PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1262}

Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Dead Poets Society
7,8 314 707
ocen
7,8 10 1 314707
7,4 38
ocen krytyków
Stowarzyszenie Umarłych Poetów
powrót do forum filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Uprzedzam

ocenił(a) film na 9

Jeśli NIE lubicie filmów o wrażliwych ludziach, o ludziach z ideałami, z marzeniami, którzy się buntują , to nie oglądajcie tego filmu! pisze to dla waszego dobra ( ^^ ) żebyście swojego jakże cennego czasu nie marnowali na oglądanie filmu o "rozwydrzonych chłopakach" ( - hahaha, bo nie wytrzymam. jak można było ich nazwać rozwydrzonymi, albo cos w tym stylu skoro byli wręcz przeciwieństwem płytkości, rozwydrzenia itp.) i przy okazji dla siebie żebym potem nie musiała się wściekać czytając tak płytkie komentarze jakie niektórzy umieszczają. Bo to nie jest familijny filmik na poprawienie humorku lub zabicia czasu!
pozdrawiam ;D

ocenił(a) film na 5
karina18

Ja lubię takie filmy jak piszesz, ale ten kompletnie do mnie nie trafia, lecz przecież tak to już jest, widocznie akurat w Twojej psyche coś porusza :D.

ocenił(a) film na 9
karina18

bez przesady... ja osobiście nie przepadam za dramatami a tym bardziej za romantycznością a jednak ten film był mi tyle razy polecamy, że w końcu się przełamałem i go obejrzałem. Spodobał mi się już w pierwszych minutach i ani przez chwilę nie czułem się nim znużony. Uważam, że film jest naprawdę wart polecenia aczkolwiek pewnie nie trafi we wszystkie gusta.

ocenił(a) film na 9
karina18

Oglądałem ten film w czasach kiedy profesor Keating był uznawany za wzór pedagoga. W tym filmie jedynym wrażliwym człowiekiem jest ten biedny chłopaczek któremu przez miłośc do literatury pomieszało się w głowie. Film tak naprawdę opowiada o wyrachowanym i nieodpowiedzialnym pedagogu który najpierw rozbudził pewne uczucia, ideały, dążenia w swoich uczniach a później nie umiał nad nimi zapanować, ująć w bezpieczne dla tych uczniów ramy. Początkowo udaje się mu zbijać kapitał na zaufaniu i oddaniu swoich uczniów później rozpaczliwie próbuje się wycofać i zrzucić odpowiedzialność na rodziców. Film wart obejrzenia i bardzo pouczający.

ocenił(a) film na 10
glandyth

zdaje się, że przemawiasz w imieniu dyrektora Nolana/Camerona, bo jakby z ust wyjęte. cóż, z takim nastawieniem nie ma szans, żebyś dopatrzył się czegoś ciekawszego w tym filmie niż jedno wielkie "lepiej się nie wychylać".

ocenił(a) film na 9
irima

"lepiej się nie wychylać"? No tego sie w filmie nie dopatrzyłem. Obejrzyj ten film jeszcze raz ale tym razem nie jak melodramat czy wyciskacz łez. Zauwaz że Keating jako były wychowanek szkoły pewnie tak jak ci jego uczniowie zetknął się z donosicielstwem, arytmetyką w poezji, bigoterią. Facet jest bystry, ma talent, charyzme. Chce się odegrać i robi to przez swoich wychowanków. To prywatna zemsta ale czy to jest złe ? Przeciez nie każe nikomu wybijac szyb i zębów, smarować wyrazów po karoserii. Uczy miłości do literatury, samodzielnego myślenia. Wszystko to jest dobre ale w rezultacie mamy zwłoki ucznia czyli facet cos skopał, przeliczył się. Teraz pytanie: zła szkoła była tego warta ? Rewolucja wymaga ofiar? To jest trudny film a postac Keatinga bardzo niejednoznaczna. Film na tym zyskuje a nie traci. Życze więcej odwagi w myśleniu.

