Trzeba przyznać film zrobiony z rozmachem.
Przecież to lata pięćdziesiąte, a tyle w nim samokrytycyzmu obowiązującego wówczas ustroju. Przecież Mongołowie to przedstawiciele narzuconej władzy czytaj (bolszewicy) a młody janczar to Rusin wychowany w obcej dla tego kraju kulturze.