Kluczem chyba jest ostatnia scena. W której Javier (Del Toro) ogląda softballowy mecz na
boisku, które jest jedynym "produktem finalnym" tego wielowątkowego filmu. Bo kiedy
popatrzymy przez pryzmat wszystkich wątków każdy wrócił do początku. DEA nie wygrała z
narkotykami, na miejsce starych dilerów weszli nowi, przemyt będzie dalej.. jedyną nową
rzeczą jest tu oświetlone boisko o które Del Toro zabiegał u agentów DEA..
Ostatnia scena daje dużo do myślenia, zamiast wyrzucać miliardy w błoto walcząc z
nieuchronnym (narkotykami) wykorzystajmy je, aby stały się pożyteczne, bo czy chcemy czy
nie popyt na narkotyki nie zmaleje :)
Końcowa scena 9/10 zdecydowanie, niestety cały film można było by zrobić lepiej, a już na
pewno dobrać bardziej przekonujących aktorów. Wdł. Quaid nie pasował zupełnie do
swojej roli, podobnie jak policjanci. Del Toro natomiast całkowicie przekonujący,
niesamowity aktor muszę przyznać.
Przez tą pomyłkę z obsadą niestety tylko 7/10.
Dobrze przemyślana wypowiedz. Lecz uważam, że obowiązkiem państwa jest walka z dragami. Jakby ktoś z bliskich Ci osób zaczął brać, to jestem pewny, że nie wypisywałbyś:
"zamiast wyrzucać miliardy w błoto walcząc z nieuchronnym (narkotykami) wykorzystajmy je"
Trzeba być twardym a nie miękkim. Głowa do góry :) kiedyś tą walkę wygramy. Pozdro
Puki narkotyki będą nielegalne, mafia będzie się bogaciła, państwo nie. Nie ma na to innej rady. Najprostszy przykład - prohibicja. Kto zyskał w latach 30 na sprzedaży alkoholu? :)
"...zamiast wyrzucać miliardy w błoto walcząc z
nieuchronnym (narkotykami) wykorzystajmy je, aby stały się pożyteczne, bo czy chcemy czy
nie popyt na narkotyki nie zmaleje :)"
Świetne przemyślenia z tą ostatnią sceną... Dorzuciłabym do tego tą terapię niby córki, ale tak naprawdę całej rodziny...bo właśnie w braku miłości i szacunku w domu rodzinnym bierze się ten popyt...