ocenił(a) film na 10
glandyth

Trzeba być wyjątkowo cynicznym, żeby w sposobie uczenia Keatinga dopatrywać się prywatnej zemsty. A zwłoki, jak to ładnie ujmujesz, zawdzięczać można nie tyle Keatingowi, co rodzicom. Być może nie przewidział, że jego nauczanie będzie mieć taki wpływ na uczniów, ale wbrew temu co sugerujesz a co wprost mówi w filmie dyrektor, 15-16latkowie mają mózgi i potrafią samodzielnie myśleć o ile się im na to pozwoli. Neil sam podjął decyzję i sam okłamal Keatinga. A Keating nie znając jego rodziców nie mógł wiedzieć, dopóki Neil sam mu się nie zwierzył ze swoich kłopotów. Keating mu uwierzył, a raczej chciał wierzyć, co jest może naiwne ale właśnie ów brak cynizmu (którego Ty się tam uparcie dopatrujesz) wyróżniał go spośród innych nauczycieli. Co nie zmienia faktu, że trudno się po Neilu spodziewać sprzeciwu kiedy wyrywa się go siłą ze szkoły i zalewa kazaniem o zawiedzionych nadziejach, o tym jak się matka zaharowuje i płacze (czysty szantaż emocjonalny) i jak to się go wyśle do szkoły wojskowej. Nie zrobił nic złego i karygodnego tak naprawdę, teatr w niczym nie przeszkadzał, nadal miał wysokie stopnie. Skoro wzorowy uczeń i jak dotąd idealnie posłuszny syn decyduje się skłamać, żeby wziąć udział w sztuce, to powinno to dać rodzicom do myślenia. Keating nauczył ich mysleć. Wiedząc przez co sam przeszedł, dał im w tej szkole oddech. I wbrew pozorom odniósł sukces. Podpisali zeznania, bo dzięki temu mieli szansę skończyć dobrą szkołę i pójść dalej, a Keatinga utopił Cameron i system. Zresztą Keating pewnie by sobie nie wybaczył, gdyby oprócz śmierci Neila za którą czuł się współodpowiedzialny, miał na sumieniu jeszcze wyrzucenie ich ze szkoły. Sukces polegał na tym właśnie, że weszli na ławki. Że przeszli przez tą szkołę inni i już na zawsze będą myśleć samodzielnie, a pierwszy Todd, który na początku był tak społecznie wystraszony, ze nie chciał nawet czytać na głos przy ludziach. Nie chodzi o wyciskanie łez, ten film nie jest w tani i komercyjny sposób sentymentalny. Polecam zresztą sprawdzić co to jest melodramat i poczytać o gatunku, zanim zaczniesz rzucać pojęciami. A "przez lepiej się nie wychylać" miałam na myśli nie to, że takie jest przesłanie filmu, ale to, że wydajesz się oceniać te wydarzenia z tej samej perspektywy, co filmowa dyrekcja i Cameron. Śmierć Neila była jego samodzielną decyzją, na którą wpływ miało wiele rzeczy, ale zwalanie wszystkiego na Keatinga to uproszczenie i szukanie kozła ofiarnego, co ustawia Cię w tym samym punkcie co dyrektora Nolana.

ocenił(a) film na 9
irima

Czyli mamy trupa i żadnych winnych? Jakaś zbrodnia doskonała czy co ? I to ja jestem cynikiem ? Keating był dowódca, liderem swojej grupy i odpowiadał za swoich ludzi. Po takiej wpadce każdy szanujący się lider podaje się do dymisji. Kto na tej śmierci skorzystał? Na pewno stary, niewydolny system zostanie teraz oficjalnie uznany za wzorcowy bo bezpieczny, i przewidywalny. Keating (swoją drogą zdolny nauczyciel) dostanie po łapach za swoją prywatną wojenke a ten incydent bedzie się wlókł za nim do końca kariery. Nie wierzę że sprawa nie skończy się w sądzie. Co do uczniów, spokojnie. Podpisali czyli system i rachunek zysków i strat zwycieżył. Weszli na ławki? Nie wszyscy, tylko klub Keatinga a był to wyraz sympatii, nie poparcia. Czy Keating nauczył ich myśleć ? Nie, on ich nauczył kochać literaurę a myśleć nauczył ich martwy kumpel. Co do tego kozła ofiarnego to tez lipa bo są okoliczności łagodzące np. dzieciak nie szukał kontaktu z nauczycielem, nie zostawił listu w ktorym nauczyciel byłby wskazany jako winny. Zabił go romantyzm. Nigdy nie pisałem że ten film to melodramat tylko że ty go tak odbierasz. Totalne spłycenie tematu i postaci Keatinga.

