Widzialam go 2 lata temu i wiele juz nie pamietam, ale pamietam wrazenie... niestety obojetne. Zupelnie jak ten profesor... Ani zachwytu, ani tez gwizdu (nie jestem ignorantem;). Ładny wizualnie: podobalo mi sie nawiazanie do obrazu Chirico w wizji profesora; zdjecia zaskoczyly nowatorstwem jak na ówczesne czasy. Tyle z milych niespodzianek.
Pare osob nie wysiedzialo seansu, wyszlo z kina. Ja dosiedzialam, ale beznamiętnie. Film, jak mozna sie bylo spodziewac, byl nudnawy. Ale rozumiem, iż na pewno nie bez powodu mowi sie tu o arcydziele. Dlatego, gleboko zainteresowana i na parwde z mocną chęcią dostrzezenia geniuszu Bergmana, prosze aby ktos mi wyjasnil dlaczego tak bardzo cenicie ten film. Prosze, zeby o nie byly lakoniczne wypowiedzi czy streszczenia dystrybutora... to juz czytalam ;)
Z tym nawiązaniem do Chirico to chyba zbyt daleko idąca interpretacja. Jeśli będę miał więcej czasu, to z chęcią spełnię Twoją prośbę i napiszę kilka zdań na temat filmu. Pozdrawiam.
"Film, jak mozna sie bylo spodziewac, byl nudnawy." Taa szczegolnie w czasach nieustającego audiowizualnego karnawału i bezrefleksyjnych widowisk. Możliwe, że to jest twój problem, bo skoro zasiadasz do seansu z takim nastawieniem, to później możesz mieć problem z odbiorem myśli autora. Opisałaś swoje wrażenia odnośnie formy filmu, a treść jakoś pominęłaś, wiec polecam obejrzeć jeszcze parę razy i przyjrzeć się tej drugiej, istotniejszej stronie. Ja nie zamierzam nikogo przekonywać, że to arcydzieło, bo film i w ogóle sztuka, to jest coś czego nie da się tak do końca obiektywnie ocenić.
zły dzień??? ZNP???
Do kogo to mówisz? Nie oglądam Transormersów, a najbardziej kultowy film małoletnich fanów kina niezależnego - "Requiem dla snu" - uważam za efekciarstwo zrobione jedynie dla efekciarstwa.
Jeśli chodzi o przesłanie film mnie nie poruszył, nie dotknął, nie zaciekawił. Carpe dien, żyj, bo inaczej obudzisz się jako żywy trup w podeszłym wieku, z pustką i żalem... jakoś to już wcześniej wiedziałam ;)
Co do formy, jaki jest sens w wykorzystywaniu medium, jakim jest film, skoro nie korzysta się z jego możliwości? Dlatego podziwiam formę, ona tez się składa na całość.
Pozdrawiam i życzę więcej życzliwości dla innych.
oj przepraszam - mam do czynienia z Panem. Oj nie chcący pana wykastrowałam 8/ Na dodatek z Piotrusiem Panem co w przypływie nonszalancji sobie Muminki i inne zboczone bajeczki zamieścił w ulubionych ;D
Dodam jeszcze, iż mój brak zagłębiania się w fabułę filmu wyniknął z faktu, iż, jak już z resztą wspomniałam, ów film oglądałam parę lat temu... a ponieważ nie zaciekawił, to średnio go pamiętam pod tym względem.
One more fing: może nie do końca wyraziłam się dokładnie na film szłam z dobrym nastawieniem - nawet parę osób namówiłam by poszły ze mną, bo uważałam się za truszkę bardziej wyrobionego widza ;) a to że tak napisałam - no coż, to taka obiegowa opinia o tych filmach.
Mam jeszcze jedno pytanie: czy po Siódmej pieczęci i Źródle mogę się tego samego spodziewać?
Czytałam opisy powyższych filmów i, choć nie wiem dlaczego, zaciekawiły mnie. Przeżyję kolejny zawód? :)
Eee no może trochę przesadziłem z tym jechaniem po pasemkach (chociaz nie mym celem było urażenie Cię!), ale z jakiegoś powodu uderzyło mnie to twoje niefortunne zdanie;P Co do filmu, to rozumiem, że jego przesłanie może nie trafiać do Ciebie, lecz mimo wszystko nie sprowadzałbym go do zwykłego Carpe diem. Taq, też uważam, że forma jest ważna i nie jestem w żadnym razie przeciwko... a obecnie to już chyba tylko formą można zadziwić widza, ale ważne jest żeby szło za tym wszystkim jakieś przesłanie.
