planujących żywot niezależnej walkirii bez faceta. Natura jest naturą. W końcu cię łupnie... i będzie żałośnie.
Hmmm... Przygania kocioł garnkowi :) Ale daje do myślenia.
[Casus walkirii odnosi się przy tym zarówno do wyrywających się z więzów małżeńskich, jak i potencjalnie zaprzysiężonych starych panien.]
Nie wydaje mi się, że posiłkujący się Iredyńskim Titkow o tym opowiada. Jest tu kilka opozycji: teatr - życie, dorosłość - młodzieńczość, kobiecość - męskość... jednak - moim zdaniem - niedogranych, bo tak słuchowisko, jak i film nie mają w sobie tego czegoś, co zwie się mocą, mocą przekazu, wysokim napięciem . Wszystko tu jest takie rozmemłane, pozornie głębokie. I pytanie do Ciebie - co z tym filmem mają wspólnego walkirie?
Trochę pojechałam - generalnie chodziło mi o żałosność 'kobiety wyzwolonej' rwącej młodziaków. Dalida śpiewała o tym piosenkę 'On miał chyba z 18 lat [a ja dwa razy tyle]'.