ocenił(a) film na 10
glandyth

Jaka zbrodnia? Nikt chłopaka nie zabił, sam pociągnął za spust po tym jak sam zagonił się do rogu. Mógł się postawić, ale nie zrobił tego. Czy jest tchórzem? Nie. Wiele rzeczy się na to złożyło, w tym przede wszystkim podejście jego rodziców. Zwalanie winy na Keatinga miało jedynie na celu utrzymanie status quo i utwierdzenie rodziców w przekonaniu, że zrobili wszystko co było w ich mocy, a nie zrobili. Nie wykazali najmniejszej chęci poznania własnego dziecka jako odrębnego człowieka i prowadzenia z nim dialogu. Nie obchodziło ich jego zdanie. Nazywanie tego wpadką jest tym bardziej śmieszne. I nie chodzi o lidera i dymisje, to nie akcja wojskowa, to Ty spłycasz i upraszczasz. Nigdzie nie pisałam, że wszyscy weszli na ławki i nie była to tylko sympatia ale właśnie poparcie, które mogli wyrazić tylko w taki sposób. Specyficzny o tyle, że zrozumiały tylko dla nich i dla Keatinga, przecież mieli wejść na biurko, żeby spojrzeć na świat z innej niż obowiązująca perspektywy. Olewasz symbolikę i oceniasz w sposób wyrwany z kontekstu całego filmu. Oficjalna wersja śmierci Neila będzie taka, że to Keating zmanipulował chłopaka i doprowadził do jego śmierci, Twoje bajdy o prywatnej wojence to właśnie taka oficjalna, systemowa, cyniczna wersja. Jak ktoś chce się doszukać zła i paskudztw w świecie to zawsze się ich doszuka i przez ich pryzmat będzie oceniał wszystko, co zobaczy. Nie chodzi mi o to, żeby wyzbyć się realizmu, ale żeby nie babrać się w brudach na własne życzenie, bo nie o to chodziło w filmie. A dzieciak szukał kontaktu, zainicjował grupę i sam do niego przyszedł po radę. To, że z niej skorzystał i go okłamał to inna kwestia i jego świadomy wybór. I wreszcie powtarzam a propos melodramatu - poczytaj sobie o gatunku bo najwyraźniej nie wiesz o czym mówisz. To, że w filmie dochodzi do konfliktu, nawet z pozoru nierozwiązywalnego czy że ktoś ginie i są w nim silne emocje, to nie znaczy, że to melodramat. Używasz tego pojęcia wg jego potocznego, a nie fachowego/słownikowego rozumienia. Ten film nie zasługuje na to, aby go spłycać, ale nie jest też aż tak nasycony szarościami i relatywizmami jak sugerujesz. To film o nastolatkach, które widzą świat w czarno-biały sposób, więc chociaż nie wszystkie jego elementy są jednoznaczne, to doszukiwanie się brudów tak jak Ty to robisz to nadużycie. Można wysnuwać różne oceny na temat zachowań chłopców czy innych bohaterów, ale to nadal są Twoje prywatne opinie nt bohaterów, więc nie wpisuj w scenariusz na siłę rzeczy, których tam nie ma.

ocenił(a) film na 10
irima

*to, że z niej NIE skorzystał i go okłamał

ocenił(a) film na 9
irima

Podsumowując twojego posta: Keating za nic nie odpowiadał a chłopak palnął sobie w łeb bo był frajer. Jak pisała Szymborska "Nic bardziej zwierzęcego niż czyste sumienie". Keating może być z siebie dumny.

