I nie jest to niestety jedyny schemat w tym obrazie. Gdyby film skończył się gdy Judy dostaje się do lotnictwa byłoby jeszcze ok, ale skandal z generałem, ponowne spotkanie z tą kapitan czy wątek miłosny to już klisza na kliszy.
Musiał być... no tak. Ale tutaj jest w tym jego draństwie coś oślizgłego, co wywoływało u mnie odruch wymiotny długo po obejrzeniu filmu. Mimo, że wiem, iż Assante nie lubi grać sympatycznych postaci - i teoretycznie jestem uodporniona na okrucieństwo jego bohaterów. Jest pewna różnica między smokiem i glistą. Coś podobnego było w 'The Man Who Came Back'. I za tę niestrawność umysłową w pewien sposób szanuję jego robotę w tym filmie.