PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=114904}

Rozpustnik

The Libertine
6,9 27 759
ocen
6,9 10 1 27759
5,6 5
ocen krytyków
Rozpustnik
powrót do forum filmu Rozpustnik

Na uwage zasluguje muzyka (u mnie rzecz b. wazna), gra (jak zawsze sprawdzil sie Depp) jak rowniez zdjecia. Reszta mnie nie ujela, aczkolwiek fanom teatru moze sie spodobac. W sumie udzielila mi sie troche nutka dekadencji nazwijmy to i dlatego moja ocena to 8/10. Dziekuje za uwage.

ocenił(a) film na 6
Kryan

Ja polubiłam na samym początku;) Mógł być wielki, mógł przejść do historii jako geniusz- pogrzebał to wszystko na własne zyczenie. ale od początku do końca był postacią w 100% pozytywną i- wbrew założeniu twórców- wzbudzającą szczerą sympatię. Przynajmniej we mnie;)

alexno

Szczerze, polubilem, ale znienawidziłem samego siebie...

ocenił(a) film na 10
BMF

Cóż to za pytanie? Oczywiście, że tak. żył tak jak nie jeden z nas by chciał, ale nie ma na to odwagi. Był skończonym egoistą i cynikiem i nie bał się do tego przyznać. Robił co mu się podobało, bo mógł. Takiego dokonał wyboru. Szczerze mówiąc podziwiam go za to, ponieważ sama zawsze zastanawiam się nad konsekwencjami swoich wyborów.
Depp jak zwykle świetny. Muzyka była bardzo dobra, przynajmniej według mnie. Za to z reżyserskiego punktu widzenia film mnie raczej nie powalił. żałuję tylko, że trafił do naszych kin tak późno.

ocenił(a) film na 6
Klaudia999

Faktycznie, jeśli patrzeć na rezyserię/scenariusz to były pewne niedociągniecia, ale pomimo to film był świetny i utwierdził mnie w przekonaniu, że Depp to geniusz- mówię to nie jako zakochana fanka(?!) tylko jako osoba, która uważa "Żonę astronauty" za film godny obejrzenia. Bo załóżmy, że tam by Deppa nie było, tylko Chad Murray albo jakakolwiek inna gwiazdeczka hollywood. Pytanie za sto punktów: ile by z filmu zostało? I czy pozostała by osoba, która po dwóch godzinach nie spała by smacznie...? NIE. Bo to właśnie Johnny jest przerażająco autentyczny zarówno jako rozpustny artysta i diaboliczny kosmita (swoją drogą na miejscu Jillian bym tak nie wybrzydzała;) Może jestem bezkrytyczna w stosunku do kilku aktorów/reżyserów etc, ale poczucie smaku jeszcze nie najgorsze mam;)

alexno

Też nie miałam problemów z polubieniem Johna Wilmota. Zresztą obserwując zachowania innych z jego otoczenia dziwnie łatwo mi było zrozumieć jego postępowanie. Owszem był nieprzyjemny, ranił ludzi i nie liczył się ich uczuciami, ale nie był z tego powodu szczęśliwy. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że im bardziej był nieszczęśliwy tym z większą pasją niszczył siebie i wszystko wokół. Dążył do wolności za wszelką cenę? Bo być może, że w tym pustym świecie tylko ona miała/ma? sens

ocenił(a) film na 7
Kryan

zgadzam się z Wami wszystkimi w 100% :)) Depp zagrał jak zwykle genialną rolę, to już chyba tradycja, że filmy z nim są bardzo dobre :)) całe życie jego bohatera bardzo kontrowersyjne i tak jak napisała Klaudia999 nie jeden z nas chciałby tak żyć - co jest święta prawdą ! Robił co chciał, życie przeżył jako jedną wielką imprezę, gardził wszystkim i wszystkimi i był kontrowersyjny aż do bólu i mimo to, że był wysmiewany przez lud, szydzili z niego to i tak zdołał wzbudzić w sobie szacunek i poparcie, potrafił jako kompletny kaleka i wrak człowieka przekonać ludzi do swojej opinii :) film ogólnie ciężki, nie dla każdego, co było widać na sali (5 osób), ale wart obejrzenia :))
pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Kryan