ocenił(a) film na 10
glandyth

powtarzam, nie doszukuj się rzeczy, których nie ma, w tym wypadku takich, których nie powiedziałam. naucz się czytać ze zrozumieniem. chłopak dokonał wyboru, zgodnie z własnym charakterem i okolicznościami, nie mnie oceniać czy był frajerem czy nie, mogę się najwyżej zastanawiać czy w jego sytuacji postąpiłabym inaczej. Keating czuł się odpowiedzialny, a jego lekcje miały wpływ na chłopaka, ale nie były bezpośrednią przyczyną jego śmierci, zwalanie na niego winy to zwyczajne uproszczenie i szukanie kozła ofiarnego. Jeśli to jemu ją przypisujesz to najwyraźniej nie zrozumiałeś filmu. Nie wiem czemu kompletnie pomijasz sposób wychowania Neila przez rodziców, ich stosunek do niego i stosunek kadry tej szkoły do reszty uczniów, ale widać masz taki sam, skoro sugerujesz, że chłopak w tym wieku nie umie samodzielnie myśleć. Najwyraźniej mamy zupełnie różne poglądy na świat, skoro Ty przez pryzmat swojego potrafiłeś tylko tyle zobaczyć.

ocenił(a) film na 9
irima

Ustalmy to co mówię od początku. Keating nie był bezpośrednią przyczyną śmierci chłopaka. Chłopak zginął w wyniku jego zaniedbań a nie celowej namowy. Facet ma tego świadomość. W pierwszej chwili kiedy dowiaduje się o tragedii nie może ukryć łez. Wie że zawiódł i dlatego właśnie odchodzi bez walki. Gdzie popełnił błąd ? Dostał do dyspozycji grupe zdrowych, młodych ludzi z bogatych rodzin. Od początku było jasne że ich rodziny będą miały własne plany w stosunku do nich, że się o nich upomną. Keating ucząc ich miłości do literatury, przy okazji zwalnia ich z wszelkiej odpowiedzialności wobec swoich rodzin. Zrozum dobrze: ci ludzie nie są nastolatkami z dzielnic robotniczych. Od początku są związani z jakimś kapitałem, spadkobieracami wpływów, pieniędzy. Anglicy mają takie przysłowie "nikt nie jest samotną wyspą" i nie ma się co oszukiwać że tu jest inaczej. Keating buduje swoją grupę, zdobywa zaufanie, wpływy, staje się autorytetem, to nic złego ale nie mówi im: słuchajcie życie jest bezlitosne i każdy z was pójdzie we własną stronę. Może ktoś z was zostanie bankierem, trepem czy adwokatem ale nawet jako ktoś taki może kochać literaturę, mieć pasję i uprawiać ją na tyle na ile sie da bo nikt nie jest samotną wyspą i Brucem Wszechmogącym. On ich uczy że pasja to życie i albo sie ją spełnia teraz albo nigdy. Carpe diem. Zostaw wszystko i idź za głosem serca. Drzyj książki, wyłaź na ławki, ty jesteś najważniejszy, świat jest twój popatrz na niego z góry. I ktoś posłuchał. Jeden chłopak ma pecha, pokochał teatr całym sercem a starzy chcą mu to wybić z głowy. Świat mu sie nagle zawalił bo nie widzi sensu życia nie będąc aktorem i popełnia samobójstwo. Co do rodziców to ich sie nie wybiera, chłopak nie wyglądał na zaszczutego, wychowanego bez miłości socjopate z tendencjami samobójczymi. Piszesz w poprzednim poście: "Jaka zbrodnia? Nikt chłopaka nie zabił, sam pociągnął za spust po tym jak sam zagonił się do rogu." Co za cynizm! Czyli co takiego musiał zrobić ten chłopak że jest dla ciebie całkowicie uzasadnione że rozwala sobie głowe? To że z aktorstwem bedzie musiał poczekać do pełnoletniości? Zaraz później piszesz: "Mógł się postawić, ale nie zrobił tego. Czy jest tchórzem? Nie." Czyli nie walczył o siebie ale tchórzem nie jest? To się nazywa mieć wysokie morale. Teraz odnośnie tego doszukiwania się czegoś czego w filmie bądź w twoich postach nie ma oraz czytania ze zrozumieniem. Nie doszukuj sie u mnie własnych wad. Nie potrafisz analizować sytuacji i niemiłosiernie spłycasz ten film. Wychodzi z tego klasyczny, łzawy filmik: genialny nauczyciel który przegrywa ze zlym systemem ale odchodzi jako zwycięzca moralny w glorii chwały ze strony uczniów. Brednie. Keating wie że zawalił, że coś wymknęło się spod kontroli i napewno nie ma czystego sumienia. Jest słaby ale aż takim dupkiem nie jest.

