PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33969}

Schmidt

About Schmidt
2002
7,1 17 tys. ocen
7,1 10 1 17494
7,5 11 krytyków
Schmidt
powrót do forum filmu Schmidt

Nudny, nudny, nudny. Jeden wątek, który ciągnie się przez cały film. Ciągle tylko "dear Ngudu, dear Ngudu"... I co z tego, że Nicolson gra świetnie, skoro w połowie filmu przysypiałem. Nie opłaca się zachwycać TAKIMI filmami, skoro mamy na rodzimym rynku filmy o niebo lepsze...

użytkownik usunięty
Lichy

No cóż ...
Wypowiedź powyższa świadczy o wysokim stopniu niedojrzałości osobowej. Z pewnością więc nie jest on dla takiego widza.
W filmie po prostu pokazane jest życie : sztuczność i fałsz otoczenia (uśmiechy i "radosne" wypowiedzi kolegów z pracy, udających zainteresowanie drugą osobą, zdrada przyjaciela, bezradność, niemoc wobec własnego dziecka.
Ale przede wszytkim przesłanie : Nigdy nic nie jest bez sensu.
Poza tym jest bardzo mądry : Łzy Nicholson'a w scenie końcowej, kiedy mały chłopiec właśnie, tenże Ngudu pokazuje mu najładniej jak potrafi że się cieszy. To jest prawdziwa treść filmu.
Współczuję że nie zostało to przez Ciebie dostrzeżone.

Nie wiadomo komu tu współczuć...
Film z treścią, to prawda, ale forma podania tej treści jest tak nudna, że ja wolę obejrzeć co innego. Pewnie powiesz, że to treść jest najważniejsza, a dla mnie nie tylko. Jak idę na film to spodziewam się, że zobaczę tam mądrą treść podaną w odpowiedniej formie, bo jak nie to lepiej żeby reżyser nie brał się do robienia następnego filmu. I nie rozumiem dlaczego Polacy cenią takie filmy bardziej niż np. Dzień Świra, który jest dla mnie arcydziełem (bardzo życiowa i mądra treść, pokazana w niesamowity sposób) jak i inne (mniej udane, ale też dobre) filmy Marka Koterskiego. Ale nie, wszystko co zagraniczne, musi być lepsze, bo zrobiono to droższym kosztem... Poza tym fakt, że tak chętnie krytykujesz osobę, a nie pogląd, który ona wyraża wygląda jakbyś chciał w internecie, na nieznanych Ci osobach poużywać sobie i pokazać swoją wyższość. Z pełnym szacunkiem, ale tak to wygląda, a bardzo nie lubię jak ktoś na samym początku rozmowy (dyskusji) atakuje personalnie...

użytkownik usunięty

Ja też nie polecałbym tego wrogowi
Myślę, mój pierwszy przedmówca miał jednak rację. Taką opowieść możnaby pokazać świetnie. Żeby wciągała. Ale reżyser, scenarzysta, operator (tego powiesić) tak skopali robotę, jak to tylko potrafią Amerykanie. Film jest po amerykańsku naiwny, prostacki, momentami efekciarski (przepraszam, czy ktoś płakał po tym, jak Warren S. całował się z tą babką w samochodzie?). Rozterki towarzyszące takim przeżyciom są w tym filmie wręcz wystukane z podręcznika pt. 'Jak zrobić amerykański, mało ambitny i kasiasty dramacik'. Jack Nicholson rozczarowuje. Jedna mina przez półtorej godziny to zdecydowanie za mało. Zaczyna mi się kojarzyć z Marlonem Brando na starość. Ciekawe czy wieszał kartki z kwestiami na głowach statystów. Jego problemy może były przejmujące, trudne i nowe (jeśli chodzi o pokazywanie takich rzeczy w kinie), ale przekazał to kompletnie bez wiarygodności. Motto na dzisiaj: Amerykanie potrafią WSZYSTKO spieprzyć.

heheh :)
Widzę, że nie tylko ja mam uraz do kina amerykańskiego :). Ale te kartki na statystach......cóż, mi sie Jack podobał. Wolę go (to jasne) jako czarny charakter, ale jako Warren też był dobry. Czy ktoś płakał na scenie pocałunku? Nie, w tej scenie akurat zalewałyśmy się z kumpelą (szczypta autoironii dt otwartości i prostoduszności Jankesów - "Oh, you sad, sad man! You very sad, sad, sad..." ;). Płakałam za to na końcu (chyba) - chyba z szoku, bo pierwszy raz dane mi było ujrzeć płaczącego Nicholsona ;P.
Pozdrawiam i gratuluję ciętego języka
PS. A propos pieprzenia wszystkiego przez Amerykańców - u mnie na czele stoi "Pearl Harbor", czyli jak dramat wojenny przerobić na komedię.

