PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1262}

Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Dead Poets Society
7,8 314 699
ocen
7,8 10 1 314699
7,4 38
ocen krytyków
Stowarzyszenie Umarłych Poetów
powrót do forum filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów

6/10

ocenił(a) film na 6

Oskar za scenariusz, co? Ehh... Jeżeli ten film ma w jakiś sposób nauczać i nieść ze sobą wartości czy prawdy życiowe, a odnoszę wrażenie, że ma, to jest to dzieło szkodliwe. Paradoksalnie jest to film o człowieku pozbawionym wyobraźni, napisany przez człowieka pozbawionego wyobraźni. Zakończenie to chory manifest i pieśń ku chwale samobójców, zaś sposób, w jaki ukazano w filmie poezję skłaniałby raczej do jej zakazania, aniżeli kultywowania. Osobiście srodze zawiodłem się "Dead Poets Society". 6/10 Za świetną grę aktorską Williamsa i spółki.

ocenił(a) film na 8
navi69ator

No nie wiem, czy to jest pochwała samobójstwa. Film raczej ostrzega, do czego może prowadzić nadmierna dyscyplina wobec młodzieży i jeśli już, to bardziej bym tu widziała pochwałę nonkonformizmu.

użytkownik usunięty
VolfinaDeVolf

mam pytanie z innej beczki - twoj avatar jest stad? http://www.youtube.com/watch?v=p7c-wbFoe0s&feature=plcp
jesli tak - czyłaczy cie cos z tym kimś?

ocenił(a) film na 7
VolfinaDeVolf

Też odnoszę wrażenie, że przesłanie tego filmu jest szkodliwe. Nauki Keatinga zostały zupełnie wypaczone i nikomu to specjalnie nie przeszkadza, nie wyłączając głównego zainteresowanego. Człowiek, który krzyczy carpe diem, strzela sobie w głowę, bo nie może się dogadać z surowym ojcem? To jest jakiś absurd. Nauczyciel, który ewidentnie przyczynił się do samobójstwa chłopaka odchodzi ucieszony, bo paru łebków stanęło na ławkach i postawiło się krwiożerczemu dyrektorowi, który chciał porządku i dyscypliny. Swoją drogą ta scena tak ocieka patosem, że lepszym tłem muzycznym byłby Gwiaździsty sztandar. 7/10 za grę aktorską i piękną zimę.

quard

Nie no, proszę! Po pierwsze Neil nie popełnił samobójstwa, bo "nie dogadywał się z ojcem". Ten człowiek uniemożliwił mu spełniania marzeń, a czym jest człowiek pozbawiony takich możliwości? Nie mówię, że zrobił dobrze, i że było to logiczne, ale odebrano mu wszystko co miał, co dopiero co poznał i pokochał. I nie rozumiem dlaczego twierdzisz, że Keating przyczynił się do jego śmierci, bo ja jakoś nie potrafię tego dostrzec. Widać nie potrafisz docenić potęgi pragnienia prawdziwego piękna, a przede wszystkim pragnienia wolności.
Twierdzisz, że film jest absurdalny, a stawiasz 7/10 za "piękną zimę"? I gdzie tu jest absurd?

ocenił(a) film na 8
mary925

Moim zdaniem samobójstwo Neila jest aktem protestu ostatecznego, coś w stylu samobójstwa samuraja, który wolał się zabić, niż wykonać rozkaz pana, łamiący zasady kodeksu bushido. Ojciec chciał podeptać jego marzenia i uczynić jego życie bezwartościowym, a on powiedział mu: NIE ZGADZAM SIĘ!