ocenił(a) film na 10
glandyth

Chłopak zginął, bo nie umiał wybrać. Nie mógł żyć bez teatru i nie potrafił odmówić rodzicom. Zginął, bo doszedł do wniosku, że znajduje się w sytuacji bez wyjścia, wstał, poszedł do gabinetu ojca, wyjął z szuflady rewolwer i strzelił sobie w głowę. Sam. Nikt, nawet Keating nie mógł tego przewidzieć ani temu zapobiec, wbrew pozorom, bo złożyło się na jego decyzję zbyt wiele czynników. Synowie bankierów czy nie, mieli prawo do podejmowania własnych decyzji, chociaż ówczesny model wychowania tego nie popierał. Życie bywa bezlistosne, prawda, ale w większości wygląda tak, jak je sobie sam ułożysz. Zawsze jest moment decyzji, zawsze jest wybór, ludzie wmawiają sobie, że jest inaczej, żeby się lepiej poczuć, bo jakby co, to przecież nie mieli na to wpływu. Ale to już dyskusja filozoficzna. Chłopak nie wyglądał na zaszczutego? A jak nazwiesz dyskusję z początku filmu nt prowadzenia kroniki szkolnej albo już po tym, jak go zabrali do domu, o czym już pisałam, i pytają go czego chce po całej tej awanturze i typowym rodzicielskim szantażu emocjonalnym z mody zimnego chowu? Dostatecznie wielu rodziców tego typu widziałam, żeby stwierdzić, że nie tak wygląda zdrowe wychowanie wolnego człowieka. Keating może i zawiódł tym, ze nie drążył z Neilem tematu teatru i jego ojca tylko przyjął jego wersję mimo, ze czuł, że chłopak kłamie. Ale od tego do twierdzenia, że prowadził prywatną wojnę jest daleka droga, a Ty to utożsamiasz w poprzednich postach. Nie gloryfikuję Keatinga, ale nie dopatruję się w nim świństw na siłę. Popełnił parę ludzkich błędów, to wszystko. I nie pisz o zwalnianiu z odpowiedzialności, bo właśnie on ich uczył, że "mogą dopisać wers" i że są odpowiedzialni za to, jaki on będzie. Że mają myśleć samodzielnie i nie bać się wyrażać opinii (vide demonstracja dot. konformizmu podczas marszu). Beczenie w stadzie to uwalnianie się od odpowiedzialności, spełnianie ambicji rodziców też, bo potem zawsze można powiedzieć, że się samemu tego nie wybrało, że takie jest życie, że tak wypadało zrobić, żeby okazać rodzicom wdzięczność zamiast dokonać własnego wyboru i ponieść wszelkie jego konsekwencje. Swoją drogą słowa cynizm chyba też nie pojmujesz, skoro cynizm mnie, a nie widzisz go w swoich wywodach na temat ciemnej strony bohaterów i braku moralności. Najwyraźniej spór jest na poziomie światopoglądowym, zbyt łatwo zapomniałeś jak się myśli będąc w ich wieku i za długo beczałeś wtórując stadu, żeby zrozumieć co mam na myśli. Powodzenia w tym Twoim strasznym bezlitosnym świecie i niech Bozia ma w opiece Twoje dzieci, jeśli według takich standardów będziesz je chował.

