Tym razem Santo pomaga (w kilku scenach) dorwać szajkę handlarzy narkotykami. Jednak główną rolę odgrywa tu tajny glina udający bandytę. Wszystko jest tu skretyniałe, sceny walk są po prostu śmieszne, zdjęcia troszkę toporne, aktorstwo do przełknięcia. Sam Santo ma tu nie wielką rolę, mającą doprawdy znikomy wpływ na przebieg fabuły. Pomimo, iż film jest króciutki, jest kilka miejsca na nudę, np gdy razem z naszym gangiem wypatrujemy kół ratunkowych z towarem na morzu. Patrzymy, patrzymy i słuchamy szumu morza. I nic się nie dzieje. Przez parę minut. Są też ciekawsze przerywniki akcji np. występ stepującego zespołu (Meksykańskie/Kubańskie flamenco? nie wiem... nie znam się, ale byli nieźli).
Tragedii nie ma, da się oglądać, tylko po co? Film tylko dla fanów Santo. Mam nadzieję, że późniejsze filmy z tym panem będą ciekawsze.