VolfinaDeVolf

Samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem, no ale... to fakt, można to skojarzyć z takim samurajem. Tak czy siak to straszna rzecz, gdy rodzice wymagają od swoich dzieci spełniania ich własnych marzeń. Szczególnie, że ojciec był typem człowieka przyziemnego, twardo stąpającego po ziemi, a Neil chciał zajmować się sztuką (może w drugą stronę by to jeszcze przeszło, ale tak nie da rady). I (jeśli się nie mylę) był jedynakiem, więc jedyną okazją na spełnianie planów zbyt ambitnych rodziców (acz zdaje się, że matka niewiele miała w tej kwestii do powiedzenia).
Szkoda tylko, że Neil nie pomyślał jakie jego czyn może przynieść konsekwencje dla innych, bliskich mu zresztą osób, ale samobójcy raczej nie myślą o takich rzeczach (no i wtedy film nie miałby głębszego przekazu, ale to już inna bajka!).

ocenił(a) film na 7
VolfinaDeVolf

Na złość mamie odmrożę sobie uszy :) Zamiast uciec z domu i prowadzić ukochany żywot aktora, młody chłopak popełnia samobójstwo. Proszę Cię nie porównuj szczeniackiego buntu z przemyślaną decyzją dorosłego faceta, który oddaje swoje życie, aby pozostać honorowym i wiernym swoim przekonaniom.

ocenił(a) film na 8
quard

Ucieka z domu, by zostać aktorem, a jego ojciec z masą koneksji porusza niebo i ziemię, żeby go sprowadzić do domu.
Chłopak wraca do domu po góra miesiącu. Poza tym i tak nikt nie dałby mu w tamtych czasach pracy, jeśli nie miał za sobą szkoły aktorskiej, albo przynajmniej wielkich koneksji u jakiegoś reżysera, albo producenta. Nie masz pojęcia o realiach tamtych czasów, to się nie wypowiadaj, ok?

ocenił(a) film na 8
quard

Do tego samuraj w wieku 16 lat był uważany za dorosłego mężczyznę, zatem porównanie jest doskonałe pod każdym względem.:>
Ponownie - nie masz pojęcia, nie wypowiadaj się.

ocenił(a) film na 7
VolfinaDeVolf

Wilczku drogi o jakich ty czasach mówisz? To nie jest epoka wiktoriańska, tylko końcówka XX w.
Motywem działania uczniów była sentencja carpe diem. Samobójstwo, niezależnie od motywów jest jej zaprzeczeniem.

Co do samurajów masz zupełną rację - nie mam o nich zielonego pojęcia. Mogę za to powiedzieć, że Neilowi brakuje tyle do dorosłego mężczyzny, co mnie do supermodelki :)

ocenił(a) film na 8
quard

Nie dociera do ciebie, jak widzę.
Nie masz zielonego pojęcia o temacie, jest to rok 1959, czasy, gdy w większości USA obyczaje nadal były raczej surowe (zwłaszcza w szkolnictwie i mediach), zaczęło się to zmieniać dopiero pod koniec następnej dekady, gdy powstał ruch hippisowski.
O ,,carpe diem" bredzisz bez sensu, boś niedouczone dziecko ery konsumpcjonizmu, sentencji tej kompletnie nie pojmujesz i odczytujesz ją opacznie. Wywodzi się ona z epikureizmu, a w filmie ukazano tę filozofię doskonale - otóż Neil wcale nie umarł, wręcz przeciwnie. Ale ty i tak pojęcia o tym nie masz żadnego.
Zamilknij wreszcie i oszczędź mi bzdur, które spłodzisz po szybkim przeczytaniu Wikipedii.

ocenił(a) film na 7
VolfinaDeVolf

Wybacz moją ignorancję wyrocznio,

ocenił(a) film na 8
quard

Nie. Skazuje cię na banicję.

ocenił(a) film na 7
mary925

Odnoszę wrażenie, że oni właśnie 'nie mogli się dogadać'. Ojciec nie pozwalał mu na realizację pasji nie z nienawiści do syna, ale właśnie dla tego, że nie wiedział ile to dla niego znaczy. Nie chciał mu specjalnie niszczyć marzeń, wręcz przeciwnie. Jego zachowanie było ukierunkowane tym, że pragnął dla swojego dziecka jak najlepiej.

Nie potrafisz dostrzec tego w jaki sposób Keating się przyczynił do śmierci chłopaka? Wyobraź sobie scenariusz w którym nauczycielem zostaje nudny belfer z 30 letnim stażem. Czy sądzisz, że taka historia skończyłaby się czyimkolwiek pogrzebem? (oczywiście pomijamy wariant w którym ktoś umiera z nudów :)) Nie obwiniam go, gdyż nauczyciel z pasją to najlepsze co może się wydarzyć, nie jest za to odpowiedzialny, ale był tym motylkiem, który usiadł na karoserii samochodu, zanim ten spadł w przepaść.