ocenił(a) film na 9
irima

Po co te nerwy? Kwestia podejścia do filmu. Dla mnie to dramat dla ciebie melodramat. Keating nie toczył wojny? A co robił wyrywając stronę z podręcznika? Było to symboliczne zerwanie z tradycyjnym modelem. Wiedział że bedzie reakcja a uczniowie będą jego żołnierzami. Tyle faktów, teraz ocena moralna. Miał racje ale miał zmieniać myślenie uczniów nie ich zachowanie na bardziej aroganckie. To było przyczyną że chłopak tak demonstracyjnie strzelił sobie w łeb. Zauważ że odprawił przy tym niemal rytuał. Ostroznie używałbym słów "stado" i "beczenie" bo dotąd przyjmowało się że Keating jest wzorem dobrego nauczyciela a ja twierdze coś wręcz przeciwnego. Więc kto tu "beczy" i kto jest w "stadzie"? Co do dzieci to czy chciałabyś wysłać swoje jedyne dziecko na lekcje a później zbierać jego mózg z dywanu bo nie pozwolisz mu zostać aktorem? Ta smierć byłaby tego warta? I co gdyby takiemu nauczycielowi się później upiekło? Uderzyłabyś się w piersi i uznała że to twoja a nie jego wina? Co do skuteczności działań Keatinga to kto zyskał a kto stracił? Wchodzenie na ławki, darcie kartek, wojskowe marsze pod oknami dyrekcji - efektowne i niepotrzebne. Uważam że część tej pary którą miał Keating poszła w gwizdek. Stary system na tym zyskał a wystarczyło jak śpiewał Młynarski "róbmy swoje" i dałoby się wychować kilka roczników po nowemu. Teraz jeśli chodzi o szukanie brudów. Keating warsztat miał na medal, to nie ulega wątpliwości ale był też człowiekiem. Zachłysnął się podziwem i uwielbieniem uczniów, ich oddaniem. Może uznał że coś mu się z tej rewolucji należy, był nieostrożny i znudzony. Nie szukam brudów ale dla mnie to człowiek który ma swoje słabości dlatego ten film to dramat a nie proste granie na emocjach.

ocenił(a) film na 10
glandyth

Powtarzam, że nie rozumiesz pojęcia melodramat myśląc, że jest nim każdy film, który gra na prostych emocjach lub że ja uważam Umarłych Poetów za film w tym gatunku. Posługujesz się potocznym rozumieniem melodramatu jako łzawego, prostego filmu dla mas. Poczytaj sobie o tym najpierw. Czy wyrywanie stron to rzucenie wyzwania - pewnie tak. Ale żaden z tych chłopaków nie był jego żołnierzem, nie w znaczeniu bezmyślnego wykonywania rozkazów, do czego cały czas próbuję Cię przekonać. Czy szukałabym winnych, gdyby to mój dzieciak strzelił sobie w łeb? Na pewno. Każdy człowiek to robi, psychologia nazywa to stadiami żałoby. A dla własnego zdrowia psychicznego zazwyczaj szuka się winnych poza sobą. Być może Keating mógł zrobić coś, co zapobiegłoby takim wydarzeniom. Ale na jego stan wiedzy wówczas, zrobił to, co mógł. Nie chcę zrobić z Keatinga nieskazitelnego posągu. Dobry nauczyciel, to nauczyciel ludzki. Nauczyciel, który popełnia błędy i przyznaje się do nich. Film nie miałby w sobie krzty realizmu, gdyby jeden Keating zmienił system. Każda z rzeczy, które nazywasz niepotrzebnymi pociągała za sobą ważną lekcję, symbolicznie przedstawioną w filmie. Nie musisz wszystkiego brać aż tak dosłownie, nie trafiłoby to do widza, gdyby nie było w odpowiedni sposób przedstawione. Podręcznik do j. angielskiego to nie biblia. Dr Pritchard może się mylić i można nazwać jego wypociny ekskrementami, bo od tego się nie umiera, a każdy autorytet jest człowiekiem i popełnia błędy. Wchodzenie na ławki to kreatywność, myślenie poza utartym schematem. A wojskowe marsze to konformizm. Może wyglądało to teatralnie i w normalnym życiu byłoby nawet śmieszne. Ale po pierwsze uczył nastolatków, na których niełatwo jest zrobić wrażenie. A poza tym, film rządzi się pewnymi prawami. Gdyby to nie było efektowne nikt by tego nie oglądał. Nie zarzucałabym natomiast Keatingowi, że uznał, że coś mu się z tego należy. Był uwielbiany przez uczniów i na pewno łechtało to jego dumę - w końcu był człowiekiem. Ale zarzucanie mu pychy to ciut za dużo. Co do beczenia - miałam w życiu różnych nauczycieli. Umarłych Poetów po raz pierwszy widziałam jako gówniarz, nie znając na ich temat opinii innych ludzi, bo nikt w moim środowisku nie oglądał takich filmów. Film zrobił na mnie wrażenie i mimo, że jestem dużo starsza i naoglądałam się wielu rzeczy, moje zdanie na jego temat się nie zmienia nawet, jeśli teraz dostrzegam w nim więcej szczegółów i szarości. Ty w swojej opinii też nie jesteś na tyle odosobniony, żeby móc się chełpić rzekomym nonkonformizmem. Wbrew pozorom przekaz kulturowy w naszym społeczeństwie jest właśnie taki jak to, co piszesz. Tak wychowywano naszych rodziców i dziadków. Więc Twój cynizm jest dużo bardziej powszechny i dużo mniej unikatowy niż Ci się wydaje. A żeby, jak mówisz, "robić swoje" najpierw trzeba wiedzieć, że jest coś poza głównym, jedynym słusznym, nurtem. I właśnie to pokazał im Keating. Co do Neila - jego śmierć była dramatyczna i teatralna, bo jak sam pisałeś, był romantykiem. Był nastolatkiem. I ta scena w FILMIE miała być odpowiednio mocna i symboliczna. Nie miałaby takiego wyrazu gdyby się po prostu cichcem powiesił na strychu. Amerykański Werter, ot co. Nie mieszałabym do tego arogancji. Obrona własnych myśli i przekonań nią nie jest. A on znalazł jedyny sposób, w jaki mógł się bronić, ponieważ nigdy wcześniej nie próbował tego robić. A to już wynika bezpośrednio ze sposobu w jaki był wychowany. Z ówczesnego modelu wychowania, jedynego słusznego, zimnego zaprogramowanego chowu na bankiera/lekarza. Ale też z indywidualnych i świadomych wyborów jego rodziców. Widziałam dostatecznie dużo takich relacji i takich rodziców, żeby nie uwalniać ich od odpowiedzialności tak łatwo, jak Ty to robisz. Może jestem naiwna, ale uważam Keatinga jako postać za dobrego nauczyciela i dobrego, co nie znaczy idealnego, człowieka. Człowieka, który miał swoje idee, był entuzjastą i romantykiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Który miał swoje słabości i wady, jak wszyscy, ale nie wynikały one z jego znudzenia czy wyrachowania. Raczej z tego, że każdy światopogląd ma swoje ograniczenia i konsekwencje, które nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, a mimo to musimy się z nim liczyć. A on ze swoimi ideami uczył w czasach zimnej wojny, pogoni za komunistami, patriarchatu, rasizmu, behawioryzmu jako dominującego modelu natury ludzkiej i zimnego chowu i pragmatyzmu w wychowaniu. W czasach, kiedy żaden człowiek, który sam na siebie nie zarabiał, nie miał prawa głosu i kiedy głównym zadaniem dzieci było spełnianie ambicji rodziców, bo status społeczny rodziny był od tego zależny, a socjeta nie była zbyt tolerancyjna. Wszystko ma swój kontekst.

