymieniać) .. :) idealnie po prostu xD
Od tego filmy zaczęła się moja miłość do Clark'a Gable ;) obejrzałam z nim "Ich noce" fantastyczna komedia, polecam !! ;)
poza tym ponad wszystko najlepszy film <3 Rett i Scarlett - True Love tak czytam Was i czytam i chyba muszę go obejrzeć znów, bo oszaleję i wracam znów do książki, razem och i ach
Jak drugi raz czytałam książkę (pierwszy przeczytałam z ciekawości) to zatrzymywałam się na momentach ujętych w filmie, nie mogłam się doczekać, każdego ich spotkania
prawda jest taka,że my kochamy niegrzecznych chłopców o tym dzikim spojrzeniu, a wy kapryśne, ale silne kobiety i takie związki są najlepsze, najbardziej intensywne, namiętne i prawdziwe
Polecam "W poszukiwaniu deszczowego drzewa" Edwarda Dmytryka.
Znacznie bardziej zdecydowanie występuje po stronie czarnoskórych Amerykanów. Jednocześnie jest równie epicki co "Przeminęło z watrem", zrobiony z porównywalnym rozmachem. No i obsada równie doborowa: Elizabeth Taylor, Montgomery Clift, Eva Marie Saint i Lee Marvin.
Film kompletnie zapomniany z zupełnie dla mnie niezrozumiałych powodów. Ale po co szukać daleko - po prostu nie jest nigdzie emitowany, to jak ma być pamiętany. A szkoda.
Mam film "W poszukiwaniu deszczowego drzewa" - owszem, piękny i ma swój specyficzny urok, ale moim zdaniem, to nie to, co "Przeminęło z wiatrem".
Książkę czytałam z zapartym tchem, potem przyszła kolej na film. Arcydzieło! Uważam, że wszystko było wspaniałe, tylko odtwórca roli Ashleya mnie zawiódł... Co do dalszych losów: zabrałam się za czytanie "Scarlett" i... nie polecam! Jeśli chcecie sobie popsuć aurę tajemniczości - proszę bardzo. Ja po kilku stronach odłożyłam. Wolę wersję Autorki.
Właśnie się zastanawiałam czy warto przeczytać te dalsze losy. Jestem nastawiona dość sceptycznie, bo wiem, że to pisał ktoś inny.
I wczoraj po raz kolejny obejrzałam sobie "Przeminęło z wiatrem" ( leciało na tvn7 wczoraj ) ;) Nadal ten film mnie zachwyca ;)
Leciało, leciało z chęcią bym Cię zawiadomiła, ale tego dnia nie miałam neta, a dowiedziałam się, że puszczają film całkiem przypadkowo ( czyli pstrykałam po kanałach i natrafiłam na niego ) ;)
Ach, nic się nie stało. A tak przy okazji to zauważyłam że obejrzałaś też inne filmy z Clarkiem.XD
Miałam szczęście, że wpadł w moje rączki film "Ich noce" i oczywiście musiałam skorzystać z takiej okazji i go zobaczyć. ;D Mam jeszcze "Skłóceni z życiem" i "Bunt na Bounty" z Clarkiem Gable, ale niestety jak na razie nie mam czasu, żeby sobie obejrzeć.
"Skłóceni z życiem" to przede wszystkim film Marilyn Monroe ! Scenariusz napisał specjalnie dla niej jej były mąż, dramaturg Artur Miller, bo chciał ją pokazać w roli dramatycznej. Jak później mówił, film przedstawia ją samą - samotną, niezrozumianą, szukającą miłości. Dla Marilyn Monroe i Clarka Gable był to niestety, ostatni film.
"Skłóceni z życiem" ujawniają według mnie olbrzymi talent dramatyczny u MM. Niestety, tak późno. Mam wrażenie, że została ona niesłusznie zaszufladkowana w roli komediowych blondynek, choć i te mają swój urok. Najbardziej jednak szkoda mi, że "Skłóceni z życiem" zostali tak bardzo zmiażdżeni przez krytykę.
Pozdrawiam :)
Zwłaszcza, że to jeden z najlepszych filmów w karierze Marylin Monroe a krytycy jak czasami im się zdarza nie wiedzieli czego się czepiać.
Ta krytyka ich totalnie zmiażdżyła. MM wylądowała w szpitalu psychiatrycznym kilka dni po premierze, a Gable dostał niedługo potem zawału serca. Mam coraz większą empatię co do MM, zważając na okoliczności.
A o tym wszystkim nie wiedziałem. To znaczy wiedziałem, że Clark zmarł na zawał jeszcze przed premierą, że dla obu były to ostatnie filmy (był to tez jeden z ostatnich filmów Clifta). Nie wiedziałem natomiast, że np. Marylin wylądowała w psychiatryku. O tym jeszcze nie wiedziałem.
Patrzyłam na "Skłóceni z życiem" i bardzo mi się podobał ten film. Nie wiem czemu krytycy tak się czepiali.
A wiesz oni czasami jak się na coś uczepią to są w stanie czasami za byle co obsypać jeden film garścią Oscarów lub garścią Malin. Oczywiście takie filmy jak "Quo Vadis" czy "Gone with the Wind","Ben Hur" słusznie nazgarniały Oscary w wielu kategoriach ale znam przypadki gdy jakiś film nazgarniał nagród a były filmy lepsze, które nagroda ominęła.
Powtórka z rozrywki, czyli na tapecie po raz kolejny "Przeminęło z wiatrem". Ten film jednak nigdy mi się nie znudzi.;)