Dobra komedia, w której - po raz kolejny - złamano dawne schematy.
Pamiętacie filmy gdzie grupa "prawych" walczy o coś?
Np. ukochany park, szkołę, teatr, którą chce zagrabić "Podła Korporacja"? dobry vs zły.
Tutaj mamy zupełnie inną sprawę. Spodobał mi się nieudacznik o złotym sercu, młodociany bandyta, cwaniak i gówniarz który żyje nad basenem :D
Scena w której główny - jeden z głównych - bohater okrada przechodnia jest genialna.
Pięknie użyto też klasycznej związkowej zdrady oraz podupadającego małżeństwa, gdzie maż budzi się dopiero na końcu, w niczym nie pomagając, widząc żonę w objęciach innego faceta w świetnym występie. Rewelka. Tym bardziej, że często "ta druga osoba" nagle budzi się i nabrawszy wiary w marzenia partnera, partnerki rusza z pomocą.
Nieziemsko przypadł mi też do gustu motyw - wspomniałem już o tej postaci - która okrada rosyjską mafię i zaczynamy się zastanawiać czy faktycznie nie powinna oberwać :)
Nie jest to może film, w którym długo po seansie zastanawiamy się kto jest dobry a kto zły, co kim kierowało. Jednak te drobiazgi, umiejętnie wplecione w kreacje dość sympatycznych bohaterów sprawiają że film ogląda się przyjemniej.
I żeby nie było: filmy "o życiu" czy "życiowe" uważam za absurd. Lubię jednak odrobinę niejasności w postaciach czy zachowaniach. Tutaj zaserwowano ją genialnie :)