ocenił(a) film na 9
irima

Faktycznie używam pojęcia "melodramat" w potocznym rozumieniu ale jak widze nie przeszkadza ci to dyskutować więc może skończ wysyłać mnie do literatury fachowej. Ja tez oglądałem ten film jako dzieciak i podobnie jak ty byłem cielęco zachwycony Keatingiem. Ale z wiekiem cielęcy zachwyt ma ustepować sprawiedliwej, chłodnej ocenie bo jak inaczej odróżnić efekciarstwo od reformy. "Po owocach ich poznacie" a jakie owoce zostawił Keating? Chłopaki liznęli troche literatury poza tym uczeń mu się zabił? Skórka nie warta wyprawki. Reprezentujesz stary utarty slogan że Keating jest wzorem współczesnego nauczyciela a jednocześnie robisz mi wykład o beczeniu w stadzie baranów? Jak mowisz Keating jest wyzwolonym romantykiem a ja mówie że dość już takich romantyków którzy przynoszą śmierć i zamęt. Facet naładował dzieciakom głowy marzeniami nie licząc się z warunkami na zewnątrz. Palnął mowę o wersie ale już nie wspomniał że będą go mogli dopisać dopiero kiedy będą pełnoletni. Co do czasów kiedy ktoś kto na siebie nie zarabiał nie miał prawa głosu, to one nie minęły. Zawsze będzie obowiązywać zasada: czyj chleb jesz tego piosenkę śpiewasz. Cynizm i konformizm? Nie szukaj we mnie swoich cech. Troska o moją rodzinę ? Dorób sie własnej. Cieszy mnie że wreszcie zauważasz ludzką stronę Keatinga tym bardziej że nie wszystko robił źle. Był dobrym fachowcem i jednocześnie miał charyzmę ale coś zaniedbał, sprawy wymknęły się spod kontroli i doszło do tragedii. Teraz pora na wyciągnięcie wniosków a nie uznawanie tego modelu nauczania za wzorcowy bo od stawania na ławce do zakładania nauczycielowi śmietnika na głowę droga niedaleka.

