Już po tytule i budżecie nie należy oczekiwać udanego horroru, jednak można to potraktować jako "odmóżdżacz", brutalną filmową rozrywkę niskich lotów. Co mi się podobało - samo nawiązanie do słynnej bajki, krwawa wariacja na temat "Kubusia Puchatka" to coś czego jeszcze nie było; pomysł oryginalny tyle że wykonanie słabe. Scenografia - większość scen rozgrywa się w lesie na jakimś odludziu więc można stwierdzić że klimat jest, oraz jakaś tam atmosfera grozy, gdy postacie są w pobliżu morderców. Sposoby uśmiercania ofiar, jak na tak niskobudżetowy film nawet pomysłowe. Kostium obleśnego Puchatka fajny, gorzej już z Prosiaczkiem.
Na minus przede wszystkim żeńskie postacie, które praktycznie nie mają osobowości i historii; o głównej bohaterce dowiadujemy się tylko że chodzi do terapeuty z powodu wcześniejszego prześladowania przez stalkera co i tak nie ma związku z główną osią fabuły, a jedna z dziewczyn to typowa instagramowa typiara, tak w skrócie. Fabuła prosta jak cep, pewnie nie ona jest najważniejsza w takich filmach jednak tutaj ciągle ma się odczucie że mamy do czynienia z jednak prymitywnym dziełem. Gra aktorska słaba, postacie od razu do zapomnienia o czym wspomniałem wcześniej. I jeszcze niewybaczalny błąd albo celowe pójście twórców na łatwiznę - dlaczego zostały tylko dwa "zwierzęta"?
Widziałem już dużo jeszcze gorszych filmów więc ocena taka jaka jest; to jest filmowe byle co jeśli jednak nie oczekiwać niczego dobrego i odpowiednio wczuć się w klimat to można w miarę miło spędzić czas przy seansie