Ten film trzeba obejrzec kilka razy. Mi podoba sie jego forma i tajemniczosc i pewnien sposob przedstawiania strachu. szczegolnie scena z rozwaloną trumną
Nie wiem, czy bardziej mnie przeraziła scena z trumną, późniejsze pojawienie się zegarka bez wskazówek (!), czy próba wyobrażenia sobie poczucia samotności/zagubienia bohatera... no, ale mam za sobą dopiero jeden seasn, więc może za kolejnym razem zrozumiem lepiej wątki :)
zgadzam się, że "tam, gdzie rosną poziomki" to film "do wielokrotnego użytku". pierwszy seans dał mi tylko szkic rozpiętości motywów przez Bergmana stworzonych. pełne niezliczonych symboli, uktytych znaczeń, gdzie "teraz" miesza się z "wtedy". osobiście urzekł mnie nastrój - koktajl grozy i sarkazmu, liryki i senności rodem z opowiadań "schultza", a także zdjęcia - jak na film z lat 50. wypadły bombowo.
konkluzja: ocenę tego filmu pozostawię sobie na później.