Widzimy w nim to co już mamy w sobie.
Osobiście jestem ukontentowany. Te wypociny są jak wiatr smagający moją melancholię, oglądam raz za razem.
Bohater z rozpustnika przeradza się w romantyka - pojmowanego nie jako czułego kochanka, płaczącego do pełni księżyca ("komercyjny romantyzm" pff) ale posiadającego najbardziej "brawurowe" cechy bohatera bajronicznego, och, coś pięknego.
Całus