"czy po Siódmej pieczęci i Źródle mogę się tego samego spodziewać?"
Jeśli mam być szczery, to właśnie sam siem zabieram za te filmy w niedługim czasie, bo skończyłem właśnie na "poziomkach", a staram się poznawać Bergmana w miarę chronologicznie;)
Co do Muminków i innych zboczonych bajeczek, to chyba nie muszę Cię przekonywać, że to arcydzieła? bo dla prawdziwego konesera (z burzą hormonów) jest to oczywiste. A Piotrusia Pana to sobie wypraszam!;P
Obawiam się, że każdy film Bergmana będzie powodem zawodu dla Ciebie.
Problem, Phaedro, polega na tym, że Twoja świadomość sztuki rozwija się w dosyć specyficznym kierunku. Masz rację pisząc, że "Tam, gdzie..." nie mówi o niczym oryginalnym i gdyby przyjrzeć się treści każdego wytworu sztuki w ogóle, to dojdziemy do wniosku, że dotyczy ona jedynie kilku ciągle tych samych tematów jak śmierć, miłość, samotność, cierpienie. W sztuce chodzi właśnie o to, żeby te same treści oblec w jakąś nietypową formę, ale czy tylko o to? Gdyby tak było, to największymi dziełami byłyby filmy surrealistyczne, w których forma przeważa, a gdzieniegdzie nawet nie wyraża żadnej uchwytnej treści. Nie możesz takiej samej miary przykładać do każdego tworu sztuki, a Ty to właśnie robisz skupiając się przede wszystkim na formie. Dlatego proponuję zmienić nastawienie i filmy Bergmana postrzegać pod kątem realizmu, symbolizmu, filozofii, najlepiej egzystencjalnej, a także psychologii. Filmy Bergmana są bliżej życia, opierają się w dużej mierze na słowie, które z natury nie jest abstrakcyjne,a w słowie nie ma zbyt dużo miejsca na zabawę z formą (poza poezją oczywiście). Piszę w tym momencie z pracy, dlatego nie mam zbyt wiele czasu. Mam nadzieję, że choć trochę zrozumiałaś o co mi chodzi. Pozdrawiam.
mnie także, choć obejrzałem ponad 20 filmów Bergmana, "Poziomki" nie zachwyciły szczególnie. Mimo, że jak mówie uwielbiam kino nastawione na słowo,filozoficzne, egzystencjalne. I tak obok Bergmana wśród ukochanych reżyserów umieszczam Tarkowskiego, Antonieniego czy Kieślowskiego. Więc to może nie jest tak, że Phaedra na odbiór takiego kina nie jest przygotowana bo pewnie i jest...Ot po prostu. Nie zawsze upada się przed Bergmanem na kolana.
Wizualnie był dobry, ale jak już ktoś napisał - chodzi o treść. Filmy Bergmana dla kogoś mogą być nudne, bo współcześnie stawia się raczej na akcję, strzelanie, wybuchy, efekty... A tu tego nie znajdziemy.
Tu jest właśnie ta głębią (dla innego nuda), której poszukuję w filmie. Przesłanie jest raczej jasne. Ja odczytałem ten film jako próbę rozrachunku z własnym życiem, przestrogę dla nas, by nie popełnić błędów, których żałuję się do końca swych dni. Zestawienie młodości ze starością iście mistrzowskie. Nostalgia, smutek, choć pozornie, z samego początku myślałem, iż jest to komedia.
W ogóle zdziwiłem się, że Bergman nakecił tak pogodny film - myliłem się. Był to obraz raczej gorzki, choć znowu końcóka pełna nadzieji, optymizmu. Tchnęła jakąś iskierkę, promyczek na przyszłość.
Pozdrawiam i także proponuję obejrzeć ten film jeszcze raz. Jeśli mimo wszystko Cię ten obraz nie poruszy - daruj sobie inne filmy Bergmana.
P.S.
Stwierdzenie i powtarzanie takich bredni, że obiegowa opinia o tych filmach jest jaka jest to czysty banał i debilizm (sorry), bo obiegowa opinia o Transformersach jest taka, że to wybitne dzieło. Tyle w tej kwestii.