zgadzam się z Wami wszystkimi w 100% :)) Depp zagrał jak zwykle genialną rolę, to już chyba tradycja, że filmy z nim są bardzo dobre :)) całe życie jego bohatera bardzo kontrowersyjne i tak jak napisała Klaudia999 nie jeden z nas chciałby tak żyć - co jest święta prawdą ! Robił co chciał, życie przeżył jako jedną wielką imprezę, gardził wszystkim i wszystkimi i był kontrowersyjny aż do bólu i mimo to, że był wysmiewany przez lud, szydzili z niego to i tak zdołał wzbudzić w sobie szacunek i poparcie, potrafił jako kompletny kaleka i wrak człowieka przekonać ludzi do swojej opinii :) film ogólnie ciężki, nie dla każdego, co było widać na sali (5 osób), ale wart obejrzenia :))
pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Kryan

zgadzam się z Wami wszystkimi w 100% :)) Depp zagrał jak zwykle genialną rolę, to już chyba tradycja, że filmy z nim są bardzo dobre :)) całe życie jego bohatera bardzo kontrowersyjne i tak jak napisała Klaudia999 nie jeden z nas chciałby tak żyć - co jest święta prawdą ! Robił co chciał, życie przeżył jako jedną wielką imprezę, gardził wszystkim i wszystkimi i był kontrowersyjny aż do bólu i mimo to, że był wysmiewany przez lud, szydzili z niego to i tak zdołał wzbudzić w sobie szacunek i poparcie, potrafił jako kompletny kaleka i wrak człowieka przekonać ludzi do swojej opinii :) film ogólnie ciężki, nie dla każdego, co było widać na sali (5 osób), ale wart obejrzenia :))
pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Kryan

oczywiście, John Wilmot w wydaniu Deppa jest nader interesującą i wzbudzającą sympatie osobą:) Jakies dziewczyny przywitały go piskliwym "łiiii!!!" i gdyby Wilmot uszłyszał ten wisk byłby z pewnością wściekły. Muzyka bardzo udała sie Nymanowi, a zdjęcia w zgniłozielonej barwie wpłynęły tylko na korzysc filmu. Ogólne wrażenia sa pozytywne. A Morton jest świetną aktorką.

ocenił(a) film na 7
jolalojalna7

Polubiłam :) Dla mnie John nie był wcale szczęśliwy, nie ma też za co go podziwiać. Był postacią fascynującą, ale na pewno nie godną podziwu. Przez życie szedł tak jak chciał, nie oglądając się na nic i na nikogo. Sprawiał ból innym i sobie, i robił to ciągle, na okrągło... To postawa typu: ,,pokażę wam, zrobię wam na złość i odetnę sobie rękę!" albo powiedzmy w prostrzy sposób: na złość mamie odmrożę sobie uszy. Dlatego był tak fascynujący. Nie chciałabym tak żyć, bo to wcale nie jest wolność. To ułuda wolności i zakuwanie się we własne kajdany, które wszyscy podziwiają, bo tak ładnie błyszczą. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
Kryan

Ja go polubiłam już na samym początku. Szczerze mówiąc film mi się podobał, ale jednak czego ś jak dla mnie ww nim zabrakło. Zadzwiła mnie ejdna rzecz: Johnny Depp zagrał tak rewelacyjnie, poprostu jakby to prawdziwy człowiek opowiadał swoje losy. NIEZWYKŁE. a mimo to film nie odniósł kasowego sukcesu. poprostu trochenie to dziwi. No i powiem, ż ejak usłyszałam prolog, to mnei zatkało i pomyślałam "boż ena co ja poszłam do kina!" Ale chyba było to wywołane tym, że byłam KOMPLETNIE sama na sali, a wcześniej nawrzeszczał na mnie bileter. Ach, ta wredna Lizzy, czy jak jej tam. Przy niej on był tak szczęsliwy...

ocenił(a) film na 8
martini215

Wrr, piszę to drugi raz przez mój "ukochany" error na filmwebie, a więc wybaczcie - nie będzie to ten sam tekst pisany z weną, lecz jedynie jego odtworzenie [za pewne marne, gdyż pisane w gniewie :/]

Bycie samemu na sali podczas tego seansu, ja osobiście nazwałabym szczęściem ;-) Początkowo przeżywałam to, co Ty z bileterem itd. Już cieszyłam się, że będę sama, gdy przyszły 3 dziewczyny. Widać było od razu, że trafiły tam przyciągnięte jedynie tytułem i Depp’em - chciały zrobić sobie babskie wyjście. W połowie seansu zaczęły wysyłać smsy itd., czym mnie trochę rozpraszały. Kiedy tylko Rochester przestał przemawiać na końcu, niemalże wybiegły z sali. Jedyne, za co mogę im podziękować, to za to, że ze względu na mnie nie rozmawiały - dziękuję bardzo moje panie! :-)

