Obejrzałem wczoraj. I powiem tak. Pierwszy przymiotnik jaki przychodzi mi na myśl po obejrzeniu tego filmu to: durny. Thor walczy z mającą tysiące lat bestią, która ma doprowadzić do końca Asgardu i robi sobie bękę. Hulk z bezrozumnej i nieokiełznanej bestii, dzikiego alter ego Bannera staje się zabawnym i pociesznym potworkiem, w dodatku bardzo rozmownym. Thor co chwila robi z siebie idiotę. Asgard zostaje unicestwiony, co zostaje spuentowane kolejnym durnym komentarzem. Już pomijając, to że fabuła do bólu prosta i przewidywalna - nagle Thor dostaje mocy pioruna i po sprawie. I to miał być Ragnarok? Do tej pory seria o Thorze przynajmniej z grubsza trzymała się mitologii nordyckiej i pozwalała mi wierzyć, że to coś w rodzaju jej interpretacji w duchu innej planety czy wymiaru, a tu już totalne odejście od tematu. Film obejrzałem bezpośrednio po obejrzeniu Czasu Ultrona i Civil War (szybko nadrabiałem zaległości) i pewnie stąd moje oczekiwania, ale jak dla mnie Ragnarok jest lata świetlne za tymi produkcjami. Gdyby tak wyglądała cała seria to na pewno bym się w nią nie wciągnął. Jak dla mnie zdecydowanie najgorszy film MCU.
Obejrzałem w tamtym tygodniu i powiem że wolę mroczne klimaty jak batman czy thor 2. I ten komiczny klimat mi nie przypadł.
Badziewne i przekombinowane Age of Ultron i Civil War nie mają nawet startu do żadnej części Thora - czy tej pierwszej, czy drugiej czy ostatniej.
Eeee ... "Civil War" to jeden z najlepszych filmów MCU i dwa poprzednie "Thory" są na drugim końcu tej skali.
Widzisz, takie było założenie reżysera, żeby skończyć z patosem i powagą i pokazać tego bohatera w inny sposób, ponieważ poprzedni sposób, zawiódł. Ten Thor przynajmniej jakiś jest, choć nie każdemu musi się to podobać.
Hulk był w tej formie przez dwa lata, nie zmieniał się w Bannera, więc nauczył się mówić, a jego inteligencja jest równa inteligencji dwulatka.