Nie rozumiem o co chodziło z tym że ta mała w finałach nie odpowiedziała poprawnie. Co to niby miało symbolizować i co przez to osiągnęła??? Ma ktoś pomysł ?
i nie zrozumiesz, bo tego filmu nie da sie pojac rozumem:d a tak serio to film do bani a zakonczenie bez bazy, domyslam sie ze chciala przez to uleczyc mamusie, ogolnie beznadziejny pomysl nie trzymajacy sie kupy, zreszta pasuje do koncepcji filmu, duzo malych kupek i zadna sie nie chce zlaczyc z inna do duzej kupy:P
A może chciała uleczyć tatusia, co? ;-) Pomysł trzyma się kupy, tylko że słaby niestety. Szkoda, bo film wcale nie aż taki zły jak na amerykańskie kino dla mas.
HEHE NO MOżE:) ja już nie pamietam, może i faktycznie zbyt surowo oceniłem ten film faktycznie fajne były sceny w seksie hari kriszmy czy jak to sie tam pisze:P
Było kilka dobrych scen, ale generalnie kupa. No cóż - McGehee i Siegel to chyba nie są wybitni reżyserzy - ich "Na samym dnie" też nie powala (choć jest lepsze od "Sezonu na słówka"). Jedyny plus tego filmu - to uroda Maxa Minghelli. :P Przystojnego miał syna reżyser "Angielskiego pacjenta". Poza tym - strata czasu.
ona zrozumiala ze jesli wygra wszystko bedzie jescze gorzej, wiedziala to od kad w rodzinie zaczelo sie zle dziac, mowila to bratu" wszytsko przeze mnie, przez konkurs", byla inteligentna dziewczynka i zroumiala ze jesli chce uratowac szczescie rodzinne musi przegrac, zrobila to specjalnie!
Również się zgadzam z Kitty_17, chciałam też dodać, że dziewczynce poniekąd się udało, wcześniej matka nie chciała wracać do rodziny, kiedy dziewczynka źle odpowiedziała matka natychmiast zaczęła chwalić się córką. No i wreszcie syn pogodził się z tatusiem :)
tak przy okazji, kiedy zaczęły lecieć napisy gapiłam się jeszcze dobrych kilka sekund na ekran i stwierdziłam...: "dziwny film", dopiero końcówka wyjaśniła mi co nieco o co chodziło w tym filmie, bo ja również nie mogłam się odnaleźć ;D
No właśnie. W przededniu konkursu osiągnęła 'szefa" tzn. przeszedł ją Bóg i od tej chwili stworzona była do rzeczy , stanów wyższych , a przegrać wygrany konkurs w czasach gdy wszyscy chcą być zwycięzcami to stan wyższy (ofiara w intencji by mama wyzdrowiała). Film opowiada o kryzysie rodziny. Mimo wielu zalet jakie posiada ja mu daję ocenę 6,1
Jak dla mnie film ten był próbą przekazania czegoś, ale za bardzo to ta próba nie wyszła... Ojciec wmawiał córce jakieś głupoty, krzyczał na syna, że śmiał zadawać się z czymś w rodzaju sekty, a sam urządzał mini sektę w domu, z córką. Nie wiem czy przegrana dziewczynki uratowałaby rodzinę... Raczej ojciec popadłby w jakieś szaleństwo, że nie spełniły się jego oczekiwania... A oni wszyscy odetchnęli z ulgą, jak gdyby tylko na tą przegraną czekali. Sceny realistyczne, dramatyczne przeplatają się z jakimiś fantastyczno-religijnymi wydumanymi scenami (że Boga można zmusić do odpowiedzi).
Dla mnie to też chwilami nie trzyma się kupy...
dziewczynka zle zinterpretowala slowa ojca. to ona postanowila ze zmusi boga do odpowiedzi. ojciec przestrzegal ze takie stany do ktorych najwidoczniej posiadala wrodzone predyspozycje, moga bywac niebezpieczne i zeby uwazala.
moze zainteresuj sie, poczytaj troche o tych 'glupotach, a przestaniesz je tak nazywac ;)
kazdy sadzi wg swojej miary. dla mnie film ma sens.
No cóż, nie wiedziałam. :)
Przez myśl mi nie przeszło, że do oglądania dramatu obyczajowego o zupełnie innej tematyce trzeba doskonale znać żydowską tradycję.
Bez przesady, nie jest to jakaś wiedza specjalistyczna - ten akurat motyw się w kulturze popularnej przewija. I to nie był przytyk. Ja uważam, że żeby oglądać dramaty obyczajowe, coś o kulturze trzeba wiedzieć. I czasem się czegoś nie wie. Nic wielkiego.