oj, dawno sie tak nie smialam... fakt, ze to film jednego aktora... jack raz jeszcze pokazuje klase i to bradzo duza... podejrzewam, ze sceny z wodnym lozkiem i w kosciele, kiesy jack jest nacpany przejda do historii komedii w ogole:) niby taki klasyczny scenariusz, taki amerykanski film drogi itepe... a jednak, ta ironiczna 'podroz w glab siebie' jest dobrze skomponowana, a raczej dobrze zagrana... no wlasnie, tu jest niestety sedno... ten film jest widoczny tylko dzieki jasnej gwiezdzie szanownego pana N. inaczej bylaby to opowiastka bez blizej sprecyzowanych zalet... ale Jack jest i jest cacy:) chyba sama zaczne pisac lity do Ndugu, hehe;)