ocenił(a) film na 10
glandyth

Stosujesz wyjątkowo pokręconą logikę, skoro twoim zdaniem tak blisko jest od chłopaków Keatinga do gówniarzy spuszczających łomot nauczycielowi. Wyolbrzymiasz to, o czym mówię, a pomijasz całą masę czynników, które mają swój udział w takich zachowaniach, wygodnie jest dostrzegać tylko to, co pasuje do Twojego obrazu świata. Co do czasów - owszem minęły. Nagle się okazało, że dziecko nie ma umysłowości ameby, tylko, że myśli i czuje tak samo, jak dorosły człowiek. I że jako człowiek zasługuje na szacunek rodziców i ich chęć komunikowania się z nim, zamiast wymuszania strachu i źle pojmowanego respektu. Czy dzieciak na siebie zarabia czy nie, ma prawo mieć własne zdanie i decydować o tym, kim chce być w przyszłości. Narzucając mu swoje własne ambicje rodzice dzieci krzywdzą. Udowodnione, przebadane. I nie mów mi tu o efekciarstwie, bo jak już mówiłam, to jest FILM, co oznacza, że pewne rzeczy przedstawia się w sposób przerysowany, żeby wywarły odpowiednie wrażenie na widzu. Nie wspominając o tym, że świat widziany oczyma nastolatków też jest w swojej formie przerysowany. Nigdzie nie napisałam, że Keating był wzorowym nauczycielem, ale co się dziwić - widzisz i czytasz tylko to, co pasuje do Twojego toku rozumowania. Nie zawsze da się zmienić cały system, wprowadzić szeroko zakrojoną reformę. Ale jeśli da się zmienić sposób myślenia choćby kilku osób - to już jest sukces. Największe przemiany światopoglądowe zaczynały się od zmiany myślenia kilku osób. Sugerując, że nadal jestem cielęco zachwycona Keatingiem zarzucasz mi w ten sposób niedojrzałość. Otóż dorosłość nie polega na cynizmie i dopasowaniu się do wymogów społecznych nawet, jeśli są sprzeczne z moim własnym światopoglądem. Siedzenie w ciepełku, bo tak wygodniej i doszukiwanie się na wszelki wypadek zła w ludziach też nią nie jest. To takie myślenie blokuje zmiany, to tacy ludzie najbardziej opierają się naruszeniu systemu. Lepiej stwierdzić, że takie jest życie, że to inni dyktują warunki a my chcąc żyć musimy się dostosować i w pełnym znudzeniu i zblazowaniu czekać aż nam ktoś udowodni czymś wielkim i odpowiednio efektownym, że jest sens w ogóle ruszyć tyłek. Tak się składa, że ja wychodzę z założenia, że nie licząc katastrof naturalnych życie jest w 90% takie, jakie je sobie sam ułożysz. Nawet jeśli łatwiej jest myśleć, że nie ma się na pewne rzeczy wpływu, ZAWSZE jest ten moment wyboru i podjęcia decyzji, nawet jeśli to decyzja o tym, że się czegoś nie zrobi. Nie mam siły i zamiaru wykłócać się z Tobą o takie rzeczy, najwyraźniej dzielą nas kilometry w sposobie myślenia o rzeczywistości. I nie bardzo rozumiem jak możesz tak gładko przechodzić od tekstu, że Keating nie jest idealny czy że coś zaniedbał do właściwie obwiniania go za śmierć chłopaka, robienia z niego znudzonego, wyrachowanego oszołoma itp. Dla mnie brzmisz jakbyś był zwyczajnie zgorzkniały, ale to moja prywatna opinia. Miłego gnuśnienia życzę.

użytkownik usunięty
irima

OWNED!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones