Zaskoczyła mnie rola Ala Pacino. Zawsze pamiętałem go jako gangstera. Tu gra reżysera, który nie może do siebie przekonać producentów. Wierzy jednak w swój talent. Załamany niepowodzeniami spotyka pewnego razu osobę, deklarującą iż jest wielkim fanem geniuszu naszego bohatera. Opowiada mu o programie komputerowym, który napisał specjalnie dla niego. Reżyser nie daje się przekonać i pozostawia sprawę, jakby jej nigdy nie było. Po pewnym czasie tajemniczy fan umiera, zostawiając mu w testamencie program komputerowy "Simulation One". Program ułatwi reżyserowi karierę, ale na ile można oszukać widzów, dokąd można posunąć się z oszustwem?

To świetna komedia, bardzo stonowana, bez zbędnych zwariowanych zwrotów akcji. Jeśli nawet takowe są, to dzięki osobie Ala Pacino film jest podporządkowany jego manierze aktorskiej, a ona zawsze była i jest spokojna. Równie dobrze można byłoby powierzyć rolę jakiejś zwariowanej postaci komediowej. Wtedy jednak, ten film nie byłby tym samym. Al Pacino jest wielki i nie ważne czy zagra rolę komediową, czy gangstera. Zawsze wygląda na to, jakby to film był zrobiony "pod niego" a nie jego rola dopasowana do filmu. "Simone" ośmiesza też kulisy Hollywood, pokazuje jak cyniczne jest to otoczenie związane z filmem i jak głupi potrafią być fani.