Czyli wychodzi na to, że kiedy Josh zorientował się, że jaskinia jest zalewana, powinien machnąć ręką na ojca i pozostałych i wyłazić jak najszybciej. Przecież nawet, gdyby wszyscy zginęli, i tak wyszłoby na jedno, on nie musiałby żyć ze świadomością, że zamordował własnego ojca, a Luko dalej by żył ;c
Wiadomo, to tylko takie gdybania na temat filmu. Nie sądzę, żeby twórcy wzięli sobie moją opinię do serca i nakręcili film jeszcze raz, zwłaszcza, że wtedy niewiele z całej fabuły by zostało :)
Za to żyłby ze świadomością, że zwiał w najtrudniejszej chwili, zostawiając swojego własnego ojca na pastwę losu. Nigdy by się nie dowiedział, czy byłby w stanie pomóc ojcu czy też nie. Moim zdaniem ta świadomość byłaby znacznie gorsza. Pokazał odwagę i charakter, myślę że nie każdy by wrócił.
Pozdrawiam
No właśnie nie! Na końcu Josh mówi, że tam w jaskini poznał swojego ojca i w sumie o tym właśnie jest ten film. To wspólne przejście przez jaskinię pozwoliło głównemu bohaterowi spojrzeć na rzeczy z innej perspektywy i ostatecznie zrozumieć ojca i w pełni go zaakceptować. Myślę, że na swój sposób oboje odkryli się na nowo. Można byłoby nawet pokusić się o takie stwierdzenie, że jaskinia jest tu metaforą :-)
Bardzo ciekawe jest to ostatnie zdanie, które napisałeś. Tak jak w "Życiu Pi" - zwierzęta były metaforą. Mi film się podobał, trzymał w napięciu. Zaskoczył mnie na plus moment, gdy Josh z ojcem znaleźli "polanę" z czołgiem - wydawało mi się, że będzie tak lukrowo i im się uda, już po krzyku. Byłam zaskoczona tym, że film nie kończy się happy endem w tym momencie, że muszą wrócić do jaskini i szukać dalej. Ale wracając do tematu - jeżeli jaskinia miała być metaforą, to dobrze to rozegrano :) Z mojej perspektywy jednym minusem tego filmu jest to, że może nie powinnam była go oglądać, bo mam kurs nurkowy OWD (podstawowy) i boję się, że teraz będzie on za mną "wchodził" do wody ;)