Film bardzo przypadł mi do gustu, może to i jedna wielka bajka, ale to tylko film. Natomiast problemy w nim ukazane są jak najbedziej realistyczne. Chociaz nie wiem czy pasują one do naszych bahaterek. Jakoś dziwnie patrzyło mi sie na Mirande, której lista kochanków jest długa i nagle robi histerie z powodu zdrady, której defakto sama sie przysłużyła. I Samanta błagam, facet był naprawde boski i cudowny, ale natury nie oszukasz, brakowało mi jej obciekającem sexem postaci. A Carry hmmmm nie wiem czy to normalne, że po tylu latach z Bigiem tak sie zachowała...a przechodzili wiele chorych sytuacji. No i zostaje nam Sharlot...cóż chociaż ją pozostawili w "normalności". Film oglądało mi sie dobrze, ale udezyło mnie jedno brak "dopowiadanek" Carry....