PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=214272}

Sin City: Damulka warta grzechu

Sin City: A Dame to Kill For
6,7 63 849
ocen
6,7 10 1 63849
6,2 12
ocen krytyków
Sin City: Damulka warta grzechu
powrót do forum filmu Sin City: Damulka warta grzechu

Znajomy stwierdził, że Sin City 2 jest dla Sin City tym, czym (niestety) druga część 300 dla oryginału. Czyli: jedynka była fajna, dwójka koszmarna, a jedyne warte uwagi detale to cycki Evy Green. Cóż, zaryzykowałem i zgadzam się z tym zdaniem. Połowicznie. No, może w dwóch trzecich. Za drugim razem styl graficzny nie robi już takiego wrażenia. Pamiętam, że pierwszy kontakt z Sin City rzucił mną o ścianę. Forma była odważna, ciekawa i bardzo spójna z komiksowym pierwowzorem. Nadal buduje to specyficzny klimat, ale już nie ma tego pozytywnego szoku.

Jeśli więc forma trochę się opatrzyła, musi być treść. No i tu jest problem. Naliczyłem w sumie cztery historie. Dwie krótsze, dwie dłuższe. Tak naprawdę tylko jedna w miarę ciekawa i interesująca. Wstęp z Marvem daje radę, bo budzi skojarzenia z jedynką, a nostalgia to paskudna, ale skuteczna broń filmowców. Opowieść Dwighta (świetny Brolin, świetna Green) naprawdę mnie wciągnęła i uważam, że spokojnie poziomem dorównuje nowelom z pierwszego Sin City. Natomiast zupełnie nie załapałem o co chodziło w epizodzie Josepha Gordona-Lewitta. Zapowiadało się dobrze, pojawił się nawet Doc Brown (aka Christopher Lloyd), a puenta wydała mi się niegodna i nietrafiona. Zmarnowany potencjał. Ostatnie dwadzieścia minut seansu to wyjątkowo słaby i nudny finał historii Nancy i Hardigana. Mimo, że cały film trwa nieco ponad półtorej godziny – ta część po prostu była żenująco słaba.

Poza znanym już Marvem, postaciami Evy Green i Josha Brolina zabrakło mi kogoś zapadającego w pamięć. Kogoś jak postać Elijah Wooda w jedynce. W odróżnieniu od 300 2, nie żałuję, że sięgnąłem po Sin City 2. Sequel nawet nie próbuje konkurować z niemal doskonałym pierwowzorem, ale spokojnie daje się obejrzeć. Z małych detali jeszcze: nie cierpię jak na przestrzeni dwóch filmów zmienia się aktorkę odgrywającą tą samą postać. Tak miałem z Rachel Dawson w Batmanach Nolana, tak samo mam tutaj z Miho. Wiem, że to rola epizodyczna, ale właśnie krótki występ Devon Aoki w Sin City bardzo zapadł mi w pamięć i aktorka grająca w dwójce, doskonale nijaka, umniejsza znaczenie tej postaci. Szkoda. Ogólnie jednak – po wszystkich negatywnych opiniach – nie mogę powiedzieć, że jestem zawiedziony. Nie żałuję poświęconego czasu.

http://zabimokiem.pl/sequel-grzechu-nie-warty/

ocenił(a) film na 6
SithFrog

Wszystko to, co chciałem napisać jest zawarte w twojej wypowiedzi. Dużym atutem jedynki poza fabułą była właśnie forma, czyli ten specyficzny styl graficzny jak to nazwałeś. Kombinacja tych dwóch czynników dała rezultaty w postaci świetnego filmu i sukcesu kasowego. Historie z jedynki były ciekawsze i bardziej dopracowane. Z detali dodałbym jeszcze, że zmiana aktorki grającej Miho mi się nie podobała.

ocenił(a) film na 6
SithFrog

Zgadzam się z twoją opinią. Ja porównałabym 1 i 2 Sin City do Władcy pierścienia i Hobbita - za drugim razem pewne rzeczy już się opatrzyły.
Historie faktycznie bardziej ciekawiły mnie w części pierwszej, tutaj jedyna która mnie wciągnęła to Dwight i Ava. Alba najnudniejsza, dodatkowo nie przekonała mnie swoją grą.

ocenił(a) film na 5
gabi_2

Z tym Hobbitem to świetne porównanie, dokładnie takie jest Sin City 2: niepotrzebne. Nikt na nie nie czekał, nikt nie prosił, a twórcy niespecjalnie mieli na nie pomysł.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones