Tę niesamowitą animację (do dziś moją ulubioną) poznałam dzięki Franzowi Kafce. Serio! Udaliśmy się z klasą na projekcję filmu "Proces", film był stary jak świat, kino też, wobec czego nie zdziwiło nikogo z zaspanej lekko widowni, gdy nagle "Proces" zaczął się rwać, a w końcu urwał się na dobre. Ku uradowanej młodzieży wyszedł lekko skonsternowany jakiś pan (kierownik może) i zapowiedział, że w ramach tego nieobejrzanego seansu możemy przyjść całą klasą na "Uciekające kurczaki". Trafił w sedno! Przyszliśmy wszyscy. Kapitalna animacja, świetny przekaz- ja już od dawna byłam wege, ale kilka koleżanek po seansie zadeklarowało rezygnację z mięsa.