Argumentum ad personam za Twoim pozwoleniem zostawiam bez odpowiedzi.

Jeszcze dodam coś na koniec. Wielu dzieciakom w okresie dojrzewania, często tym z wrażliwą duszą, nierozumianym przez otoczenie, wydaje się, że samobójstwo jest ostatnią deską ratunku, że to takie romantyczne jak u Romea i Julii, albo odważne i honorowe postępowanie godne samuraja. Takie idiotyzmy przechodzą jak już unormuje się gospodarka hormonalna organizmu, ale gloryfikacja i brak potępienia dla takiego zachowania w twoich wypowiedziach pokazuje, że ten film jest szkodliwy.

ocenił(a) film na 7
quard

Oczywiście mówiłem o wypowiedzi Volfiny. Ty już na początku mówisz, że nie jest to rozwiązanie.

quard

No oczywiście, że ojciec nie pozwalał mu na realizację marzeń nie dlatego, że go nienawidził :D Ale nie zgodzę się z tym, że chciał dla niego jak najlepiej, raczej chciał jak najlepiej dla samego siebie, a syn był takim narzędziem. Może i go kochał na jakiś swój dziwny sposób, ale bardziej przejmował się tym, aby jego samego ludzie nie wytykali palcami, bo jego pociecha z bogatej, inteligenckiej rodziny "zniżyła się" do uprawiania sztuki, które to zajęcie jest niby tak niemęskie.

To prawda, Keating mógł przyczynić się do jego śmierci, ale tak jak mówisz jedynie jako efekt motyla, bo bezpośrednią przyczyną było coś zupełnie innego. Ale kto wie, może i z innym nauczycielem sprawa by się potoczyła podobnie? Bo od razu można zauważyć, że Neil dusił w sobie od dawna takie pragnienie buntu. Prędzej czy później mogłoby się zdarzyć to samo... Chyba że chłopak dojrzałby wystarczająco by znaleźć inną drogę.

Bynajmniej nie dostrzegam tu żadnej gloryfikacji jego zachowania (znaczit w filmie, nie wypowiedziach koleżanki), i film nie jest szkodliwy, na pewno nie tak jak realni Keatingowie, według Twojego toku myślenia (bo widać taką chęć wolności i buntu uważasz za szkodliwe, zgadza się?).

ocenił(a) film na 9
mary925

Nie do końca pochodził z bogatej rodziny, jego ojciec kilka razy wspomniał, że musieli wiele poświęcić, żeby posłać Neila do tej szkoły i że on nie miał takich możliwości ;)

A moim zdaniem całkowitą winę za samobójstwo Neila ponosi rodzina, w której się wychowywał - w której rodzice nie wiedzą o synu kompletnie nic, a do ojca mówi się: "yes sir".

ocenił(a) film na 10
Mers

Ojciec, typ wojskowego, żone ma sterroryzowaną, jej nałóg nie wiadomo jakie ma podstawy, ale może być na tle nerwowym, siedzi raczej ciągle w domu, więc to nie wyglądało na palenie dla towarzystwa czy na pokaz. Syn w wieku buntowniczym, z inny poglądem na świat, artysta. Jestem w stanie zrozumieć jego uczucia, znajduje się w takiej samej sytuacji, jedynie może mniej rygrystycznej ze względu na to, że mamy inne czasy. Bez szczegółów.

Keating jest tam postacią, która chce skłonić młodych do niezależności umysłowej, żeby szli przez życie na własny sposób. Każdy ma prawo do błędów, to jest część naszego życia i tylko, i wyłącznie my będziemy żyć z ich konsekwencjami. Jeśli założymy, że Neil nie popełnił samobójstwa, tylko został przeniesiony do innej szkoły i żył jak tata nakazał. To za każdą porażkę w jego życiu będzie winił ojca. A ojciec zawsze będzie się bronił argumentami, że chciał dobrze.

