Arcydzieło w swoim gatunku. Ocieka Transgresją - polecam dla zdystansowanych. Dla spiętych pulp fiction, forest i inne bajki.
Dla mnie 10/10 szkoda że nie żyłem w tych czasach i miejscu
sory źle podpięłam swoją wypowiedź. To miało być do założyciela tematu. Twoją ironię załapałam :D
Pisałem w formie żartobliwej ale ja naprawdę za bardziej wartościową rzecz mam Flamingi niż jakiegoś tam Gumpa, który w sumie też jest w porządku, hehe.
Nie porównywałem filmów tylko napisałem że bajki są dla spiętych;), miło że jest nas więcej lubiących flamingi
ok w takim razie musiałam Cię źle zrozumieć ;) przepraszam. Pozdrowienia dla wszystkich fanów flamingów :D
dziękuję za pozdrowienia! właśnie oglądałem po raz nie wiem który scenę z babs i jajkami, to jest nieśmiertelnie zabawne.
http://www.youtube.com/watch?v=lPRKE0TKbTk&list=FLZ_8ZPvNlJTnY0ARdKKVEYA&feature =mh_lolz
i bonus
http://www.youtube.com/watch?v=LFyzpa6Ml0g&feature=player_embedded#!
Ja za chwilę oglądam, bo jestem fanką dziwactw. Ale bajki dla spiętych też lubię, przynajmniej te, które wymieniłeś. :D
Ocenił bym ten film o wiele lepiej gdyby ktoś inny zagrał rolę divine, wiem że pasowała do roli najobżydliwszej osoby na ziemi, ale dla mnie to jednak za wiele.
Arcydzieło to za dużo powiedziane. Niewątpliwie ten film zasługuje na miano kultowego, ma poza tym (tu moja subiektywna ocena) specyficzny klimat amerykańskiego prowincjonalizmu, jak np. w "To" (1990).
8/10
Masz rację, arcydzieło, ale chyba wiem skąd ta oceną. Film jest po prostu zbyt specyficzny i większość ludzi zwyczajnie nie zaakceptuje klimatu filmu. Dla nich to po prostu głupie, tanie i obrzydliwe widowisko dla zwyroli.
Bullshit. Film jest kiepski. Transgresja? Nie on pierwszy i nie ostatni. Na ogół lubię dziwne i niecodzienne kino. Twórca Flamingów jak chce to potrafi, ale tutaj skupiła się na szokowaniu - treści jako takiej nie ma. Film ma dużo nużących momentów. Kilka fajnych pomysłów i to wszystko. Trochę dystansu, ten film jest specyficzny i dziwny - fakt, ale oceniać go tylko przez ten pryzmat jako arcydzieło ? przegięcie. film technicznie niczym filmidła h.g. lewisa. no ale wszystko znajdzie swoich amatorów. dziwi mnie tylko wasze podejście, jakoby wy wybrańcy potrafili unieść coś tak niecodziennego, a niska ocena (choć nie taka niska) wynika z tego że motłoch po prostu tego nie ogarnia.
Film kiepski. Pogódźcie się z tym.
Racja, film jest "gniotem" jeżeli będziemy go interpretowali jak każdy inny film. Ten film to camp. Uważam go za arcydzieło, ale nie kina na miarę filmów Kurosawy, Kubricka, czy Coppoli, ale na miarę kina campu które po prostu trzeba lubić. Film zwyczajnie Ci się nie podobał o czym pisałem w pierwszym poście. To żaden ambitny film z ukrytym przesłaniem, którego tylko nieliczni mogą docenić, tylko obrzydliwa komedia klasy B z tak dziwnym i niesmaczny poczuciem humoru i klimatem, że jak wcześniej wspomniałem "większość ludzi zwyczajnie nie zaakceptuje". Gdyby ten film był by niczym innym jak zwykłym kiepskim i (najważniejsze) nudnym filmem to nikt by o nim nie pamiętał, nie był by otaczany takim kultem, a ta rozmowa najpewniej nie miała by nawet miejsca. Jakim cudem natknąłeś się na ten film? Na pewno gdzieś słyszałeś, albo czytałeś o tym filmie (i z pewnością to nie była sama krytyka), bo w polskiej telewizji nie znajdziesz czegoś takiego (chyba w żadnej nie znajdziesz). Ja kocham ten film za dosłownie każdy aspekt: ścieżka dźwiękowa, wspaniale zła gra aktorska, nietypowi bohaterowie, masa obrzydliwości w dosłownie każdym aspekcie i ich autentyczność (chyba wszystko poza gore i gwałtami było naprawdę), dialogi, humor no i klimat. Różne znajdziesz recenzję, skrajne, jednak bez problemu można znaleźć portale internetowe w których ten film jest uwielbiany.
Wiem, czytałam (jestem ona) fragmenty jego autobiografii pamiętam, że było coś w stylu : "nie lubię filmów z przesłaniem, jestem dumny, że moje filmy tego nie mają". - przynajmniej nie udawał, że jest inaczej - wycięte z kontekstu, odnośnie jego pierwszych produkcji, tłumaczenie może nie perfekcyjne, ale sens zachowany. Już pomijam fakt, że dla mnie sam reżyser trochę pozerowaty, najpierw zgrywał dziwaka, a później tworzył bardziej pod masy. I te filmy o wiele lepiej mu wyszły, dlatego nie mogę nazwać go zupełnie marnym w tym co robił. Ktoś może argumentować to tym, że skoro chciał zarobić to musiał się podporządkować (to już moje prywatne odczucie - ale dla mnie takie coś traci na znaczeniu). Nietypowe obrazy na długo zostają w pamięci, nadal mam scenę z kurczakiem ze zmiażdżonym łbem przed oczami. Tak samo jak nie zapomnę pamiętnego "one man one jar" - ale czy to o to chodzi? Szokować i dzięki tej reakcji zostać zapamiętanym jest łatwo - GG Allin - ale czy był dobrym muzykiem? O losie, NIE. Chociaż wiadomo w takich stylach muzycznych to często liczy się szczęście. Różowe szokują, są gniotem (i moim zdaniem) nie tyle w kontekście innych filmów, a nawet w samym nurcie camp. Tu oczywiście nasze zdanie może mijać się o lata świetlne - (moja opinia więc proszę nie linczować) ścieżka muzyczna fakt - boska, jednak nie jest to muzyka oryginalna, więc mogę tylko wysłać kwiaty twórcom piosenek, gra aktorska żenująca [sztuczna, męcząca, trochę teatralna] - jestem świadoma, że Watersowi to nie przeszkadzało i nie silił się na lepszych aktorów, dialogi nudne, nic nie wnoszące, humor? dla mnie zerowy, jop - obrzydliwy, ale to także mnie nie rajcuje, mało wyszukany technicznie. Wiem, że na każdą wadę tego filmu można odburknąć - tak miało być. Jednak w moim odczuciu to wcale go nie ratuje. Bo to można zastosować w wielu przypadkach, skoro coś jest skonstruowane tak jak jest, w przypadku filmów - to znaczy, że zapewne tak miało być, taki zamysł.....Na film trafiłam w związku z midnight movies, wyczytałam w książce, że jest taki awangardowy filmik, a no ja będąc całkowicie znudzona.... od dawna nie zobaczyłam nic w czym bym się zatopiła, to od razu się zabrałam. I wielkie rozczarowanie. A największy minus? Scena z kurczakiem. Nie lubię oglądać śmierci żywych stworzeń w tak niesmacznych warunkach. Brak możliwości identyfikacji, świadomość, że gdyby nie obrzydliwość to bym zupełnie zapomniała o tym filmie, a lubię być zainteresowana na kilku płaszczyznach. Harmony Korine, to zdecydowanie najlepszy reżyser, który robi filmy niesmaczne. Nie musiało być scen jedzenia shitu, gwałtów, seksu zoofilsko-bezzębnego, żeby zapadał mi w pamięć, a też na pewno operuje dziwactwem, tylko w innym stylu, bardziej moim. I zwróć uwagę, na średnią filmu, jego Gummo przy większej ilości głosów mają dobrą średnią. Wiem, że to nie wyrocznia, ale też wyznacznik. Bo film jest ciężki, nie zbyt ładny, a jednak lepiej odebrany, chyba wierzę w ludzi ;p
Możesz uważać jak chcesz, ale ja nadal uwielbiam Różowe Flamingi, co nie zmienia faktu, że wciąż nie do końca właściwie interpretujesz film Watersa. Nie porównał bym go do Gummo- po pierwsze, Flamingi to połączenie exploitation z czystą czarną komedią- groteskowe, kiczowate, campowe (tandetna mówiąc prościej), film który ma wyglądać amatorsko, ma być zagrany sztucznie i teatralnie, a wszelkie efekty specjalne mają być zrobione tak sztucznie jak to możliwe. Film jest dużo bardziej zbliżony do produkcji Tromy- filmów które są połączeniem tandety, amatorszczyzny, kiczu, campu i czarnej komedii epatującymi wszystkim co złe i obrzydliwe. To nie jest dramat, który po przez szokowanie, chce ujawnić mroczniejszą naturę człowieka, czy też zadbać o jak największy naturalizm, niczym Salo, albo wspomniane Gummo.
Awangardowe na pewno pod jednym względem- sposobem szokowania widzów. Różowe Flamingi powstały w 1972, były to czasy kiedy panowała wyjątkowo surowa cenzura, gore dopiero raczkowało, i mało kto w ogóle był na tyle odważny, żeby poruszać takie kwestie jak gwałt, zoofilia, homoseksualizm itd. Do dzisiaj mało który film ukazuje zoofilskie gwałty, ekshibicjonizm, seks oralny, zjadanie psich odchodów, spermę i seks oralny, a to wszystko bezpośrednio pokazane, bez zabawy montażem.