pominąwszy fakt, iż obraz ten całkowicie mija się z prawdą historyczną (co nie było trudne do przewidzenia) to jest on skrajnie nudny i bzdurny. od idiotyzmów i pytań bez odpowiedzi aż się roi: skąd do cholery na ten przykład służący Kaliguli nazywa się Midas? i czemu właściwie głównym bohaterem jest tu Kaligula, skoro równie dobrze mógłby się nazywać Tomasz Knapik i wyszłoby na to samo. choć to akurat nietrudno odgadnąć: postać niesławnego cesarza miała działać jako wabik na naiwnych widzów i skusić ich do obejrzenia tego badziewia. przestrzegam więc: ani to kino eksploatacji, ani tym bardziej film historyczny z prawdziwego zdarzenia. miejscami ma on chyba ambicje zgrywać się na jakiś "dramat władzy", ale przynosi to koszmarne rezultaty. tytułowy bohater "Caligula's slaves" jawi się jako jakaś bez przerwy łkająca niemota. złe aktorstwo, permanentny brak scen przemocy i nieciekawa, wlokącą się niemożebnie akcja - to główne składowe tego poronionego filmu. jest na pocieszenie drobna dawka erotyki, ale bynajmniej nie jest to powód aby sięgać po tą pozycję. dawno już mi się tak nie dłużył żaden seans. lepiej trzymać się z dala.