pozbawionego tandety towarzyszącej przełomu tamtej dekady z następną, jak również samego Steve Martina, którego z wiekiem doceniam chyba coraz bardziej.
Natomiast zachowanie głównej bohaterki wyjątkowo odrażające. Sama fabuła, chcąc nie chcąc, jest ciekawą obserwacją dotyczącą funkcjonowania takich osób; narcystycznych, zapatrzonych w siebie, ale finalnie - bardzo płytkich i nie mających zbyt wiele zaoferowania.