Uważam, że film ciągle może być aktualny, bardzo dużo ludzi nie wychodzi poza granice swojego świata i tak jak inni dorastają, idą do szkoły gdzie każdy ma taki sam program nauczania, każdy uczy się być taki sam. Szkoły się zmieniają, a jedyne co się w nich zmienia to tylko specjalizacjia wiedzy. Nikt tam nie uczy jak żyć. Potem przychodzi czas na pracę i często wychowywanie dzieci. W tym momencie stuka nam 50-tka. Większość życia za nami i jedyne co osiągneliśmy, to to że jesteśmy troche inni od sąsiada, ale czy na pewno ?

Shinayne

Oczywiście, że film jest aktualny.
Co do szkoły - myślę, że to nie do końca tak. Rzeczywiście, ludzie nie wychodzą poza granice i idą do tych samych szkół co 'inni'. Ale to nie tak, że ludzie uczą się tam być takimi samym jak większość. Szkoła jest nie tylko po to, żeby dawać wiedzę (nawet jeśli często jest to wiedza mętna, i niemająca żadnego odniesienia do rzeczywistości, nie przyswajająca do rozwiązywania problemów praktycznych), ale też uczy życia w społeczeństwie. Dorastając dziecko najpierw znajduje się w środowisku bezpiecznym - w rodzinie. Nie jest w nim narażone na jakiekolwiek przykrości (oczywiście pomijam sytuacje wyjątkowe); dopiero drugie poznane środowisko, czyli właśnie szkoła, styka człowieka z 'niebezpieczeństwami'. Tam dopiero zaczynają się wyzwania, i każdy uczy się zwykłych zasad przebywania w społeczeństwie, co jest w pewnym sensie pierwszym 'wyjściem poza własny świat'. Dopiero wtedy może wykształtować się osobowość.
A wracając do Neila, to chyba nie ma tu sensu zadawać pytania 'co by było gdyby...'. Bo wcale nie musiało by być tak, jak mówisz, być może odnalazł by się w innym zawodzie i był przynajmniej jako tako szczęśliwy. Wyminięcie się z pasją wcale nie jest najgorszym, co człowiekowi może się przydarzyć. Zresztą, sądzę, że człowiek posiadający jedną jedyną pasję jest mocno ograniczony.

ocenił(a) film na 10
mary925

Masz rację, ludzie w ciągu lat szkolnych kształtują osobowość, jednak wszystko kształtuje nas w jednym kierunku. Dlatego wg mnie bez sensu jest faszerować wszystkich tą samą wiedzą. Każdy jest inny. Wiem, ciężko jest znaleźć uniwersalny program nauczania dla wszystkich, jednak moim zdaniem szkoła podstawowa powinna uczyć podstaw tak jak pisanie, liczenie itd, ale także powinna być cała gama różnych zajęć, które sprawdzą w czym dziecko jest dobre, wtedy w kolejnych szkołach można pogłębiać różne dziedziny wiedzy, ale także odnaleźć kilka bardziej wyspecjalizowanych dziedzin. Zdecydowanie to nie powinna być jedna dziedzina, tak jak to przytoczyłaś odnośnie Neil'a. Masz też rację, że mógły odnaleźć się w zawodzie, jednak to by całkiem zmieniło to, co film miał pokazać. Dlatego temat gdybyania zostawmy, bo tak naprawdę życie pisze na tyle zaskakujące scenariusze, że nie ma sensu gdybać.

Shinayne

Ale ludzi trzeba przecież faszerować tą samą wiedzą! Wiedzą uniwersalną, podstawową, to przecież konieczne do codziennego funkcjonowania. Jasne, że w dalszych latach nauki w szkole mocno rozjeżdża się ta wizja, bo przede wszystkim młody człowiek sam zaczyna dostrzegać, co będzie mu potrzebne, a co już nie (ale co poradzić na system nauczania!). W każdym razie trzeba nauczyć tego co konieczne, a potem pozwolić dopiero na rozwijanie tych wybranych umiejętności/specjalności. Nie wiem jak to wygląda obecnie, ale zdaje się, że generalnie nauczyciele próbują zwykle wykrywać w szkołach podstawowych jakie predyspozycje mają uczniowie, zresztą zadbaniem o rozwój tych umiejętności powinni raczej zająć się rodzice. Inną sprawą jest to, że dzieci zmieniają zdanie i często nie wiedzą czego chcą naprawdę, no nie? Opowiadań siedmioletniej dziewczynki o tym, jak to bardzo nie chciałaby być weterynarzem, bo kocha szczeniaczki, nie należy raczej traktować poważnie.
A tak wracając do filmu, to w sumie moja wypowiedź nie ma z nim wiele wspólnego, bo tu mowa już o człowieku dojrzałym, a nie dziecku. Wiadomo, że pasja Neila nie była tylko dziecinnym marzeniem, a czymś, w czym naprawdę dobrze się odnajdywał, więc tak samo poważnie powinien być traktowany w swoich życiowych planach.