użytkownik usunięty
Patysio

PEARL HARBOR?
Myślę, że Pearl Harbor to zbyt daleko idąca specjalizacja, niebezpieczne dla ważkości tematu zawężenie pola widzenia. Zapomnieliśmy wszak o kinie marynistycznym! - titanic (Dżems Kameron ma chyba na tym punkcie jakiś kompleks), statek widmo, statek miłości....amerykańskie kino moralnego niepokoju, prezentowane przez Bena Afflecka, Mela Gibsona i Michelle Pfeiffer uderza mnie mocno i to prosto między oczy. OK, Braveheart był w porządku. Ale 'czego pragną kobiety'?? Amerykanie dawno wyrzucili film z szufladki 'sztuka', przenosząc go do wora 'handel'. Alibo prostutycja (vide Kazik S.).

A jeśli chodzi jeszcze o Jacka N., to był dla mnie w tym filmie cienki jak barszcz, mdły, zblazowany, taki 'od niechcenia'. Ludzie, gdzie tu pasja? (Mel Gibson się szykuje, wg mnie będzie to kicha nie z tej ziemi;-))) Gdzie energia?? U Bertolucciego takiego to wystarczą zdjęcia i film może być duszny i ekstremalnie naładowany (erotyczną) energią ('Stealing Beauty') - to jest europejska pasja! I oby jak najdłużej przeciwstawiała się amerykańskiemu potokowi chłamu (z perełkami, nie powiem ;-P

oooo, nie zgadzam się... ;P
Stanowczo i absolutnie się nie zgadzam się! ;P W amerykańskiej szufladce "sztuka" pozostaje wszak jeszcze kultowy - pożal się Boże - i niezależny Kevin Smith i jego dogmy, ciche boby i sprzedawcy (bleeee). Ale to pewnie ja jestem ograniczona i nie umiem docenić zgłębić metaforycznego sensu "Clerks", gdzie połowa dialogów to rozmowy o d... Maryni - dosłownie, ale nie mnie oceniać tak wyszukane metafory.
A Ben Affleck? KOCHAM Bena Afflecka!!! Miłości, dodaj mi skrzydła! Jeśli Ameryka ma więcej takich synów......

użytkownik usunięty
Patysio

Ależ łoczywiście
"OK Bob, wyp***my z tej złodziejskiej budy z pieprzonym pedrylem Dante za ladą".

To właśnie jedna z perełek.

-Potrąciłeś trumnę!
-No to co?!
-Jej j****ne ciało wypadło na podłogę!!!
-No i co?!? Złamała sobie coś??

Ale i tak najlepszy jest kuzyn z Moskwy:

Berserker, love is like the tank
Berserker, you want to suck my cock

czekaj...
...bo chyba nie kumam. Tobie się to naprawdę podoba?

użytkownik usunięty
Patysio

Czy mi się...
Czy mi się Kevin Smith podoba? Czy śmieszą mnie wulgarne wiązanki Jaya i Cichego Boba? Czy poruszają mnie problemy Dantego? Hmm... to pierwsze tak, bo ich świeżość, bezkompromisowość i językowa pomysłowość mogą być w sprzyjających warunkach ujmujące. (np taki mało popularny, ale morderczy Harry Enfield z angielskiego BBC) To drugie - mniej. Bo, jak wspominałem, Amerykanie mylą słowo 'filozofia' z 'fizjologią' i film przekonujący psychiczno-mentalnie zdarza się raz na milion lat.
Smithowi udało się zrównoważyć paplaninę z niezłym humorem - 'Sprzedawców' uwielbiam. Podobnie 'W pogoni za Amy' jest OK, ale już Dogma i Jay i Bob kontratakują to syyyyyf. Wszystko, co dobre, szybko się kończy.

ja tam wolę...
...bezkompromisowość i językową pomysłowość w wydaniu pythonów. Amerykański dowcip jest dla mnie zbyt - masz rację - fizjologiczny.
Ciągniemy to dalej? ;)

ocenił(a) film na 8
Lichy

Poczekaj
Poczekaj mistrzu, aż bedziesz mial tyle lat co tytulowy Schmidt, wtedy zrozumiesz o co cho. Ten film wlasnie taki mial byc!!! Sam jestem jeszcze smarkaczem, ale mialem taką sytuacje w domu wiec wiem, ze ten film przedstawia czysta prawde...