Pierwsza i druga część "Uciekających Kurczaków" opowiada o realiach tego jak kury są hodowane na farmach przemysłowych dla jajek i żeby potem zostały przerobione na mięso. Teraz wyobrazić sobie, że na przykład nuggetsy lub pasztecik były kiedyś żywymi i czującymi istotami.
Jakoś mnie to zupełnie nie rusza, za to irytują mnie drwiny z męskości i oczernianie nauki. Nuda. Pierwszy film miał charakter, był bardzo zabawną wariacją na temat kina wojennego (podgatunek - ucieczka z obozu jenieckiego). Tu niby jest pastisz kina sensacyjnego typu Mission Impossible, ale wszystko jest straszliwie rozwodnione frazesami potępiającymi nadopiekuńczość i promującymi prawo dzieci do stanowienia o sobie. Bzdurne.
Głównie pastisz kina futurystycznego takiego jak serial Prisoner (numery i pozorna idylla), Truman show (wizja sztucznego świata w kopule), Wehikuł czasu (utopia w której ludzie hodowai są na jedzenie) I parę innych. Dobrze że oszczędzili kurom picia "soap" zrobionego z resztek "szczęśliwych wybranek". Co zaś się tyczy młodego pokolenia to wcale nie było ono dobrze przedstawione. Wolało ulec fałszywej, kolorowej wizji/ideologii zamiast przyjmować nudne nauki starszych. U nas tego nie ma bo żyją ludzie pamiętający PRL i trudniej wmówić że na Kubie jest raj na Ziemi ale w USA czy UK wielu kupuje wizję pogonienia kapitalistów by wszyscy żyli długi szczęśliwie.
Jedynka jest o przeszłości a dwójka o przyszłości. W obu zło jest wciąż to samo, tylko inaczej opakowane. Młode pokolenie łapie się na kolorową propagandę samemu pakując się w ręce zła. Stare pokolenie zahartowane w bojach oczekuje że dzieci ich nabytą twardość i doświadczenie odziedziczą i pomimo nadopiekuńczości nie potrafią ustrzec kolejnego pokolenia przed złem.