ocenił(a) film na 8
quard

Zupełnie nie zrozumiałeś przesłania filmu.

navi69ator

Zgadzam się w całej rozciągłości Twojego postu. Nie rozumiem jak można nazwać ten film arcydziełem i dać mu 10 gwiazdek. On po prostu na to nie zasługuje - jest zbyt słaby.... pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
navi69ator

Don't be Another Brick in the Wall autorze tematu;)

ocenił(a) film na 6
qbot123

Ale się rozgadaliście... A mi po prostu chodziło o to, że samobójstwo absolutnie nic nie daje. To taka tchórzliwa ucieczka i świadome odbieranie sobie tej drugiej szansy... A przytoczony przykład samurajów jest o tyle trafny co równie szkodliwy jak ten film. To samo tyczy się np. śmierci Sokratesa. Co innego jednak, jeśli choroba odbiera nam panowanie nad własnym umysłem. Jeśli czujemy, że lada dzień stracimy pamięć, świadomość, własną tożsamość, no to rzeczywiście samobójstwo może być jedynym sensownym wyjściem.

ocenił(a) film na 10
navi69ator

A może to właśnie pozostanie przy znanym nam życiu jest objawem tchórzostwa? Może odwagą jest wyjście poza swoją doczesną formę? Przypieczętowanie swoim życiem tego w co wierzyłeś. Można na to spojrzeć na to z perspektywy Hamleta;) Bo jeśli ktoś zabroni ci podążać za czymś, co nie jest sensem, ale czyni twoje życie sensownym (najpierw było życie, potem sens - inaczej to byłaby predestynacja), tracisz wszystko - swoją tożsamość, zatracasz się w kłamstwie. I oczywiście, że to rozwiązanie jest troszkę ekstremalne;) Ja się na przykład nie zabijałem, tylko rzuciłem studia (inżynierii biomedycznej), dla właśnie wiedzy o teatrze. Może się to wydawać kretyńskie? Pewnie, to przecież wspaniały, przyszłościowy kierunek. A ja mówię na to: "F*CK THAT! Przynajmniej będę miał o czym gadać przy palącym się kuble na śmieci, z kolegami bezdomnymi." I za każdym razem upajam się przerażonym widokiem słuchających mnie ludzi;)

ocenił(a) film na 6
Michael_Knight

No widzisz, Ty właśnie postąpiłeś odwrotnie od bohatera filmu. Sprzeciwiłeś się losowi, podjąłeś rękawicę i podążyłeś swoją wymarzoną ścieżką. Bohater filmu się zabił, niczego tym nie osiągając, a ty wykorzystałeś swoją szansę i będziesz dumnie dziadował ;)

navi69ator

Wczoraj w TVP leciało kultowe "Nie ma mocnych", tam Pawlak powiedział: niech mnie gazet nie czyta! Tchórzostwo w obliczu tego kapitalnego filmu jest niczym, z odwagą, z którą tutaj niektórzy szydzą z tego filmu. To nie jest lekkie kilkadziesiąt minut, do którego siadasz po obiedzie i lajtowo oglądasz, ten film zmusza do refleksji, widz może stworzyć swoje własne zakończenie w myśl zasady co by było gdyby, ale jednocześnie ponadczasowe "carpe diem"

Robin swoją grupę studentów potraktował od samego początku na równi, nikt nie był gorszy i lepszy i rozmawiałl z nimi na równi, nie było czuć dystansu, nie wkładał im do głów niebiezpiecznych myśli jak Coolio ;) a że jeden z nich nie podołał, to tylko film!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones