Powiem więcej - uczeń w tym wypadku przerósł mistrza.
Mam tutaj na myśli obiekt tytułowy, rzecz jasna.
Najlepiej: GRZYBY Z ŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO! Idąc tym tropem: Były sobie grzyby, Grzyb i Aleksander, Z życia grzybów, Grzybowa sonata, Grzybem w twarz.
"Teraz, zbieracz" :))) serio, zabawny. W każdym razie nie uważam, żeby "Tam, gdzie rosną grzyby" brzmiało dużo gorzej.
Albo nie tłumaczyć, jak tu wielu proponuje. Chcę zobaczyć te tłumy, które wiedzą, co to znaczy "forager".
A "Tam, gdzie rosną poziomki" to doskonały tytuł. "Smultronstället" znaczy właśnie to (miejsce, gdzie rosną poziomki). Angielski tytuł zostawia samo "Poziomki" (tak, tak, niespodzianka! nie tylko Polacy zmieniają tytuły!!) i uważam, że polska wersja brzmi znacznie lepiej.
Albo znowu, nie tłumaczyć, po co? Prawda państwo wiecznie narzekający na "fatalne" polskie "tłumaczenia"?? Zostawmy lepiej tak, jak jest: "Co robisz wieczorem"? Oglądam Smultronstället", "Smultronstället to najlepszy film Bergmana", "Poproszę dwa bilety na Smultronstället". Fajnie? Fajnie.
Jak widzę kolejny wpis na temat "wirującego seksu" czy "szklanej pułapki" to chce mi się płakac. TAK! cały świat już wie, że to nie są dosłowne tłumaczenia. Błagam, darujcie sobie.
film przeciętny, to trzeba się poratować po raz setny patentem z dobrego tytułu
i gdzie tu podobieństo do filmu bergmana? dajcie spokój, ten film jest o niczym, dosłownie o niczym, a przynajmniej o niczym szczególnym. nie ma tu nawet konfliktu z prawdziwego zdarzenia, tylko jakieś rozpieprzenie, rozjeżdżanie się.