Jak ktoś z moich poprzedników już wspomniał, jest to film bardzo trudny do odbioru. Niewielu jest ludzi, którzy oglądając filmy zwracają uwagę na grę aktorską, scenariusz, reżyserię, zdjęcia, muzykę itd. Większości film albo się podoba, albo nie - często nie potrafią nawet uargumentować dlaczego. W tym przypadku ludzie nie zwracający na te rzeczy uwagi od razu odrzucą ten film. Gra aktorska – chyba nie muszę jeszcze raz powtarzać, że znakomita – z takim gronem aktorów nie mogło być inaczej. Nie można szczędzić pochwał nikomu z aktorów! Scenariusz – wg mnie trochę niedopracowany, było kilka niespójnych scen dla mnie; opowieść posiada również parę złotych myśli. Z taką historią mogło być o wiele lepiej! Reżyseria – nie zachwyca, ale też nie jest beznadziejna czy zła! Znajdzie się kilka znakomitych perełek w filmie. Najwspanialszy był dla mnie prolog i epilog. Zdjęcia – ogólnie dobre, ale zmieniłabym parę ujęć – głownie chodzi mi o teatr. Muzyka – tutaj krótko: już zaczęłam szukać OST’u! :-)

A czy polubiłam Wilmota? Niektórzy pisali, że jest to banalne pytanie. Dla mnie jest ono o wiele bardziej skomplikowane. Nie wiem czy można nazwać mych uczuć do tej postaci „lubieniem”. Oczywiście sympatia jakaś tam zaiskrzyła, ale bardziej jest to zrozumienie i współczucie. Na pewno był on wielką osobą z naprawdę dużą odwagą. Mało kogo stać na to, by myślał, mówił i robił to, na co ma ochotę. Dlatego też ludzie nie szczędzili mu z urąganiem i szydzeniem. Nie pasowało im to, że w wielu przypadkach mówił im prawdę o nich samych... Człowiek chce uchodzić za idealnego – szczególnie przed samym sobą. „Zobaczy drzazgę w cudzym oku, ale w swoim nie zobaczy belki”. Nigdy osoba wytykająca przywary innych nie była akceptowana... a że przy tym był on geniuszem, to tym bardziej trzeba było go niszczyć... Jak to powiedział Rochester: głupcy i zazdrośnicy – nie jeden zazdrościł mu odwagi itd. Przy tym wszystkim był on strasznie zadufany w siebie... Tak właściwie jedyną rzeczą, której się bał, był on sam... Widać to w rozmowie z Lizzy w scenie po przerwaniu gry w karty. Dokładnie znał siebie samego i dlatego się siebie bał. Stąd, moim zdaniem, wzięły się wszystkie jego uzależnienia. Krzywdził najbardziej sam siebie, nie tylko innych ludzi. Był to kontrowersyjny człowiek i próba odegrania go wymagała wielkiego talentu i odwagi. Depp jak zwykle wyszedł z tego obronną ręką. Można powiedzieć, że rola ta pisana była pod tego aktora. Nie mogę wyobrazić sobie kogokolwiek innego w jego miejsce. Zawsze wypada w najlepiej w najbardziej kontrowersyjnych rolach.

Nie brak tu postaci, których portrety psychologiczne zostały oddane znakomicie, a jeszcze lepiej zbudowane. Elizabeth [żona], Lizzy, służący, prostytutka, Harris, Karol oczywiście...
Postacią, z którą najbardziej się zżyłam była Elizabeth, żona Rochestera. Ona była chyba największą ofiarą Rochestera. Za wszystkie lata szczęścia z nim musiała zapłacić ogromną cenę. Widać, że ona naprawdę jego kochała. Bo niby skąd indziej brałaby siłę, by znosić te wszystkie upodlenia: romanse, traktowanie Rochestera, ciągłą niechęć ludzi... Mimo tego wszystkiego ciągle czekała na jego powrót [choćby scena, w której Rochester przysyła portret z małpą]. Gdy powraca do niej zbity niczym pies, umierający, ma siłę by walczyć o niego... Nie tyle co o jego zdrowie, ale o jego duszę.
Zachwycił mnie również Służący – sam Rochester nie przypuszczał, że trafił mu się chyba najwierniejszy sługa, którego można byłoby sobie wyobrazić. Ciągle trwał przy nim. „- Pamiętam, że rozstaliśmy się na wsi...? – Tak panie, powrócił pieszo.” To on opiekował się nim i służył mu do ostatniej chwili – to nie sam moment śmierci Rochestera był dla mnie wzruszający, lecz scena w której Walnijkij [? – nie pamiętam dokładnie tłumaczenia na j. polski, ani jego oryginalnego imienia] żegna się ze swoim zmarłym panem i oddaje liberię...
Tak samo prostytutka....

Dobra, koniec! Za bardzo się rozpisałam. Z komentarza zrobiła się paplanina psychologiczna czy co tam – zapewne przez godzinę, o której to piszę [jest 1:45, przez ten serwer opublikuję to za pewne jutro...]. Muszę wreszcie zażyć trochę snu!
Dobranoc :-)

PS. I wybaczcie mi tą paplaninę ;-) Rozpisałam się "troszeczkę" ;-)

ocenił(a) film na 4
apple_blossom

Zaraz po napisach końcowych pomyślałam ze wskoczę na filmweba i opisze swoje odczucia co do filmu. No ale po przeczytaniu powyższego posta... :)
Johnny Depp - oczywiście perfekcjonista do bólu, choć Morton nie była gorsza... Muzykę mam nadzieję, że uda mi się jakoś zdobyć, może ktoś posiada i może mi wysłać? (zzimroodek@gmail.com) będę ogromnie wdzięczna :) Zdjęcia jako takie nie rzuciły mi się w oczy, poza tą zgniłą zielenią na tle mgły (lub odwrotnie)
A czy polubiłam Johna Wilmota?
Przy prologu, tak. Zdecydowanie tak, ale potem z kolejnymi minutami filmu gdy można było dostrzec jego własną słabość i pogrążanie się w gruzach z tak wielkiego geniuszu to ta sympatia przerodziła się w litość, żal... Hrabia Rochester pozostawił po sobie pewien niedosyt a przede wszystkim lekcję dla nas wszystkich rodem z desek teatru Ogólne wrażenia po filmie pozytywne, dość mocno mnie zaskoczył, polecam – choć nie wszystkim.

ocenił(a) film na 8
martini215

Wrr, piszę to drugi raz przez mój "ukochany" error na filmwebie, a więc wybaczcie - nie będzie to ten sam tekst pisany z weną, lecz jedynie jego odtworzenie [za pewne marne, gdyż pisane w gniewie :/]

Bycie samemu na sali podczas tego seansu, ja osobiście nazwałabym szczęściem ;-) Początkowo przeżywałam to, co Ty z bileterem itd. Już cieszyłam się, że będę sama, gdy przyszły 3 dziewczyny. Widać było od razu, że trafiły tam przyciągnięte jedynie tytułem i Depp’em - chciały zrobić sobie babskie wyjście. W połowie seansu zaczęły wysyłać smsy itd., czym mnie trochę rozpraszały. Kiedy tylko Rochester przestał przemawiać na końcu, niemalże wybiegły z sali. Jedyne, za co mogę im podziękować, to za to, że ze względu na mnie nie rozmawiały - dziękuję bardzo moje panie! :-)

Jak ktoś z moich poprzedników już wspomniał, jest to film bardzo trudny do odbioru. Niewielu jest ludzi, którzy oglądając filmy zwracają uwagę na grę aktorską, scenariusz, reżyserię, zdjęcia, muzykę itd. Większości film albo się podoba, albo nie - często nie potrafią nawet uargumentować dlaczego. W tym przypadku ludzie nie zwracający na te rzeczy uwagi od razu odrzucą ten film. Gra aktorska – chyba nie muszę jeszcze raz powtarzać, że znakomita – z takim gronem aktorów nie mogło być inaczej. Nie można szczędzić pochwał nikomu z aktorów! Scenariusz – wg mnie trochę niedopracowany, było kilka niespójnych scen dla mnie; opowieść posiada również parę złotych myśli. Z taką historią mogło być o wiele lepiej! Reżyseria – nie zachwyca, ale też nie jest beznadziejna czy zła! Znajdzie się kilka znakomitych perełek w filmie. Najwspanialszy był dla mnie prolog i epilog. Zdjęcia – ogólnie dobre, ale zmieniłabym parę ujęć – głownie chodzi mi o teatr. Muzyka – tutaj krótko: już zaczęłam szukać OST’u! :-)

A czy polubiłam Wilmota? Niektórzy pisali, że jest to banalne pytanie. Dla mnie jest ono o wiele bardziej skomplikowane. Nie wiem czy można nazwać mych uczuć do tej postaci „lubieniem”. Oczywiście sympatia jakaś tam zaiskrzyła, ale bardziej jest to zrozumienie i współczucie. Na pewno był on wielką osobą z naprawdę dużą odwagą. Mało kogo stać na to, by myślał, mówił i robił to, na co ma ochotę. Dlatego też ludzie nie szczędzili mu z urąganiem i szydzeniem. Nie pasowało im to, że w wielu przypadkach mówił im prawdę o nich samych... Człowiek chce uchodzić za idealnego – szczególnie przed samym sobą. „Zobaczy drzazgę w cudzym oku, ale w swoim nie zobaczy belki”. Nigdy osoba wytykająca przywary innych nie była akceptowana... a że przy tym był on geniuszem, to tym bardziej trzeba było go niszczyć... Jak to powiedział Rochester: głupcy i zazdrośnicy – nie jeden zazdrościł mu odwagi itd. Przy tym wszystkim był on strasznie zadufany w siebie... Tak właściwie jedyną rzeczą, której się bał, był on sam... Widać to w rozmowie z Lizzy w scenie po przerwaniu gry w karty. Dokładnie znał siebie samego i dlatego się siebie bał. Stąd, moim zdaniem, wzięły się wszystkie jego uzależnienia. Krzywdził najbardziej sam siebie, nie tylko innych ludzi. Był to kontrowersyjny człowiek i próba odegrania go wymagała wielkiego talentu i odwagi. Depp jak zwykle wyszedł z tego obronną ręką. Można powiedzieć, że rola ta pisana była pod tego aktora. Nie mogę wyobrazić sobie kogokolwiek innego w jego miejsce. Zawsze wypada w najlepiej w najbardziej kontrowersyjnych rolach.

Nie brak tu postaci, których portrety psychologiczne zostały oddane znakomicie, a jeszcze lepiej zbudowane. Elizabeth [żona], Lizzy, służący, prostytutka, Harris, Karol oczywiście...
Postacią, z którą najbardziej się zżyłam była Elizabeth, żona Rochestera. Ona była chyba największą ofiarą Rochestera. Za wszystkie lata szczęścia z nim musiała zapłacić ogromną cenę. Widać, że ona naprawdę jego kochała. Bo niby skąd indziej brałaby siłę, by znosić te wszystkie upodlenia: romanse, traktowanie Rochestera, ciągłą niechęć ludzi... Mimo tego wszystkiego ciągle czekała na jego powrót [choćby scena, w której Rochester przysyła portret z małpą]. Gdy powraca do niej zbity niczym pies, umierający, ma siłę by walczyć o niego... Nie tyle co o jego zdrowie, ale o jego duszę.
Zachwycił mnie również Służący – sam Rochester nie przypuszczał, że trafił mu się chyba najwierniejszy sługa, którego można byłoby sobie wyobrazić. Ciągle trwał przy nim. „- Pamiętam, że rozstaliśmy się na wsi...? – Tak panie, powrócił pieszo.” To on opiekował się nim i służył mu do ostatniej chwili – to nie sam moment śmierci Rochestera był dla mnie wzruszający, lecz scena w której Walnijkij [? – nie pamiętam dokładnie tłumaczenia na j. polski, ani jego oryginalnego imienia] żegna się ze swoim zmarłym panem i oddaje liberię...
Tak samo prostytutka....

Dobra, koniec! Za bardzo się rozpisałam. Z komentarza zrobiła się paplanina psychologiczna czy co tam – zapewne przez godzinę, o której to piszę [jest 1:45, przez ten serwer opublikuję to za pewne jutro...]. Muszę wreszcie zażyć trochę snu!
Dobranoc :-)

PS. I wybaczcie mi tą paplaninę ;-) Rozpisałam się "troszeczkę" ;-)

ocenił(a) film na 9
Kryan

i bijmy oklaski za zdjęcia! Świetnie, że nie obserwowaliśmy tego tak jak w zwykłych filmach, z boku, lecz brlaiśmy udział w akcji, kamera, w której nie zawsze miesci się cała głowa, czy podskakuje w powozie na wybojach.

ocenił(a) film na 8
martini215

zdjęcia,muzyka i oczywiscie Depp najlepszy!:)

ocenił(a) film na 8
Viva_La_South_Park

Ja też polubiłam Johna Wilmota już na samym początku ;] Choc Wilmot był awanturnikiem, pijakiem bez żadnych zasad zaintrygował mnie i zapewne nas wszystkich. Johnny Depp jak zawsze zagrał bardzo dobrze, ten film pokazuje jaki jest z niego świetny aktor który potrafi wcielic się w niemal każdą rolę.

Kryan

Mi tam bardziej było żal Johna Wilmota
Johnny Depp - jak zwykle cudowny.
W "Rozpustniku" grały 3 osoby z "Dumy i uprzedzenia"

Golden_Rose

Dokładnie to grały cztery osoby z "Dumy i uprzedzenia": Rosamund Pike, Kelly Reilly, Tom Hollander i Rupert Friend.

Arwena_2

a dokladnie to 4 osoby z Rozpustnika graly w Dumie i uprzedzeniu - Rozpustnik powstal wczesniej

Kryan

Ja polubiłam:) co z tego, że był rozwiązły. Człowiek ma zdradę zapisaną w genach. Poza tym gdyby Wilmot miałby być podobny do Deppa to cieszyłabym się nawet z takiej jednej nocy. Jeśli chodzi o nieco ordynarne sztuki możnaby powiedzieć, że lubiał nazywac rzeczy po imieniu:). Jak mówi przysłowie:wszystko co ludzkie nie jest nam obce:P
Pozytywnie zaskoczyła mnie Jane Bennet(Rosamund Pike) i teraz bardziej mi się będzie kojarzyć właśnie jako żona Wilmota.

Kryan

a ja nie polubilam Johna Wilmota. był cyniczny, arogancki, beszczelny. Interesowały go dziwki, aklohol i często moim zdaniem przekraczeł granicę dobrego smaku. Rozumiem że chciał byc wyzwolony i cieszył się z tego, że robił co chce ale często jednak za bardzo przesadzał i zachowywał się nieprzyzwoicie. moje uznanie zyskał dobiero kiedy w czasie choroby zrozumiał jakie błędy popełnił w życiu. dopiero podkoniec swojego życia zmienił się na lepsze i to akurat zasługuję na uznanie.

ocenił(a) film na 6
silence_is_the_enemy

Napewno JOHNNY DEPP jest fenomenalnym aktorem i sposób w jaki nie daje sie zaszufladkować jest godny podziwu,nie ma moim zdaniem takiego aktora który by grał w tak różnych filmach,tak różne postacie!!!Zaraz na początku filmu jest pytanie do nas[tak jakby położony jest nacisk ,abyśmy przez cały film oceniali bohatera]Czy go lubimy czy nie?Moim zdaniem duży procent już wtedy wiedział,że go polubi dla mnie było to troche podchwytliwe i na koniec filmu oceniłem!!Poniekąd wypośrodkowałem i stwierdziłem,że wymuszone w filmie pytanie, nie jestem w stanie odpowiedziec,gdyż widziałem pozytywy jak i negatywy w postaci, wszystko sie generalnie wyrównało no i odpowiedziałem sobie,że jest mi obojętny!Napewno sposób w jaki przeżył życie było bardzo pasjonujące,jego inteligencja,ale także pogarda do braku wartości,pomiatanie ludzmi,rozdarcie,niewiedza co zrobic z wlasnym życiem,brak celu,doprowadziło go do upadku!!Napewno jest to barwna postac i myśle,że może sie podobać.

ocenił(a) film na 10
Paol0

Ja zdecydowanie polubiłam Wilmota...zrozumiałam go...tylko żałuję, że film obejrzałam po przeczytaniu Jane Eyre (Charlotte Bronte)...chociaż właściwie to dzięki książce, a raczej temu że ją uwielbiam, dowiedziałam się dokładnie o czym będzie film...
Charlotte Bronte w swojej powieści wzorowała się (choć tylko częściowo, bardzo częściowo) na życiu a raczej charakterze Rochestera...dlatego w Jane Eyre główny bohater tak właśnie się nazywa, a wybranka jego serca to Jane....Bronte pokazała, jak miłość do kobiety może zmienić człowieka i na końcu dała Rochesterowi szansę...zacząć życie od nowa...
książkę polecam - klasyk :) i to nie tylko romansidło :D

Kryan

Calkowicie sie z kolega zgadzam:) A jesli chodzi o pytanie to owszem, polubilam JW. Pewnie dlatego,ze gra go Pan Johnny :):P

Kryan

ten film porusza.

tyle wystarczy.. .

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones